piątek, 21 kwietnia 2017

Rozdział V: Znalezione nie kradzione

        Okej, zdążyłam! To znaczy nie zdążyłam, bo jestem spóźniona, ale zdążyłam i rozdział jest. Dobra, teraz już lecę. Miłego czytania!







Rozdział V

Znalezione nie kradzione





        Cholerny dzwonek, a Aleks znowu był spóźniony.
      Okej, w takim razie nie pójdzie na głupią matematykę. W zamian zlokalizował śliczną, długonogą blondynkę przy jej szafce i zaszedł ją od tyłu.
     – Nie idziemy na matmę – poinformował znudzonym tonem. Sonia odwróciła się, patrząc na niego z zaskoczeniem, po czym spuściła zrezygnowany wzrok na podręcznik do matematyki, który właśnie wyciągnęła z szafki i wzruszyła ramionami.
     – Okej – zgodziła się bez protestów, chowając książkę z powrotem. Wyszli ze szkoły, nawet za bardzo się przy tym nie czając. Aleks odpalił papierosa jeszcze na dziedzińcu, na co Sonia skrzywiła się. 
       – Ble – skomentowała, łapiąc go za nadgarstek i ciągnąc za sobą przez jezdnię z dala od pasów. – Nie wiem, czemu w ogóle się z tobą kumpluję – stwierdziła, marszcząc nos z obrzydzeniem. – Chodź przez garaże. 
      – Bo jestem jedynym facetem w tej szkole, który nie chce cię wyruchać – odparł natychmiast Aleks. Sonia zamyśliła się na chwilę. 
     – Fakt – przyznała zbolałym tonem. Aleks obejrzał się na szkołę w ostatniej chwili, zanim zniknęła im z oczu. 
      – Cholera, myślisz, że dostaniemy opierdol? – mruknął, a w jego głosie dało się wyczuć odrobinę niepokoju. Sonia przewróciła oczami.
     – A co ci zrobią? Zadzwonią do twojej matki? – prychnęła kpiąco. – Ona nawet nie zrozumie, co do niej mówią. Czy do mojej do Sztokholmu? – Aleks pokiwał głową z rozkojarzeniem. – To nie jest tak, że nie dopuszczą nas do matury. Jesteśmy super świetni – dodała wyniosłym tonem. 
      – Racja – przyznał Aleks, wzruszając ramionami, a jego telefon wydał z siebie pojedyncze piknięcie. Aleks przeczytał wiadomość i parsknął śmiechem, świadomy utkwionego w nim zaciekawionego spojrzenia Sonii. Rany, Maks był chwilami rozbrajający i czy on naprawdę nic nie robił przez całe dnie, tylko gotował i grał w Wiedźmina? Aleksowi chwilami aż robiło się go szkoda. 
    – Okej, kto jest na tapecie w tym tygodniu? – zapytała w końcu Sonia zniecierpliwionym tonem, najwyraźniej mając dość swojego przyjaciela szczerzącego zęby do własnego telefonu i kompletnie ją przy tym ignorującego. 
        – Co? – zapytał Aleks rozkojarzonym tonem, unosząc wzrok. Sonia przewróciła oczami.
       – Zapytałam, kto jest na tapecie w tym tygodniu – powtórzyła z irytacją. Aleks jedynie wzruszył ramionami, udając, że nie wiedział, o czym mówiła, ale jej spojrzenie z każdą sekundą stawało się coraz bardziej nachalne.
        – No dobra, poznałem takiego jednego faceta… – zaczął. 
        – A kiedy ty nie poznajesz jakiegoś faceta? – mruknęła kpiąco Sonia, wchodząc mu w słowo. – Okej, co jest z nim nie tak? – zapytała prosto z mostu. 
        – Hej! – obruszył się Aleks. 
        – Z każdym facetem, który ci się podoba jest coś nie tak – stwierdziła, kręcąc głową z politowaniem.
        – Wszystko jest z nim w porządku, dziękuję bardzo – poinformował ją Aleks urażonym tonem. – Co więcej jest zupełnie normalny – dodał z satysfakcją. Sonia uniosła brwi.
     – Jest normalny i poleciał na ciebie? – upewniła się z niedowierzaniem. Aleks już otworzył usta, żeby poinformować ją, że owszem, to było możliwe, ale zawahał się.
       – Nie no, w sumie to na mnie nie poleciał – przyznał niechętnie, przygryzając wargę. Skrzywił się, kiedy Sonia roześmiała się głośno. Dotarli właśnie do swojego ulubionego miejsca, więc podsadził ją, po czym sam wdrapał się za nią na dach garażu.
       – Czyli to jedno z twoich marzeń ściętej głowy? – domyśliła się, patrząc na niego znacząco. Aleks usilnie próbował wymyślić jakikolwiek argument.
       – Nie do końca… – zaczął bez przekonania. – To znaczy… o, idziemy dzisiaj na lunch! – oznajmił w końcu tryumfalnie. Sonia spojrzała na niego sceptycznie. 
        – Na lunch? – powtórzyła, unosząc brwi. – Czyli już wiemy, co jest z nim nie tak – dodała, krzywiąc się, na co Aleks szturchnął ją w żebra z udawanym oburzeniem. – Czy to znaczy, że jest nadziany? – zapytała z nagłym zaciekawieniem. Aleks wzruszył ramionami.
       – W sumie nie mam pojęcia – odparł, po czym zdał sobie sprawę z tego, że Maks nie miał pracy i nic nie robił, a miał wielkie, piękne mieszkanie, więc chyba tak. – Chyba tak – dodał po krótkim zastanowieniu. Sonia spojrzała na niego podstępnie. 
        – No to bierz się za niego – zachęciła, puszczając mu oczko. Aleks westchnął.
        – Raczej nic z tego nie będzie. Ma narzeczoną – przyznał niechętnie, a brwi Sonii wystrzeliły w górę. 
      – Ma narzeczoną? – powtórzyła z niedowierzaniem, po czym prychnęła. – To po co ty w ogóle tracisz na niego czas? Zostań lepiej przy tym swoim osiłku – stwierdziła z przekonaniem. 
       – To nie jest tak, że tracę czas – zaprotestował spokojnie Aleks. – Zakumplowaliśmy się. Jak nic z tego nie będzie to trudno, ale… być może – dodał enigmatycznie, jednak Sonia nie sprawiała wrażenia przekonanej.
    – Chcesz odbić dziewczynie narzeczonego? – upewniła się tonem pełnym wątpliwości, na co Aleks wyszczerzył zęby.
        – Hej, znalezione nie kradzione! – zawołał ze śmiechem, po czym pokręcił głową. – Ale tak naprawdę to nie – przyznał, poważniejąc. – Chyba nie chcę. 
        Sonia pokiwała głową. 
       – I słusznie – powiedziała, a w jej głosie dało się wyczuć ostrzegawczą nutę. – Bo to naprawdę nie brzmi jak dobry plan. Mógłbyś na przykład skończyć ze złamanym nosem. Znowu – dodała, patrząc na niego z dezaprobatą. – A mi już go wystarczająco szkoda. Kiedyś miałeś taki fajny, prosty nos. Bardziej wtedy do siebie pasowaliśmy, oboje byliśmy ładni – stwierdziła z przekonaniem. Aleks parsknął śmiechem. 
       – Rany, jesteś najpróżniejszą osobą, jaką znam – oznajmił z sympatią. – Poza tym nie musimy już do siebie pasować, nie jesteś już moją przykrywką – przypomniał jej.
     – Kto wie, może kiedyś znowu będziesz potrzebował przykrywki? – zapytała rozsądnie. – A ja nie mogę umawiać się z gościem z takim nosem… – dodała, krzywiąc się, a Aleks pokręcił głową ze śmiechem.
        – Chyba już nie chcę cię jako przykrywki. Wszystkie samce w tej szkole już wystarczająco mnie nienawidzą – stwierdził beztrosko. 
    – Nikt cię nie nienawidzi – zaprotestowała natychmiast Sonia, przewracając oczami. – No, prawie – poprawiła się przepraszająco. 
        – Dzięki – skwitował płasko Aleks. 
        – Więc… – zaczęła po chwili konwersacyjnym tonem. – Ten twój nowy lowelas… 
        – Maks – wtrącił cicho Aleks. 
        – Maks – powtórzyła. – Skąd go w ogóle wziąłeś? 
        Brzmiała na niewinnie zaciekawioną, ale Aleks wiedział, że musiał uważać. 
       – Poznaliśmy się w ten weekend. W piątek – odparł spokojnie, mając nadzieję, że Sonia nigdy nie spotka się z Eweliną, dziewczyną Maksa i nie zaczną porównywać dat. Okej, pora na alibi. – Byłem z Kostkiem i Tompansem w pawilonach i tam po prostu wpadłem na niego. Przypadkiem – ściemnił. Okej, w razie czego Kostek potwierdzi, Tompans potwierdzi i Maks potwierdzi. W pawilonach w piątki były setki ludzi, nikt inny by ich i tak nie zapamiętał. 
       – Hm – mruknęła jedynie Sonia z umiarkowanym zainteresowaniem, ale nagle zmarszczyła brwi, a Aleks zaniepokoił się, bo co mogło jej nie grać w tej historii? – Wpadłeś na niego raz, przypadkiem i już tak cię wzięło? – upewniła się sceptycznie. Aleks wypuścił nieświadomie wstrzymywane powietrze.
       – No… – zaczął, urywając dla lepszego efektu. – Mogłem pójść z nim z pawilonów do jego mieszkania. I zostać. A potem spotkać się z nim znowu w sobotę i znowu pójść do niego. I znów zostać – przyznał niewinnym tonem, a Sonia roześmiała się głośno. 
        – Muszę ci przyznać, że szybko działasz – przyznała z aprobatą. – I to ma być takie całkowicie platoniczne? – zapytała, nie brzmiąc na przekonaną. – Bo dla mnie nie brzmi platonicznie – oświadczyła, a Aleks pochylił się w jej stronę. 
        – Dla mnie też nie – wyznał konspiracyjnym tonem, po czym uśmiechnął się sugestywnie. – Właśnie stąd to „być może”. 
     – Jesteś niemożliwy – zachichotała Sonia, kręcąc głową. – Okej, to powodzenia, Romeo. Wiesz, na dzisiejszym lunchu – dodała, kładąc nacisk na słowo „lunch” i mrugając do niego. Aleks wyszczerzył zęby.
      Cholera, rzeczywiście odkąd on i Maks się poznali widywali się ciągle. Praktycznie każdego wieczora, za wyjątkiem niedzielnego, kiedy Aleks był u Wincenta i wczorajszego, kiedy… 
       O kurwa. Na śmierć zapomniał, że miał dzisiaj iść do Wincenta. „Może być nawet w nocy” – przypomniał sobie jego słowa. Ale jak miał to zrobić, kiedy planował skończyć ten wieczór na Ochocie? Jednego z drugim nie pogodzi. Dobra, najpierw wybada, jak się mają sprawy z Maksem, a jak okaże się, że dobrze to wymyśli jakąś wymówkę dla Wincenta, mając przy tym nadzieję, że ten się nie obrazi. 
        Czasami miał wrażenie, że całe jego życie opierało się na żonglowaniu.
      Aleks zmarszczył brwi. Cholera, z tym że u Wincenta miał chociaż perspektywę seksu, a u Maksa nie. Mógłby równie dobrze zjeść lunch i pójść się bzykać. Albo pić, albo cokolwiek. Jedyne, co będzie robił u Maksa to przekomarzał się z nim i nie odpowiadał na jego liczne pytania, a to tak naprawdę wcale nie brzmiało zbyt zachęcająco. Czy naprawdę aż tak mu zależało? 
        Szlag by to. Chyba tak
      Jego komórka zaczęła dzwonić, więc Aleks ponownie wyciągnął ją z kieszeni z nastawieniem, że to Maks. Nie wiedział, czemu był o tym taki przekonany, w końcu umówili się w konkretnym miejscu na konkretną godzinę, nie było nic więcej do ustalania. 
     Ale na wyświetlaczu zobaczył, że to wcale nie był Maks. To był Kostek. Aleks westchnął w duchu, przez chwilę mając ochotę zignorować połączenie, ale może to było ważne? Uniósł telefon do ucha. 
        – Halo?
        – Czemu nie jesteś w szkole? – warknął Kostek z irytacją. Aleks przewrócił oczami.
       – Czemu dzwonisz do mnie, kiedy wiesz, że powinienem być w szkole? – odparował, nie odpowiadając na poprzednie pytanie i mając nadzieję, że uda mu się zmienić temat, bo Kostek zawsze wściekał się, kiedy Aleks zwiewał z lekcji, zupełnie jakby sam w liceum nie robił tego nagminnie. Tyle, że on tego liceum nie skończył, co pewnie powinno być dla Aleksa sporą wskazówką. – Coś się stało? – zapytał pozornie spokojnym tonem, choć jego serce zaczęło bić nieco szybciej.
        – Słuchaj, co dzisiaj robisz? – rzucił Kostek, niczego nie wyjaśniając. 
        – Idę na lunch – odparł natychmiast Aleks. – A potem… jeszcze nie wiem gdzie. Ale gdzieś – podkreślił. 
     – Nie wracasz do domu? – upewnił się Kostek, choć w normalnych okolicznościach opieprzyłby go za traktowanie domu jak hotel. 
        – Nie – potwierdził swobodnie Aleks. 
     – Okej, a możesz rozmawiać? – zapytał Kostek, ściszając głos. Aleksowi udało się powstrzymać przed zerknięciem kątem oka na Sonię.
     – Tak, sprawdzałem, co u mamy dzisiaj rano – rzucił obojętnie, starając się utrzymać neutralny wyraz twarzy. – Żyje. Jeśli można to tak nazwać – dodał nieco złośliwym tonem.
     – Okej, to nie odpowiadaj, ja będę mówił – poinstruował go cicho Kostek. – Byli u mnie dzisiaj koło dziesiątej, tylko tak informacyjnie, ale, kurwa, byli. Wypytywali o Rogala, chyba gadają z każdym, kto miał z nim jakiekolwiek powiązania. Pytali też o ciebie, najwyraźniej zainteresowało ich to, co mówiłeś o jego… no wiesz, działalności sprzed paru lat. Mówiłem ci, kurwa, że będzie chryja. Chcieli wiedzieć, czy masz jakieś info odnośnie tego, co teraz dzieje się po drugiej stronie. Oni nie są głupi, wcale nie badają sprawy morderstwa, podłączyli to pod ogólne śledztwo, żeby nas rozpracować i odstrzelić jednego po drugim. I niby Rogal był tylko małą, nic nieznaczącą płotką, ale ta płotka z jakiegoś powodu zachęciła ich, żeby z powrotem zainteresować się sprawą. I nie tylko tą, odgrzebują też stare sprawy. Sprzed, kurwa, lat – prychnął, wyraźnie zirytowany. – Jakiś tam się, kurwa, mądry znalazł, który powiedział, że dosyć odwracania głowy w drugą stronę na wszystko, co od nas wychodzi. I jest wielki chuj – zakończył ponuro. Aleks nieświadomie przygryzł wargę. 
     – A ty? – zapytał spokojnym tonem, bo z tego wszystkiego to go najbardziej interesowało. Był boleśnie świadomy obecności nic niepodejrzewającej Sonii. Kostek westchnął.
       – Nie podejrzewają mnie – oznajmił, a w jego głosie słychać było odrobinę złości. – Trochę jakby myśleli, że ja nie mam z tym w ogóle nic wspólnego i byłem tylko Rogala kumplem, wiesz może, skąd mogli wziąć ten pomysł? – zapytał przesadnie zaciekawionym tonem z wyraźną dezaprobatą, ale kontynuował, zanim Aleks zdążył odpowiedzieć: – Głównie byli zainteresowani tobą, no to zagrałem kartą zmartwionego starszego brata, że ci kurwa zabraniam kumać się z tymi skurwysynami i powiedziałem im, że wydaje ci się, że wiesz, kurwa, więcej niż wiesz w rzeczywistości, bo jesteś rozwydrzonym gówniarzem, sorry. Więc mam cholerną nadzieję, że uznają cię za słabe źródło informacji i zostawią w spokoju. Mnie nie uznają w ogóle za żadne źródło informacji – dodał, a Aleks wyczuł w jego tonie nutkę urazy i ledwo powstrzymał się przed uśmiechnięciem się do siebie. – Wincent wie, że gadałeś z psiarnią? 
        – Tak – odparł krótko Aleks.
      – Okej. Nie kontaktuj się z nimi przez chwilę. Parę dni wystarczy, aż wszystko trochę ostygnie. W razie czego powiedz mu, że masz ogon. Mam sprawdzone info od Sebastiana, że nie masz, na razie nie planują cię śledzić ani podsłuchiwać, ale warto mieć otwarte oczy, gdyby im się odmieniło. Seba będzie dawał mi znać. Jest szansa, że uznają nas za ślepą uliczkę i będą dalej patrzeć w stronę, którą im wskazałeś, mimo że niczego tam frajerzy nie znajdą. Tylko bądź grzeczny i zachowuj się naturalnie. Unikaj naszych ludzi, unikaj ich ludzi i kogokolwiek, kto jest z tym związany to jest szansa, że zapomną o twoim udziale. Nie wracaj lepiej na Prażkę, bo tu się, kurwa, nie da unikać ludzi. Możesz się zatrzymać u Sonii albo u tego swojego drugiego z Ochoty, bo to chyba jedyne neutralne osoby, tylko błagam, niech Wincent nie ukręci mu głowy, bo mamy już za dużo trupów. Wtedy nawet, jakby zaczęli za tobą łazić to co takiego odkryją? Że jesteś pedałem? To byłoby nawet lepiej, bo kto, kurwa, widział pedała w mafii? – prychnął kpiąco, a Aleks zacisnął wargi. 
      – Zdziwiłbyś się – wycedził, uśmiechając się do siebie i kompletnie zapominając o tym, że miał nie wzbudzać podejrzeń Sonii. Zerknął na nią kątem oka i stwierdził z ulgą, że nie wyglądała na zaitnrygowaną tym komentarzem. Kostek westchnął.
       – Kurwa, świat schodzi na psy – skwitował bardziej do siebie niż do Aleksa. – Dobra, bądź ostrożny, okej? Mogę dzwonić z innego numeru. Odbieraj. Nie rozmawiaj już z nimi. I nie wzbudzaj podejrzeń – dodał cicho.
       – Okej. Pa – rzucił jedynie Aleks, nie czekając na odpowiedź i rozłączając się. Opuścił telefon, przenosząc powoli wzrok na Sonię.
        – Dramaty z mamą? – zapytała domyślnie współczującym tonem. Aleks przez moment wpatrywał się w nią z namysłem. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że może powinien zacząć się martwić, że to powoli przestawało być zabawne, ale… nie, dla Aleksa zawsze wszystko było zabawne. Oddech policji na karku? Pff, nic nowego. Nic, z czym nie byli w stanie sobie poradzić. Poza tym trzeba było skupić się na dobrych stronach. W końcu zyskał doskonałą wymówkę dla Wincenta, prawda? 
        Przewrócił dramatycznie oczami.
        – A daj spokój – żachnął się, udając, że jego matka doprowadzała go do szewskiej pasji i że nie było nawet o czym gadać. Sonia pokiwała głową ze zrozumieniem. Aleks ponownie wyciągnął telefon.

      Do: Wincent. Hej, nie mogę dzisiaj wpaść. Coś mi wypadło, to ważne. Wyjaśnię ci jak się zobaczymy. Wszystko jest w porządku.

        Wysłał bez zastanowienia, uśmiechając się do siebie. Wincentowi w końcu nic nie będzie, a na niego czekał przystojny blondyn z lunchem. A później… później się zobaczy. Nie mógł wrócić na Pragę, a musiał się przecież gdzieś zatrzymać, prawda? W jego mniemaniu Ochota brzmiała świetnie.


***


        – Spóźniłeś się – oznajmił Maks ze skwaszoną miną, unosząc głowę znad telefonu.
      – Nie, to ty byłeś za wcześnie – zaprotestował Aleks z szerokim uśmiechem, nie tracąc rezonu i siadając naprzeciwko niego. Maks uniósł brwi, niezbyt zadowolony z jego logiki. – Jezu, zawsze jest tu tyle ludzi? – dodał, rozglądając się ze zgrozą. Knajpa niemal pękała w szwach, a część tłumu czekała na zewnątrz, aż zwolni się jakiś stolik. – Jakim cudem w ogóle udało ci się usiąść? – zapytał z niedowierzaniem. Maks spojrzał na niego jak na idiotę. 
        – Zrobiłem rezerwację. Słyszałeś kiedyś o takim wynalazku? – odparł kpiąco, ale Aleks wcale nie wyglądał na urażonego, w zamian na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
      – Och, zrobiłeś rezerwację? Specjalnie dla mnie? – upewnił się z przesadnym zachwytem. – Wiesz, jak sprawić, żeby twoja randka poczuła się wyjątkowo – dodał całkowicie poważnym tonem, choć zdradził go uniesiony kącik ust. Maks najwyraźniej nie był aż tak dobry w panowaniu nad sobą, bo zaczął się niekontrolowanie trząść ze śmiechu. Wiedział oczywiście, że Aleks żartował, ale to, że kontynuował randkową analogię było przekomiczne. Jezu, ile ten gość musiał mieć dystansu do własnej seksualności.
       – Nikt nigdy nie zrobił dla ciebie rezerwacji? – domyślił się, nie zamierzając przegrać słownej potyczki. – To trochę smutne. Twoje życie uczuciowe musi być beznadziejne – skomentował nieczule.
       – Na szczęście ty się pojawiłeś, żeby wyciągnąć mnie z mojej beznadziei – odparował natychmiast Aleks, myśląc o tym, że nie, żaden z jego przelotnych romansów nie był skłonny nawet pokazać się z nim publicznie, a co dopiero zarezerwować stolik w restauracji i zdając sobie sprawę z tego, że to rzeczywiście było dosyć smutne. Nie to, żeby Maks był jakimkolwiek wyjątkiem. Maks był po prostu hetero i nie miał kompleksów w zakresie poczucia humoru.
       Zatem tym, co wychodziło mu najlepiej były randki na niby z facetami, którzy nie byli nim zainteresowani. To zapowiadało miażdżący sukces w jego życiu seksualnym.
        – Kiedy ostatnio zrobiłeś rezerwację dla swojej dziewczyny? – zapytał beztrosko, chcąc odwrócić uwagę od swojego życia miłosnego, którego większość była wyimaginowana. 
        Przez te ostatnie parę dni naprawdę znienawidził słowo „narzeczona”. Maks zmarszczył brwi. 
        – A co? – zapytał podejrzliwie. 
       – Chciałem tylko sprawdzić, czy jestem wyjątkowy – odparł Aleks, wzruszając ramionami. Maks parsknął śmiechem, kręcąc głową.
        – W zeszły czwartek, kiedy się jej oświadczałem – odparł zgodnie z prawdą. Aleks zamrugał. Nie pomyślał o tym. Gdyby był psem, pewnie teraz oklapłyby mu uszy, tak bardzo to jedno zdanie zrujnowało wszystkie jego randkowe marzenia. Udało mu się utrzymać neutralny wyraz twarzy.
       – Oświadczyłeś jej się w restauracji? Ale banalnie – skomentował, marszcząc nos, po czym uniósł brwi. – Nie sądziłem, że jesteś jednym z tych ekshibicjonistów, którzy lubią obnażać publicznie swoje serca. No bo co, gdyby powiedziała nie? – zapytał rozsądnie.
        – Nie oświadczyłem się publicznie – oznajmił, krzywiąc się, zupełnie jakby sama myśl była absurdalna. – I nie mam w zwyczaju publicznie obnażać serca. Ja nie obnażam za bardzo serca nawet prywatnie – dodał po chwilowym namyśle. Aleks wyszczerzył zęby.
        – Taki z ciebie zimny drań? – zapytał, opierając podbródek na dłoni i wpatrując się w niego przenikliwie z domyślnym uśmieszkiem. Maks poczuł się nieco niezręcznie pod tym spojrzeniem i aż zrobiło mu się duszno. Gdyby nie wiedział lepiej to pomyślałby, że Aleks naprawdę z nim flirtował. I nawet wiedząc, że to były żarty czuł się dziwnie, bo siedzący naprzeciwko niego facet patrzył na niego wyraźnie zalotnie i mówił w podobny sposób i Maks nie był pewien, czy tolerował to jedynie dlatego, że to był Aleks, czy fakt, że to był Aleks sprawiał, że było jeszcze gorzej.
       – Tak. Zimny i nieczuły – przyznał beznamiętnie, postanawiając zagrać w jego grę, bo gry Aleksa bywały całkiem absorbujące. Aleks zrobił przesadnie zmartwioną minę.
       – Szkoda, bo ja potrzebuję mnóstwo czułości – odparł smętnie, a Maks nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
        – To źle trafiłeś – oznajmił, kręcąc głową. – Uważaj, bo pomyślę, że naprawdę próbujesz mnie poderwać – ostrzegł. Aleks uniósł wyzywająco brew, taksując go wzrokiem od góry do dołu, przez co Maksowi znowu zrobiło się duszno. 
       – Nie pochlebiaj sobie – prychnął wyniośle, kiedy już się napatrzył, z powrotem opierając się na krześle. Maks nie wiedząc czemu poczuł się rozczarowany i zmarszczył brwi.
      – No wiesz co – mruknął z urazą. – To ja tu staję na rzęsach, zapraszam cię na lunch do takiego fancy miejsca, a ty… – urwał, zaciskając usta, a Aleks musiał siłą powstrzymać tryumfalny uśmiech. Maks był co prawda ślepy jak Ray Charles, ale już był jego, choć sam jeszcze o tym nie wiedział. 
        – Dostajesz plusa za starania – odparł, puszczając mu oczko. Maks zrobił zbulwersowaną minę.
        – Tylko plusa? – powtórzył urażony. Aleks z powrotem się pochylił.
        – A co chciałbyś zamiast niego? – zapytał, unosząc sugestywnie brwi. Maks wziął głęboki oddech i samemu się odsunął, mając wrażenie, że to spojrzenie wwierca mu się w czaszkę, a ten przeklęty uśmieszek jakoś tak niepokojąco mąci mu w głowie. Szlag by to. Okej, było zabawnie, ale musiał to ukrócić, bo Aleks czasami naprawdę nie wiedział, kiedy skończyć żart. Maks miał wrażenie, że dopiero się rozkręcał, a w jego głowie z pewnością aż roiło się od niezręcznych, flirciarskich tekstów, którymi lubił bezwstydnie peszyć swoich kumpli.
        Szybko, Maks, znajdź jakiś neutralny temat.
     – Chciałbym poznać wszystkie twoje najgłębiej skrywane tajemnice – odparł bez zastanowienia, natychmiast gryząc się w język. Nie miał pojęcia, w jaki sposób te słowa wypadły z jego ust, to nie było neutralne pod żadnym względem. Brwi Aleksa wystrzeliły w górę.
    – No to dopiero zabrzmiało perwersyjnie – oznajmił wręcz z podziwem, po czym spojrzał na niego oskarżycielsko. – Więc tylko o to ci chodzi? – zapytał, ściszając nieco głos i znowu się pochylając. – Po to nadal ze mną gadasz? Żeby dowiedzieć się, co tam się stało?
       Maks zmarszczył brwi. Widział wielokrotnie (jakie wielokrotnie? Przecież znali się od paru dni!) jak Aleks obrażał się na żarty i strzelał fochy, ale teraz wyglądał na autentycznie urażonego. 
        – Nie – odparł bez wahania, a po chwili dodał nieco ciszej. – To byłaby strata czasu. I tak mi nie powiesz.
        Aleks przez moment wpatrywał się w niego z trudnym do rozszyfrowania wyrazem twarzy.
       – Nie mogę ci nic powiedzieć, Maks – westchnął w końcu zmęczonym tonem. Po raz pierwszy mówiąc o tym zabrzmiał spokojnie i wyrozumiale. – Im mniej wiesz, tym bezpieczniej dla ciebie. Poza tym nie ma sensu tego roztrząsać. To zamknięta historia. Jeśli kiedyś wróci, żeby nas prześladować to wtedy będziemy się tym martwić, ale póki co… – Aleks urwał bezradnie, a Maks przez chwilę zastanawiał się, jak zareagować na jego nagły przypływ szczerości.
      – To może powiesz mi tylko, na ile to jest bezpieczne dla ciebie, skoro ty wiesz więcej – poprosił cicho. Aleks pokręcił powoli głową.
      – Aż tak spędza ci to sen z powiek? – zapytał z cieniem zaskoczenia w głosie, ale Maks nie odpowiedział, tylko dalej wpatrywał się w niego wyczekująco. – Nic mi nie będzie – zapewnił zdecydowanym tonem, patrząc mu prosto w oczy. – Nie dam im się. Poza tym złego diabli nie biorą – dodał, uśmiechając się krzywo. Maks nie był pewien, czy to podniosło go na duchu, czy wręcz przeciwnie, bo nadal nie wiedział, kim byli oni
     – Okej – powiedział jednak dla świętego spokoju, postanawiając sobie, że nie będzie już poruszał tego tematu, bo wydawał się wytrącać Aleksa z równowagi. Jego plany zostały pokrzyżowane szybciej niż się spodziewał. 
       – Tak a propos… – zaczął niewinnie Aleks, drapiąc się niezręcznie po karku. – To nie to, że jestem w jakimś niebezpieczeństwie czy coś, ale… ale wolałbym póki co trochę się… przyczaić i lepiej byłoby, gdybym trzymał się z daleka od… domu – dokończył niepewnie. Maks przez chwilę wpatrywał się w niego kalkulująco.
        – Mam rozumieć, że znowu zamierzasz najechać moje mieszkanie? – zapytał, unosząc kpiąco kącik ust.
        – Jeśli zniesiesz moją irytującą obecność… 
        – Zniosę – wszedł mu w słowo Maks, a jego usta rozciągnęły się wbrew jego woli. Aleks uniósł brew. 
       – Myślałem, że nie lubisz ludzi – przypomniał mu cicho. Jezu, nie mógł się powstrzymać od zamieniania tej rozmowy we flirt, a Maks tak bardzo mu tego nie utrudniał, że Aleks ledwo był w stanie logicznie myśleć. Przecież on był… kurwa, no normalnie był do schrupania.
    – Bo nie lubię – przyznał swobodnie Maks. – Najwyraźniej jestem też masochistą – dodał, wzruszając ramionami. Aleks uśmiechnął się tak szeroko, że ten uśmiech niemal przepołowił mu twarz. 
       – Najlepsze. Połączenie. Ever – oznajmił, a ten gigantyczny uśmiech wzbudził w Maksie bliżej nieokreślony niepokój. Pokręcił głową, parskając śmiechem. 
      – Skoro tak twierdzisz – skwitował. – Będziesz to jeszcze jadł? – zapytał, wskazując na jego tagliatelle. Aleks przewrócił oczami, ale przesunął talerz w jego stronę. 
     Aleks oparł podbródek na dłoni i przez kilka minut sączył w milczeniu wino, niezbyt kulturalnie przyglądając się zmrużonymi oczami, jak Maks jadł i zastanawiając się, dokąd ta znajomość zmierzała. Jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś takiego, tego słynnego kliknięcia. To nie było nawet koniecznie kliknięcie w romantycznym sensie, po prostu zdarzało się czasem, że dwie osoby łączyło natychmiastowe porozumienie. Jakby znali się od lat. Tak było z nim i z Maksem i był przekonany, że Maks też to wiedział. W innym wypadku nie martwiłby się, nie zależałoby mu aż tak. Aleks musiał jakoś zmusić się, żeby ochłonąć, zanim jego uwielbienie do wielkich, romantycznych idei przejmie nad nim kontrolę i zacznie wymyślać jakieś idiotyczne rzeczy, jak to, że Maks był jego bratnią duszą czy coś. 
      – Jestem brudny? – zapytał nagle Maks, marszcząc brwi i wyrywając z zamyślenia Aleksa, który zdał sobie sprawę, że od dobrych kilku minut gapił się na niego jak zaczarowany i prawdopodobnie nie wyglądał najmądrzej. Opamiętaj się, Aleks. Wcale nie uważasz, że Maks uroczo je. Nie jesteś aż tak żałosny. Pokręcił głową bez słowa, nieco zażenowany, a Maks odłożył sztućce na talerz. – Płacimy i jedziemy do domu? – dodał. 
      Tak, jedźmy do domu, pomyślał Aleks. Ty nakarmisz psa i podlejesz kwiatki, a ja zawiozę dzieci do szkoły. Może w drodze powrotnej zrobię jakieś małe zakupy?
        Okej, Aleks, ostrożnie. Nie wystrasz go na dzień dobry.
      – Czy to czyni mnie łatwym, że zostaję u ciebie na noc już po pierwszej randce? – wypalił, po czym miał ochotę klepnąć się w czoło. No to był rzeczywiście szczyt ostrożności i subtelności.
        Kelner zostawił rachunek razem z Maksa kartą kredytową i odszedł. Maks uniósł wyzywająco brew.
       – Byłbyś łatwy tylko, gdybyś przespał się ze mną po pierwszej randce, a to ci raczej nie grozi – odparował Maks, wstając od stolika nieco dumny z tego, że udało mu się wypowiedzieć te słowa tak spokojnym tonem i bez zaczerwienienia się. Najwyraźniej Aleks zwyczajnie zarażał innych swoją bezwstydnością. 
       Wyglądało na to, że uczeń przerósł mistrza, bo Aleks zakrztusił się ostatnim łykiem wina i nie był w stanie przestać kasłać przez kilkanaście sekund. Maks już zamierzał poklepać go po plecach, kiedy w końcu się uspokoił i spojrzał na niego załzawionym wzrokiem. 
       – Jezu, ostrzegaj, zanim palniesz coś takiego – mruknął, krzywiąc się, bo Maks powiedział, że „to mu nie grozi”. Taki był problem z udawanymi randkami. Zero seksu po. Maks jedynie parsknął śmiechem i podążył w stronę drzwi. Wyszli z restauracji i w milczeniu ruszyli w stronę przystanku tramwajowego. W pewnym momencie Maks przygryzł niepewnie wargę.
        – Czy stanąłem na wysokości zadania? – zapytał nagle, a Aleks zmarszczył brwi.
        – No jasne – rzucił, nie wiedząc za bardzo, o co mu chodziło, ale w końcu przypomniał sobie, a jego oczy się rozszerzyły. – Okej, niech ci będzie – zgodził się, odwracając się na pięcie i zaczynając iść w przeciwnym kierunku. Maks zaśmiał się i dogonił go w kilku krokach. No tak, przecież Aleks obiecał mu drinka, jeśli stanie na wysokości zadania. A jaki był cel randek, jeśli nie rozkochanie w sobie tej drugiej osoby? Więc chyba stanął na wysokości zadania.
       – Nie powinienem już z tobą pić – oznajmił Maks, kiedy usiedli przy małym stoliku w kącie lokalu. – Nie ufam ci – dodał z pretensją, a Aleks parsknął śmiechem. 
        – Nie rozumiem, dlaczego oskarżasz mnie o to, że masz słabą głowę – stwierdził, wzruszając ramionami, a Maks zrobił zbulwersowaną minę.
        – Słabą głowę? – rzucił z oburzeniem. – Masz pojęcie, ile ja wtedy w siebie wlałem? 
        – Słaba głowa albo brak doświadczenia – powtórzył uparcie. Maks prychnął.
        – Odezwał się doświadczony – mruknął urażonym tonem. 
     – Po prostu to przyznaj, jesteś mało imprezowym typem i nie umiesz pić – oświadczył bez cienia wątpliwości. Maks zacisnął wargi. 
       – Twój kalendarz imprez za to pewnie ledwie się dopina, co? – zapytał kpiąco takim tonem, jakby doskonale znał już odpowiedź. Aleks wzruszył beztrosko ramionami.
        – Myślisz, że w tym mieście jest wiele rzeczy do roboty poza łażeniem po knajpach? – zapytał retorycznie. Maks zamyślił się. W zasadzie nie miał wielu pomysłów.
        – W takim razie co robisz, kiedy nie łazisz po knajpach? – zapytał z zaciekawieniem. Aleks przez moment wpatrywał się w niego z namysłem. 
       – Mogę ci pokazać – zaproponował nagle, uśmiechając się podstępnie. – Chcesz zasmakować trochę mojego świata? – dodał tonem, który sprawił, że Maks poczuł się nieco zaniepokojony. Zasmakowywanie jego świata zdecydowanie nie brzmiało bezpiecznie, ale mimo to Maks bez namysłu dopił drinka jednym łykiem i ruszył za Aleksem, który był już w połowie drogi do wyjścia.
        – Dokąd jedziemy? – zapytał, kiedy go dogonił. 
        – Pod Narodowy – odparł beztrosko Aleks. Maks zmarszczył brwi.
        – A co tam się dzieje? – zapytał z zaciekawieniem.
        – Wyścigi – wyjaśnił krótko.
        – Teraz?! – zdziwił się Maks.
     – Od zmierzchu do świtu – odparł śpiewnie Aleks. – Albo dopóki psy nie rozgonią – dodał, wzruszając ramionami.
        – Miałeś nie jechać na Pragę – przypomniał mu Maks.
        – I widzisz, jak się dla ciebie poświęcam? – zapytał Aleks niewinnym tonem. Maks westchnął.
     – Ta noc nie skończy się szybko, co? – domyślił się z rezygnacją. Odpowiedział mu jedynie złowieszczy uśmiech. Co ten gość miał takiego w sobie, co sprawiało, że Maks poszedłby za nim wszędzie
        Aleks westchnął w duchu. To był bardzo zły pomysł. Pewnie wpadną na Kostka albo co gorsza na Wincenta i będzie dramat. Aleks lubił myśleć, że był dorosły, ale czasami jego wewnętrzny gówniarz zwyczajnie wygrywał ze zdrowym rozsądkiem. Tak było i tym razem, a w tym momencie jego wewnętrznemu gówniarzowi zależało tylko na tym, żeby zaimponować Maksowi. 
      Może jednak warto było słuchać wewnętrznego gówniarza, bo dorosłemu Aleksowi zależało tylko na tym, żeby zaciągnąć Maksa do łóżka (albo leżeć przytulonym do niego godzinami, patrząc mu w oczy i bawiąc się jego włosami, ale do tego w życiu nie przyznałby się na głos). Z dwojga złego już lepiej było zabrać go do paszczy lwa.

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Teraz mój mózg będzie tworzył rozmaite wersje kontynuacji zamiast grzecznie zasnąć... ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie się rozwija to opowiadanie ��Może by już się bardziej spikneli? Co myślisz Autorko? Da się zrobić? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie wolałabym, jakby to bardzo wolno się rozwijało. W poprzednich opowiadaniach szybko poszło, a teraz właśnie wolałabym wolniej. Głównie dlatego, że Maks ma narzeczoną, i chciałabym raczej poczekać, aż ich relacje się.. rozpadną? Po prostu nie chcę żeby było tak, że Maks zostawi ją na lodzie albo, że nagle odkryje w sobie geja i będzie wielka miłość. Dlatego bardzo cieszę się z narzuconego tempa :D

      Usuń
  3. Doczekałam się ;) Rozdział jak zwykle zajebisty, nic dodać, nic ująć. Maks jest nadal słodziakiem, Aleks jest taki tajemniczy, mam nadzieje, że cała ta sytuacja się wyjaśni, bo ja aktualnie nic nie czaje.
    Czekamy na nowy rozdzoał ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mafia...oj Aleks w co ty pogrywasz? Mam nadzieję że nie wpakuje Maksa w jakieś kłopoty. Strasznie mi się podobają te ich podchody. Maks daje się wciągać w te wszystkie gierki i widać że to go kręci ale zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy, a raczej z tego co to oznacza 😉Lunchowe przepychanki słowne były super :) Ciekawe co ich czeka na tych wyścigach? Spotkają znajomych Aleksa? Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuję bardzo,jak zwykle cudowny rodział,oj Maxiu utoniesz,mówię ci,utoniesz w oczach Aleksa :))))Rany musze czekać 5 dni na kolejny rodział??nieeeee....zabije mnie to :)))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że wprowadzasz nowych bohaterów :)
    eh, Aleks kombinator... :D
    "Jezu, ile ten gość musiał mieć dystansu do własnej seksualności." -tak, Maksiu, tak xD
    A Maks JEST ślepy.
    (co nie zmienia faktu, że go kocham <3)
    Rety, nawet nie wiem, czy ja chcę, żeby już do czegoś między nimi doszło, czy wolę, żeby to się tak ciągnęło...
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    coraz lepiej tutaj, mam nadzieję jednak, że to wszystko dobrze się skończy dla Maxa i Wincent nie urwie mu głowy, a Alex na pięknie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń