piątek, 14 kwietnia 2017

Rozdział IV: Śladowe ilości orzechów

        Cześć! I wesołych świąt! Taki miły, prawie już wielkanocny piątek, a ja ciałem już rodzinnie poza granicami Polski, a myślami jeszcze nadal w warszawskim biurze... najgorzej, jak się da ;) Ale zawsze znajdę moment, żeby opublikować nowy rozdział, w końcu prawie tydzień minął ;)
       Dzięki za wszystkie komentarze, dawajcie dalej znać, jak Wam się podoba. Wygląda na to, że już wkrótce wszystko zacznie się powoli rozkręcać - niestety to wprowadzenie zawsze jest konieczne i wiem doskonale, że to frustruje, kiedy nie wiadomo jeszcze do końca, o co chodzi. Obiecuję, że powoli będzie coraz więcej wiadomo!
       Z innej beczki - jeśli ktoś nie nabył jeszcze własnego ebookowego egzemplarza "Zejdź na ziemię", a chciałby, to informuję, że od wczoraj jest dostępny do kupienia w sklepie internetowym Book Self, a dokładnie tutaj. Warto kupić, bo dziewczyny rozkręcają ten portal jako skupiony jedynie na autorach tekstów związanych z środowiskiem LGBT, cena jest odrobinę niższa, poprzez kupowanie można zdobywać punkty, które przekładają się na rabaty na inne produkty, a na dodatek większość zysku idzie na umożliwianie pisarzom-amatorom takim, jak my wydanie czegoś na papierze, więc... może kiedyś ;) Także warto, zachęcam!
        Okej, to tyle. Życzę miłego czytania i miłego odpoczynku podczas świąt :)







Rozdział IV

Śladowe ilości orzechów






     Aleksa obudziły promienie słoneczne przedzierające się przez stare, wyliniałe firanki. To musiał być ten pierwszy wiosenny dzień w tym roku, który tak zapowiadali. Jego myśli natychmiast powędrowały do jego trampków i niebieskich lenonek kurzących się bezużytecznie w domu, i do tej nowej dżinsowej kurtki, którą kupił w październiku. Przez chwilę dryfował na skraju jawy, pozwalając sobie na nieskrępowane rozmyślanie. Myślał o głośnych wystrzałach z broni palnej, których znaczenie od trzech dni usilnie próbował umniejszyć, o modnych ubraniach, seksie i niepozornym blondynie, który zaplątał się w jego życie zaledwie na początku weekendu i nic nie wskazywało na to, że zamierzał je w najbliższym czasie opuścić. Słońce było jednak coraz bardziej nachalne, a Aleks miał świadomość równego, chrapliwego oddechu na swoim karku i przygniatającego go w pasie ciężkiego ramienia. Cholera, bywały momenty, kiedy żałował, że musiał być z niego taki kawał chłopa. Ale czasami z kolei nie żałował zupełnie. Spróbował delikatnie wysunąć się spod ciężaru.
        – Mmm… kotek, nie idź nigdzie – wymamrotał sennie Wincent, jak na złość owijając ręce wokół jego klatki piersiowej jeszcze ciaśniej i przyciągając go bliżej. Aleks przez moment tkwił w bezruchu, pozwalając dużej, ciepłej dłoni błądzić po swoim brzuchu.
        – Która godzina? – zapytał w końcu szeptem i poczuł, jak Wincent porusza się za jego plecami.
        – Za piętnaście dziewiąta – nadeszła odpowiedź po kilku sekundach. 
      – Kurwa, spóźniłem się do szkoły – mruknął niezbyt przejętym tonem, a Wincent parsknął śmiechem w jego ramię. 
        – Aleks, jak mówisz takie rzeczy to czuję się jak pedofil i wszystko mi opada – wyznał, na co Aleks odwrócił się, żeby na niego spojrzeć i wyszczerzył zęby. – Nie możesz dzisiaj olać? – zapytał, robiąc smutną minę. Przy jego surowej twarzy, ogolonej głowie i wielkiej posturze wyglądało to absurdalnie.
       – Nie mogę – westchnął Aleks, po czym uśmiechnął się przebiegle. – Mam dzisiaj sprawdzian z biologii… sexy, co? – zamruczał, unosząc zalotnie brwi. Wincent zaśmiał się cicho. 
       – Ja cię lepiej nauczę biologii… – wyszeptał, odwracając go przodem do siebie, a jego dłonie zsunęły się powoli w dół po plecach Aleksa, który w odpowiedzi jedynie zacisnął wargi. To wystarczyło Wincentowi. – Mógłbyś już zdać tą maturę, wiesz? – mruknął marudnym tonem, odsuwając się niechętnie. Aleks uniósł brwi. 
      – A co, myślisz, że wtedy będę cały twój? – zapytał kpiąco, obracając ich tak, że teraz to on siedział okrakiem na biodrach Wincenta, no bo niech sobie nie myśli, że może tak łatwo przejąć inicjatywę. – Chyba w twoich snach – szepnął, pochylając się, opierając płasko dłoń na jego klatce piersiowej i całując go. Ręce Wincenta natychmiast powędrowały z powrotem na jego pośladki, przyciągając go bliżej. Aleks wsunął dłoń pod jego kark – skóra na jego głowie zawsze była taka przyjemna w dotyku, ale czasami Aleksowi brakowało czegoś, za co mógłby złapać i pociągnąć. Po kilku sekundach Wincent oderwał się od niego gwałtownie, unosząc się na łokciu. 
        – Mojej siostry nie ma do środy – powiedział drżącym tonem ni stąd, ni zowąd. – Wpadniesz dzisiaj? 
        Aleks przez moment udał, że się zastanawia, szukając w głowie wymówki. 
        – Cholera, dzisiaj nie mogę – jęknął. – Umówiłem się z Sonią… 
    – Może być nawet późnym wieczorem – przekonywał Wincent, przeczesując palcami włosy Aleksa i wpatrując się w niego jak w obrazek. – Albo w nocy. Albo… 
        Aleks miał ochotę przewrócić oczami. 
       – Naprawdę nie może być w inny dzień? – westchnął zirytowany. – Nie przeszkadza mi twoja siostra. Coś się tak uparł? 
     – Po prostu… – zaczął Wincent, uciekając wzrokiem w dół. – Lubię, jak jesteśmy tylko we dwóch. Jak możemy… odciąć się od reszty świata. To miłe – wyjaśnił, wyraźnie próbując udawać, że nie jest zażenowany. Aleks przez moment wpatrywał się w niego bez ruchu, nie mając pojęcia, co powiedzieć.
       Wow. Naprawdę wow. Nigdy wcześniej nie pojawiły się między nimi takie słowa – w zasadzie żadne słowa się między nimi nie pojawiły. Jasne, Aleks wiedział, że Wincent na niego leciał, widział to w sposobie, w jaki na niego zerkał, kiedy spotykali się przy różnych okazjach za sprawą wspólnych znajomych, choć na początku zupełnie inaczej interpretował te spojrzenia. Zrozumiał ich znaczenie, kiedy pewnego razu, jakieś trzy miesiące temu wracali razem w środku nocy przez Park Skaryszewski. Aleks był trochę podpity i z jakiegoś powodu mówił o koszuli, którą zamówił na Zalando, mimo że była tak strasznie droga i tak bardzo go to bolało, a w ogóle to tak naprawdę nie było go na nią stać, ale nie mógł się powstrzymać i kupił. Wincent spojrzał na niego wtedy z niedowierzaniem i oświadczył, że to była najbardziej pedalska rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszał, na co Aleks odparował, że gwarantuje, że gdyby zobaczył tę koszulę to odkryłby w sobie wewnętrznego homoseksualistę, po czym przeklął się w duchu, bo to był mocno ryzykowny komentarz. Wincent przez chwilę wpatrywał się w niego takim trudnym do rozszyfrowania wzrokiem, aż w końcu odparł, że gdyby zobaczył ją na Aleksie to z pewnością odkryłby w sobie wewnętrznego homoseksualistę. Aleksa kompletnie ścięło z nóg, bo był przekonany, że Wincent był jednym z facetów, którym nawet nie przeszłoby przez myśl, że któryś z jego kumpli mógłby być gejem, a Aleks co prawda w niektórych aspektach był mocno oczywisty, jak na przykład ubrania, ale nie należał do gości, u których gejostwo było widoczne na pierwszy rzut oka. Założył więc, że Wincent nie wiedział, bo gdyby wiedział to w życiu by się z nim nie kumplował, co więcej pewnie spuściłby mu wpierdol dla zasady, no bo wiadomo, gnoić pedałów i w ogóle. A on tu nagle wyskakuje z czymś takim, a potem przysuwa się i mówi bardzo cicho, że w sumie to wolałby go bez tej koszuli. Aleks miał wtedy wrażenie, że za chwilę zemdleje, bo kurwa, chyba udało mu się wyrwać typka, który spędza osiem godzin dziennie na siłowni i jest tak bardzo macho, jak tylko się da. 
       Prawda była taka, że Aleks był w nim wcześniej mocno zakochany. Nie, to nie było odpowiednie słowo, bo Aleksowi zawsze wydawało się, że był zakochany, dopóki nie stwierdzał, że ten facet jednak nie ma tego w sobie i nie przerzucał się na kolejnego. Zakochiwał się i odkochiwał w tempie przeciętnej piętnastolatki i podobnie niefortunnie, ale nie uważał, żeby było w tym coś złego. Po prostu lubił ideę wielkiej miłości, a poza tym był młody i miał prawo szukać i błądzić, prawda? Był więc zadurzony w Wincencie na długo przed tym wieczorem, bo było coś pociągającego w tym, że Wincent, mimo swojego powszechnie znanego niezbyt przyjaznego usposobienia, dla Aleksa od samego początku był cholernie miły i wyrozumiały. Jakby wiedział, że Aleks był nowy w towarzystwie i dużo młodszy i chciał, żeby miał przyjazną twarz. Dlatego twarz Wincenta, która dla wielu ludzi, do których kiedykolwiek mierzył z broni prawdopodobnie była sennym koszmarem, Aleksowi kojarzyła się z bezpieczeństwem. Od samego początku tak było, zwyczajnie miał wrażenie, jakby w każdej chwili mógł przyjść do Winceta i ukryć się u niego, schować się w jego tatuażach, wtopić się w nie i stać się jednym z obrazków na jego ciele, bo tam nic by mu nie groziło. I tak, wiedział, że to było strasznie głupie i naiwne.
      W każdym razie był w nim mocno zadurzony, a później Wincent powiedział, że wolałby go bez jego pięknej, lnianej koszuli i poszli razem do łóżka, bo z Aleksa była żadna trudna do zdobycia dziewica, a następnego dnia myślał tylko o tym, że życie było naprawdę pełne niespodzianek. Bo faceci czasem bywali mili, ale Aleks nie był głupi i wiedział, że to wcale nie musiało nic oznaczać, i nie czuł się jeszcze na tyle swobodnie… nie no, on czuł się wystarczająco swobodnie ze swoją orientacją, po prostu reszta świata nie czuła się swobodnie z jego orientacją, co nie pozwalało mu za bardzo rozważać przypadkowo poznanych facetów jako potencjalnych partnerów seksualnych. To był ten problem, że każdy ruch trzeba było przemyśleć tysiąc razy, żeby nie dostać w mordę, a Aleks wystarczająco dużo razy dostał w mordę nawet nie będąc oficjalnie gejem. Ale szczęśliwie to Wincent, lekko wspomagany alkoholem zrobił pierwszy ruch i to nie był co prawda Aleksa pierwszy seks, ale pierwszy z kimś, kto rzeczywiście był dla niego w pewien sposób ważny. Może i był ckliwym kretynem, ale nikt inny jeszcze nigdy niczego w stosunku do niego nie odwzajemnił. Jego zakochanie w Wincencie też było nieco inne niż płytkie bujanie się w kolegach ze szkoły, którzy może i mieli ładne buźki, ale ich wnętrza były mniej więcej tak zajmujące jak mielony kotlet. A Wincent może i nie był najbardziej rozgarnięty, ale miał w sobie coś intrygującego. Był trochę niebezpieczny, przez co to, że czasami pokazywał, że mu zależy wydawało się jeszcze bardziej urocze, była w tym jakaś odrobina tajemnicy i ekscytacji, bo oczywiście kumple Wincenta za żadne skarby nie mogli się o tym dowiedzieć i było w tym coś z zakazanego owocu, bo przez całe życie świat Aleksa dzielił się na „nas” i „ich”, a Wincent był jednak jednym z „nich”. 
      Jak na złość Aleks przestał bujać się w Wincencie chwilę po tym, jak zaczął z nim sypiać. Nadal był dla niego ważny, jasne, i seks był nadal okej, bo choć Wincentowi często brakowało fantazji to nadrabiał entuzjazmem. Tyle że Aleksa entuzjazm opadał i czuł się winny z tego powodu, bo czego on, do kurwy nędzy, szukał? A teraz Wincent mówił mu takie rzeczy, zupełnie jakby wiedział, że to zawsze działało na Aleksa jak kryptonit – to, że taki twardziel potrafił przy nim tak zmięknąć i zmienić się w pluszowego misia. Tyle że jak dotąd największym wyznaniem Wincenta było to, jak powiedział, że marzył o tym, żeby zerżnąć Aleksa od kiedy go pierwszy raz zobaczył. Aleks wiedział, że nie chodziło tylko o seks i poprawnie odczytywał zawarty w tych słowach ładunek emocjonalny, ale na Boga, to nie było nic w stylu „Lubię, jak jesteśmy tylko we dwóch”. To już brzmiało kurewsko poważnie
      – Przyjadę jutro, dobra? – obiecał szeptem, pochylając się i przyciskając usta do jego szyi, bo nie miał serca kompletnie go zbyć. Wincent mruknął zgodnie, przyciągając go za kark bliżej siebie. 
      – Nie jesteś zły, co? – zapytał nagle, wyraźnie wbrew sobie. – O to, że nie powiedziałem ci wcześniej, że nasi chłopcy zamierzają wam wyjść naprzeciw? – uściślił, wpatrując się z niepokojem w Aleksa, który natychmiast się odsunął, żeby móc na niego spojrzeć.
      – Dobrze, że powiedziałeś mi w ogóle – mruknął niechętnie. – Bo inaczej pewnie skończyłoby się o wiele mniej kolorowo. Tyle tylko, że Kostek nie zdążył ogarnąć terenu, przez co jesteśmy trochę w dupie…
        – Ale nie wezmą się za was, co? – upewnił się Wincent, marszcząc brwi. Aleks pokręcił głową. 
        – Nie, trochę pokrzyżowałem im szyki. Plus jest taki, że ja jestem czysty jak łza, każdy im to powie. Kolejny plus jest taki, że wiem na pewno, że nie mają niczego na Kostka. Przynajmniej dopóki go z tym nie powiążą, co mam nadzieję nigdy się nie wydarzy… – powiedział Aleks z zastanowieniem, kładąc podbródek na jego klatce piersiowej. 
       – A Rogal? W którą stronę rzeczywiście kablował? – zapytał obojętnie Wincent, zupełnie jakby nie łowił informacji. Aleks zmrużył oczy. 
     – A Partyka co sądzi? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Wincent przez chwilę milczał, wyraźnie niechętny, żeby cokolwiek zdradzić. W końcu Aleks wzruszył ramionami. – Jak to kabel, w obie. Nie jest mi go specjalnie szkoda. Żadna strona na tym nie ucierpi – mruknął, przekręcając głowę, żeby pocałować go w obojczyk. Wincent westchnął ciężko.
        – A to skurwiel – rzucił z obrzydzeniem. – Nigdy go nie lubiłem. 
        Aleks zaśmiał się cicho. 
        – A kto nie kabluje? – zapytał retorycznie. – Ty też teraz kablujesz… 
      – To co innego – prychnął Wincent, patrząc na niego z irytacją. – Ty nie jesteś jednym z nich… – urwał, wyraźnie przez moment się wahając. – Partyka nadal chętnie by się z tobą skumał – dodał niewinnym tonem, a Aleks uniósł sceptycznie brew. 
        – Co mu o mnie powiedziałeś?
     – Nic – odparł natychmiast Wincent. – On po prostu wychodzi z założenia, że ludzi nigdy za wiele. Zwłaszcza samodzielnie myślących ludzi. Poza tym… tu nawet nie chodzi o nasze sprawy czy o pracę. Słyszał cię jakiś czas temu i był pod wrażeniem. Mógłby ci pomóc przekuć to, co piszesz i miksujesz w EPkę. A dobrze piszesz i dobrze miksujesz – dodał z przekonaniem. Aleks spuścił głowę, żeby nie dostrzegł jego rozciągających się w uśmiechu ust. Przyjął komplement bez słowa, bo wiedział, że dobrze pisał i dobrze miksował. 
        – Mój brat by mnie zabił – stwierdził, kręcąc głową ze śmiechem. Wincent uśmiechnął się krzywo.
      – Chciałbym mieć kiedyś u ciebie tyle posłuchu, co twój brat – stwierdził cicho, ale kontynuował zanim Aleks zdążył odpowiedzieć. – On wie, że on i jego ludzie i my i nasi ludzie jesteśmy dokładnie po tych samych pieniądzach? – upewnił się, nadal się uśmiechając. Ten uśmiech tak bardzo nie pasował do jego twarzy, że aż Aleks miał ochotę go scałować. – Po prostu to przemyśl. Bo Partyka naprawdę mógłby pomóc – dodał cicho. 
        – W zamian za? – zapytał Aleks, unosząc sceptycznie brwi. Wincent wzruszył ramionami.
        – Lojalność – odparł spokojnie, a Aleks zaśmiał się cicho. 
      – Nie umiem być lojalny – wyznał, przybliżając usta do jego ucha. – Nikt mnie nie nauczył – szepnął. – Poza tym bądźmy poważni, nikt nie wydaje EPki za darmo. Co miałbym zrobić? Obciągnąć mu? Zastrzelić kogoś? – dodał beztrosko, a Wincent zmarszczył gniewnie brwi. 
       – To nie tak działa – oznajmił bez wahania. – Pomagamy swoim ludziom, jeśli możemy. Tu nie ma żadnego drugiego dna, możesz to uznać jako rękę na zgodę. Ja tylko przekazuję. 
      – Ach tak, więc teraz twoja praca polega na pomaganiu ludziom… ciekawe – prychnął kpiąco Aleks, po czym podniósł się nagle i sięgnął do swojej torby leżącej koło łóżka. Grzebał w niej przez chwilę, po czym wyciągnął maleńki przedmiot. – Możesz to przekazać swojemu szefowi – rzucił, kładąc kartę SIM na szafce nocnej. – Najlepiej włóżcie ją do jakiegoś starego modelu i na moment, żeby nie namierzyli. SMS-y wystarczą. Żeby przypadkiem nie przyszło mu przez myśl się mścić, bo Rogal naprawdę nie był tego wart.
        Wincent zmarszczył brwi. 
        – Pozbyłeś się telefonu, co? – upewnił się. Aleks przewrócił oczami. 
      – Oczywiście – prychnął, po czym położył się z powrotem obok niego, unosząc głowę. – I przekaż też, że rozważę jego propozycję – dodał z uśmiechem, ale nie pozwolił Wincentowi odpowiedzieć, w zamian pochylił się, przyciskając usta do jego ust. Przez chwilę całowali się leniwie, a Aleks zastanawiał się, czy chciał, bo i tak był już tragicznie spóźniony na lekcje, ale… chyba nie, chyba wczorajsza noc w zupełności mu wystarczyła. Miał lepszy pomysł, szybszy i całkowicie satysfakcjonujący. Wincent wyciągnął ręce, żeby objąć jego pośladki, ale Aleks odepchnął je, złapał go za nadgarstki i przycisnął je do materaca. Doceniał to, że Wincent mu na to pozwalał, bo prawdopodobnie ledwo czuł przytrzymujące go drobne dłonie Aleksa i zostawił ręce tam, gdzie Aleks je ułożył tylko po to, żeby sprawić mu przyjemność. Co było też w jego interesie, bo usta Aleksa przemierzyły już drogę w dół jego klatki piersiowej i teraz znajdowały się gdzieś na wysokości jego brzucha. Poczuł dłoń zaciskającą się w jego włosach, co prawdopodobnie oznaczało, że Wincent jednak podjarał się wizją laski i nie zamierzał nalegać na seks. Bardzo dobrze, w ten sposób Aleks zostawi go tu szczęśliwego i niemarudzącego i będzie mógł spokojnie iść do szkoły.
    Zanim wydostał się z jego mieszkania była dziesiąta i trwała jego trzecia lekcja. Dopiero za drzwiami wyciągnął z kieszeni dżinsów swój telefon i zerknął na ekran, a na jego twarzy niezależnie od jego woli natychmiast wykwitł szeroki uśmiech.

        03:59. Od: Maks. Hej, wszystko w porządku? 

        7:17. Od: Maks. Aleks? Nie odezwałeś się wczoraj. 

        8:56. Od: Maks. Nie to, żebym jakoś specjalnie się martwił, ale biorąc pod uwagę tą rzecz, którą ostatnio zabrałeś z mojego mieszkania i częstotliwość, z jaką zwykle do mnie wypisujesz… uznaję twoje milczenie za niepokojące.

        9:14. Od: Maks. Nosz kurwa jaki masz problem z napisaniem jednego smsa?

        9:22. Od: Maks. Mam zaraz rozmowę kwalifikacyjną. Jeśli ją zjebię to moja przyszłość będzie skreślona PRZEZ CIEBIE.

        9:43. Od: Maks. Aleks. Proszę daj znać, czy wszystko ok.

        9:47. Od: Maks. Jesteś beznadziejny i nie wiem po co w ogóle się martwię. 

     Aleks aż musiał się zatrzymać i oprzeć o zimną ścianę klatki schodowej, tak absurdalna, przytłaczająca radość go nagle wypełniła. Maks się o niego martwił. Nie miał ku temu żadnego powodu, bo praktycznie się nie znali, ale on i tak się martwił i Aleksowi przeszło przez myśl, że co on teraz zrobi z biednym, rozkochanym Wincentem, skoro na horyzoncie pojawił się Maks, który był jeszcze ciekawszy i miał oczy szczeniaczka, włosy odstające we wszystkich kierunkach i najsłodsze dołeczki w policzkach, jakie Aleks kiedykolwiek widział, a jakby tego było mało był inteligentny i zabierał zagubione przybłędy z podwarszawskich przedmieść, i lubił się z nim droczyć, i… 
    …i wiedział, że Aleks był zamieszany w morderstwo. Co mogłoby być bardzo, bardzo złą okolicznością, gdyby coś się między nimi wydarzyło i nie skończyło dobrze. 
     Ale teraz Aleks nie zamierzał się tym martwić. Na ten moment Maks był dla niego gościem, który postanowił oświadczyć się kobiecie, co wydawało mu się najbardziej heteroseksualną rzeczą, jaką można zrobić i raczej nie pozostawiało miejsca na odchyły w żadnym kierunku. Z drugiej strony… kiedyś Wincent wydawał mu się najbardziej heteroseksualnym facetem na świecie i jak to się skończyło? A świat był pełen niespodzianek, warto więc było co prawda nie przywiązywać się za bardzo do myśli, że Maks mógłby być w jakimkolwiek stopniu zainteresowany facetami, ale zostawić ją z tyłu głowy w pudełku z etykietką „małe marzenia”.
     Jak było już wspomniane, Aleks zakochiwał się i odkochiwał w tempie przeciętnej piętnastolatki i równie niefortunnie.


***


      – Przepraszam, czy pan się gdzieś spieszy? – usłyszał Maks, więc uniósł głowę z rozkojarzeniem, chowając telefon. 
      – Proszę? – zapytał, marszcząc brwi. Facet po drugiej stronie biurka był tak sympatyczny, że Maksa aż to irytowało. 
        – Ciągle sprawdza pan godzinę. Spieszy się panu? Bo jeśli tak to… – zaczął spokojnie.
        – Nie, proszę dalej mówić. Mam mnóstwo czasu – wszedł mu w słowo Maks stanowczym tonem, prostując się i obiecując sobie, że do końca tej rozmowy ani razu nie zerknie już na telefon. Naprawdę nigdzie mu się nie spieszyło i nie sprawdzał godziny. Sprawdzał, czy Aleks się nie odezwał.
       Nie odezwał się i Maks zaczynał się naprawdę poważnie martwić. Próbował sobie wmówić, że nie powinien, bo to był Aleks, za którym po prostu nie dało się nadążyć, a Maks powinien skupić się na rozmowie kwalifikacyjnej zamiast zajmować się nieswoim życiem. Zwłaszcza, że rozmowa szła naprawdę nieźle i jak tak dalej pójdzie to może nawet Maks dostanie tę pracę. To by go zaskoczyło, bo podszedł do tej rozmowy bez żadnego przygotowania i żadnych oczekiwań. Podobno zwykle paradoksalnie to właśnie z takim nastawieniem wszystko się udawało.
    Wrócił do domu, usilnie starając się nie zerkać na telefon co kilka sekund. Ewelina postanowiła zacząć organizować sobie i Maksowi czas, ponieważ, cytując, tak rzadko gdziekolwiek wychodzą i tak rzadko z kimkolwiek się widzą. Wymyślała więc coraz to nowe osoby, które mogłyby podręczyć Maksa swoim towarzystwem. Dzisiaj to mieli być Robert i Klaudia, którzy byli ich przyjaciółmi głównie dlatego, że byli razem tak samo długo, jak Maks i Ewelina. Poznali ich na pierwszym roku studiów, a teraz byli już po ślubie i Maks musiał przyznać, że Robert był jedną z niewielu osób, za którymi… no dobra, może nie tęsknił, ale jego obecność zwykle nie była dla niego nadmierną katorgą. Jego żona też dawała się znieść, więc kiedy Ewelina zapytała mimochodem, czy Maks widział się już z Robertem i Klaudią, odkąd wrócił, a on odparł zgodnie z prawdą, że nie, nawet nie był nadmiernie zirytowany jej natychmiastowym naleganiem na zaproszenie ich. Szkoda tylko, że Ewelina zaprosiła ich do jego mieszkania, ale zaczynał się już do tego przyzwyczajać.
      Chwilami miał wrażenie, że Ewelina od jakiegoś czasu próbowała subtelnie zasugerować mu, że mogłaby się do niego wkrótce wprowadzić. Niewiele rzeczy przerażało go równie bardzo, jak ta myśl. To znaczy jasne, kochał Ewelinę. Ale jeszcze bardziej kochał być sam.
    – Ładnie to tak być miesiąc w Polsce i nawet się ze starym kumplem nie ustawić? – zapytał Robert z pretensją w głosie, nalewając wina do czterech kieliszków. Ewelina właśnie nakładała na talerze pesto, które oczywiście zrobił Maks. Ewelina zawsze upierała się, że potrafiła gotować i to nie była jej wina, że Maks zwyczajnie gotował lepiej, ale tak naprawdę jajecznica to był szczyt jej możliwości.
    – Daj spokój, nie jesteś aż taki stary – rzucił beztrosko Maks, na co Robert zmierzył go spojrzeniem mówiącym „bardzo śmieszne”. 
       – Poza tym wiesz, jak trudno wyciągnąć Maksa gdziekolwiek – podkreśliła Klaudia, przewracając oczami. – Ale ma szczęście, bo my jesteśmy strasznie natrętni i nie pozwolimy mu tu zgnuśnieć… 
        – Ostatnio nie jest tak źle – poinformowała ich Ewelina. – W sobotę nawet poszedł ze mną do klubu… 
        – Co? Nie wierzę! – zawołała Klaudia z przesadnym dramatyzmem, a Maks spojrzał na nią spode łba. – Czy to była najbardziej szalona rzecz, jaką w życiu zrobiłeś? – zapytała z zaciekawieniem. 
     Nie, najbardziej szaloną rzeczą, jaką w życiu zrobiłem było zabranie z pobocza obcego faceta, a potem odkrycie, że był świadkiem morderstwa, odparł Maks w myślach. 
       – Tak, i w ten sposób przekroczyłem swój limit szaleństwa na najbliższy rok – odpowiedział spokojnie na głos. Klaudia zachichotała. 
      – Wybacz, stary, ale nie zamierzam pozwolić ci siedzieć w domu przez najbliższy rok i nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia – stwierdził stanowczo Robert. 
        – Ja też ci na to nie pozwolę – poparła go Ewelina.
        – Ani ja – przytaknęła Klaudia. Jezu, Maks przez chwilę poczuł się jak na interwencji. 
       – Ani Aleks ci na to nie pozwoli – dodała nagle Ewelina, a Maks westchnął w duchu. Ewelina uczepiła się Aleksa jak rzep psiego ogona i najwyraźniej nie zamierzała odpuścić. W jej mniemaniu Maks i Aleks musieli zostać najlepszymi przyjaciółmi i żadna inna opcja nie wchodziła w grę.
        – Kim jest Aleks? – zapytała Klaudia z zaciekawieniem. 
       – Takim Maksa kolegą. Zajebisty gość, mówię wam. Obowiązkowa osoba na każdą imprezę, po prostu każdy jego tekst jest rozbrajający, nie, kochanie? – zapytała, czekając, aż Maks ją poprze. 
      Nie, odparł Maks w myślach. Aleks był chujem, który nie potrafił nawet odpisać na jednego pieprzonego sms-a.
     – No wiesz co? – obruszył się Robert. – To my tu nie zawracamy ci dupy z szacunku dla twojej aspołeczności, a ty w tym czasie znajdujesz sobie nowych znajomych? Chyba jestem urażony – stwierdził, po czym dodał z zastanowieniem: – Chyba jestem zazdrosny
        Maks roześmiał się. 
    – Nie bądź, Aleks to straszny wrzód na tyłku – odparł bez wahania, wzruszając ramionami, dziwnie zaniepokojony tym, że zaczęli rozmawiać o Aleksie. Z jakiegoś powodu łączenie Aleksa z jego normalnym życiem, z jego normalnymi znajomymi wydawało mu się niewłaściwe. Zupełnie jakby wolał, żeby Aleks pozostał tylko jego. Jego tajemnicą, tak samo jak tajemnice Aleksa były tylko Maksa. Zdawał sobie sprawę z tego, że to było trochę popieprzone. 
       – No to moglibyśmy zrobić jakieś zapoznanie – zasugerowała niewinnie Klaudia. – W przyszły weekend?
    – Właśnie słuchajcie, bo wymyśliłam – powiedziała Ewelina podekscytowanym tonem, a Maks poczuł ukłucie zaniepokojenia, bo te słowa nigdy nie prowadziły do niczego dobrego. – Pamiętacie moją kuzynkę, Agę? Ona zawsze lubiła takich uroczych drani, trzeba by go z nią zeswatać. Albo z twoją siostrą – dodała, zwracając się do Maksa, który prawie zakrztusił się winem.
        – Z moją siostrą? – powtórzył z niedowierzaniem. – Ona ma szesnaście lat!
        Ewelina wzruszyła ramionami, kompletnie nieprzejęta.
       – No to co? A Aleks ile ma? Z dwadzieścia? – zapytała, marszcząc brwi. – W sam raz. No chyba, że ma już kogoś? – dodała, patrząc na Maksa pytająco. 
        – A skąd ja mam wiedzieć? – burknął. Robert roześmiał się. 
        – Beznadziejny z ciebie kumpel, skoro nawet nie wiesz, czy ma dziewczynę – oznajmił, kręcąc głową. 
        Czy Aleks miał dziewczynę? Nigdy nic nie wspominał i szczerze mówiąc Maks w to wątpił. Wyglądał raczej na takiego, co wyrywa co chwilę inną. Maks nie był w stanie nawet wyobrazić sobie Aleksa szepczącego czułe słówka do jakiejś laski, mówiącego do niej pieszczotliwie „myszko” albo „żabko”. Nie, sama wizja była absurdalna. 
        – Nie ma – mruknął w końcu, przewracając oczami. – Ale na pewno nie będziemy go swatać z moją siostrą – zastrzegł. – Ani w ogóle z nikim, bo w przyszły weekend muszę jechać do Sulejówka. 
        – Po co? – zapytała Ewelina podejrzliwie.
        Tak naprawdę wcale nie musiał. 
        – Bo… – zawahał się zaledwie przez sekundę. – Bo obiecałem Wiki, że pomogę jej malować pokój. 
      To nie było do końca kłamstwo. Jego siostra rzeczywiście poprosiła go, żeby jej pomógł, ale Maksowi nie chciało się jechać w tym celu do rodziców, więc w końcu oświadczyła, że był beznadziejny i że sama to zrobi. Teraz może rzeczywiście weźmie się za to malowanie, dzięki czemu jego siostra znowu będzie go lubić przez jakieś piętnaście minut. 
   Cholera, najwyraźniej będzie musiał pojechać do Sulejówka. No cóż, to i tak brzmiało lepiej niż obserwowanie, jak Ewelina próbuje przekonać Aleksa do wdzięków swojej kuzynki. Może i był na niego zły, ale nie zamierzał skazywać go na taki koszmar. Nie był aż tak okrutny.
       – Boże, ja bym się wręcz bała jechać teraz do Sulejówka – powiedziała Klaudia, wyraźnie się wzdrygając, a Maks spojrzał na nią pytająco. – Nie słyszałeś? – zdziwiła się. – Zabili faceta w lesie pod Sulejówkiem, jak się jedzie na Warszawę. Tam, gdzie kiedyś był ten poligon wojskowy. 
        Maks pokiwał powoli głową, czując się nieco surrealistycznie. 
        – Coś mi się obiło o uszy – przyznał, mając wrażenie, że słyszy własny głos z oddali. 
       – Ja też coś słyszałam – powiedziała Ewelina, nagle się rozbudzając. – Ale czy to nie były jakieś… no wiecie, mafijne rzeczy? Jakaś zemsta czy coś w tym stylu? Normalnym ludziom raczej nic z tej strony nie grozi, o ile nie wpieprzasz się w ich sprawy to jesteś bezpieczny – dodała z przekonaniem. 
        O ile nie wpieprzasz się w ich sprawy to jesteś bezpieczny – odbiło się echem w głowie Maksa. 
      – Nigdy nie wiadomo – stwierdziła Klaudia. – Czasami to może być kwestia przypadku, a mi wystarczy świadomość, że po mieście chodzą ludzie z bronią… 
       – Daj spokój, mała – rzucił Robert, wyraźnie zgadzając się z Eweliną. – Facet dostał kulkę w łeb, bo zadał się z niewłaściwymi ludźmi. Gangsterka zawsze działała w Warszawie, ale oni mają swój świat i swoje zabawki. Nas to nie dotyczy… 
      – Przepraszam na chwilę – powiedział nagle Maks, wstając gwałtownie od stołu. Miał wrażenie, że jego serce zaczęło bić dwa razy szybciej i miał cholerną nadzieję, że nie był aż tak blady, jak się czuł. Pozostali może i sprawiali wrażenie lekko zaskoczonych, ale nikt nie skomentował, kiedy Maks w pośpiechu poszedł do łazienki. 
       Przemył twarz wodą, w myślach każąc sobie się uspokoić. Oni niczego nie wiedzieli, nie mogli wiedzieć, a on swoim zachowaniem jedynie wzbudzał podejrzenia. Musiał zachować spokój. Musiał nie reagować. Musiał zachowywać się, jakby rozmawiali o pierwszej lepszej ciekawostce. 
        Wrócił do salonu, odruchowo zerkając na telefon. Aleks nadal się nie odezwał. 
        – Co ty tak sprawdzasz ten telefon? – zapytała Klaudia, kiedy Maks usiadł z powrotem przy stole.
       – Daj spokój, kotek, przecież nie odezwie się już dzisiaj – powiedziała Ewelina, a Maks uniósł gwałtownie głowę, no bo skąd ona niby wiedziała, że czekał na znak życia od Aleksa? 
        – Kto? – zapytał nieświadomie. 
       – No jak to kto? – zdziwiła się. – Ten facet z rozmowy kwalifikacyjnej. Czekasz na kontakt od nich, nie? – upewniła się.
      – …tak – odparł Maks rozkojarzonym tonem z ledwo wyczuwalną ulgą w głosie. Jednak nie był aż taki oczywisty. Niechętnie odłożył telefon na stół. Odkrył, że najwyraźniej nikt nie miał ochoty rozmawiać o morderstwach i temat ku jego uldze był już dawno zmieniony. Ewelina zaczęła opowiadać o swojej pracy, o której Maks słuchał bez przerwy i nie była zbyt interesująca, więc na moment się wyłączył. Ocknął się, kiedy zacząć dzwonić jego telefon. Zerknął na wyświetlacz, na którym migało imię Aleksa i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo był zestresowany, dopóki nie odetchnął z ulgą. 
       No chyba, że dzwonił ktoś inny z telefonu Aleksa, na przykład żeby powiedzieć, że go porwali albo coś. Jezu, czemu Aleks zawsze kojarzył mu się tylko z takimi sytuacjami? 
        – Sorry – mruknął, podnosząc telefon i wstając od stołu. 
       – Oo, zapytaj Aleksa, kiedy znowu idziemy w melanż! – zawołała Ewelina, kiedy Maks kierował się w stronę drzwi balkonowych
        – Serio, musisz wyjść na zewnątrz, żeby odebrać? – zaśmiał się Robert.
        – Wyczuwam bromance! – dodała Klaudia śpiewnym tonem.
        – I dobrze wyczuwasz – zachichotała Ewelina. – Serio, to najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek…
        Maks nie usłyszał niczego więcej, bo zamknął za sobą drzwi balkonowe i uniósł telefon do ucha. 
        – Halo? – rzucił chłodnym tonem. Pierwotna ulga przeminęła i natychmiast zastąpiła ją irytacja.
    – Przepraszam, że się przeze mnie martwiłeś. To miłe, że ci zależy – powiedział Aleks bez żadnego przywitania. Brzmiał poważnie, ale Maks wyczuwał w jego głosie cień rozbawienia. 
        – Nie martwiłem się. I nie zależy – prychnął wyniośle. – Chciałem tylko upewnić się, że żyjesz.
        Aleks przez moment nie odpowiadał. 
        – Zdajesz sobie sprawę z tego, że chęć dowiedzenia się, czy ktoś żyje jest integralną częścią martwienia się? – zapytał w końcu retorycznie, a Maks przewrócił oczami. Czy on naprawdę kiedykolwiek pomyślał, że z tym gościem miło się rozmawiało? Miał ochotę burknąć jakieś obrażone „nieprawda”, ale miał świadomość tego, jak dziecinnie by to zabrzmiało.
     – Nie wiem, czy chcę wiedzieć, czym byłeś taki zajęty – odparł w zamian. Bo czym mógł być zajęty? Kradzieżami, rozbojami, kolejnymi morderstwami? 
        Nie był pewien dlaczego, ale miał ochotę być dla Aleksa tak wredny, jak tylko się dało. 
       – Musiałem się uczyć – wyjaśnił krótko Aleks, a Maks początkowo miał wrażenie, że się przesłyszał, ale nie, Aleks dokładnie to powiedział. Że musiał się uczyć. Żartować mu się zachciało? 
       – To najgorsza wymówka, jaką mogłeś wymyślić – prychnął Maks. – Słuchaj, jak nie chcesz mówić to nie… 
      – Nie, naprawdę musiałem się uczyć. Sorry – powtórzył Aleks, a Maks zmarszczył brwi. Cholera, brzmiał całkiem poważnie i jakby rzeczywiście było mu przykro, więc może zwyczajnie… mówił prawdę? To w końcu nie było tak, że Aleks zawsze kłamał. Tylko zwykle.
      – Ty… studiujesz? – zapytał ze zdumieniem. Nie był pewien, dlaczego aż tak go to zaskakiwało, w końcu Aleks w rozmowie sprawiał wrażenie stosunkowo inteligentnego, ale z jakiegoś powodu kompletnie nie wyobrażał go sobie jako studenta.
        – Jeszcze nie. Ale może kiedyś będę – odparł spokojnie Aleks. Zanim Maks zdążył dopytać, co to znaczyło, kontynuował: – Najpierw muszę zdać maturę. 
        Minęło kilka sekund, zanim te słowa dotarły do Maksa i na dobre zagnieździły się w jego umyśle. 
        – Pierdolisz – wyrwało mu się kompletnie niekontrolowanie. – Jesteś jeszcze w liceum? Serio
        – Mm, serio – przyznał Aleks, zaczynając brzmieć na nieco poirytowanego. – A co, to takie dziwne? 
       – Tak – odparł Maks bez odrobiny zastanowienia. – Ale… robisz teraz maturę, czyli… to znaczy, że jesteś pełnoletni, nie? 
       Bo to by dopiero dodało całej sytuacji hardkorowości. Wtedy wyszłoby na to, że Maks przekimał w swoim mieszkaniu nieletniego świadka morderstwa.
      – Tak, jestem pełnoletni, dziękuję bardzo, pierdol się – wycedził Aleks. – Od całych czterech miesięcy – dodał niewinnie po chwilowym zastanowieniu. Maks przymknął oczy. 
        Jezu, przez moment był niesamowicie przejęty faktem, że Aleks miał tylko osiemnaście lat, chociaż nie był pewien dlaczego, ale jak teraz o tym myślał… do tej pory sądził, że Aleks był po prostu młody, ale on był jeszcze praktycznie dzieckiem i krążył sobie beztrosko po miejscach zbrodni. Rany, nagle Maks z jakiegoś powodu poczuł się za niego odpowiedzialny, chociaż przecież Aleks nie był w żadnym stopniu jego problemem, prawda? 
        Gdzie, kurwa, byli jego rodzice? 
        – To dobrze – mruknął Maks, bardziej do siebie niż do niego. – Dobrze, że jesteś pełnoletni. Chociaż nadal jesteś za młody, żeby… – zawahał się, nie do końca wiedząc, co chciał powiedzieć. Żeby co? 
        – Maks? – wszedł mu w słowo mu Aleks. 
        – Co? – zapytał.
        – Zamknij się – polecił spokojnie.
       – Nie, mówię poważnie – zaprotestował natychmiast Maks. – Nie to, żebym uważał, że jakikolwiek wiek jest dobry, żeby bawić się w takie rzeczy, ale ty naprawdę jesteś za młody na... 
      – Ja też mówię poważnie. Ani słowa więcej na ten temat – wtrącił stanowczo, a Maks wiedział, że zmuszanie go do rozmowy o tym, co robił ze swoim życiem nie da żadnego efektu. Postanowił spróbować innego podejścia. 
      – Chcesz… chcesz gdzieś jutro wyjść? – zapytał ni stąd, ni zowąd, zająkując się lekko. Przez moment po drugiej stronie panowała cisza, więc dodał nieco pewniej: – Wiesz, wolę po prostu mieć cię na oku. 
        Aleks w końcu parsknął śmiechem, a Maks pogratulował sobie w duchu.
       – Jasne – prychnął tonem przepełnionym kpiną, dokładnie tak samo, jak Maks poprzednim razem. – Tylko trochę obawiam się, że skończysz w takim samym stanie, co poprzednio… 
        Maks przypomniał sobie tamtego kaca i aż się wzdrygnął. 
        – Och, nie, myślałem raczej, że moglibyśmy pójść na… lunch czy coś w tym stylu – zaprotestował, dopiero wtedy zdając sobie sprawę z tego, jak to zabrzmiało, a jego zażenowany ton wcale nie poprawiał sytuacji. Cholera, przez moment miał wrażenie, że autentycznie się zarumienił. Dobrze, że był sam.
       – Brzmi jak randka – skwitował Aleks z rozbawieniem, a Maks przymknął oczy, przerażony. Teraz będzie mu to wypominał do końca życia, a przecież to wcale nie miało tak zabrzmieć. – Czemu nie. Nigdy nie odmawiam darmowego jedzenia. 
        Okej. Chyba jednak nie było tak źle. Jak to dobrze, że Aleks potrafił żartować z absolutnie wszystkiego
        – O, a skąd pomysł, że to ja stawiam? – zapytał wyzywająco. 
       – Ty zapraszasz, nie? – odparł Aleks, zupełnie jakby to było oczywiste. – Jeśli staniesz na wysokości zadania to może nawet zaproszę cię później na drinka – dodał flirciarskim tonem, a Maks niemal widział, jak porusza sugestywnie brwiami. Zaczął się cicho śmiać, opierając się o ścianę i nie mogąc przestać. 
     – Jezu – wydyszał ze śmiechem. – To najbardziej gejowska rozmowa, jaką w życiu przeprowadziłem. Trauma pozostanie na wieki… 
        – Idź zrobić coś super-heteroseksualnego, będzie ci lepiej – poradził mu spokojnie Aleks. 
       – Na przykład? – zapytał, a Aleks już miał ochotę odpowiedzieć coś w rodzaju: „a niby skąd ja miałbym to wiedzieć?”.
       – Nie wiem, idź na siłownię? Nie wykąp się dzisiaj? Zjedz schabowego? Puknij narzeczoną? – zasugerował niewinnie, na co Maks zaczął śmiać się jeszcze głośniej. 
    – Okej, upewniłem się, że żyjesz, a teraz kończę tę rozmowę – zdecydował bez wahania. – Jesteś nienormalny. 
        – Czy to oznacza, że nie dostanę kwiatów? – zapytał Aleks z udawanym zawodem. 
        – Pa – rzucił Maks, niemal dusząc się ze śmiechu, po czym rozłączył się i pokręcił głową. Jezu, co za idiota.

16 komentarzy:

  1. Rety, rety... smsy Maksa... biedny gość xD
    Swoją drogą, bardzo mnie ciekawi, jak to będzie z tym Maksem. Wychodzi na to, że pewnie nigdy mu się wcześniej nie podobał żaden facet, nie?
    Aleks, łączę się w bólu. Matura z biologii. Eh.
    "ich wnętrza były mniej więcej tak zajmujące jak mielony kotlet" -bezcenne :D
    i to: "To znaczy jasne, kochał Ewelinę. Ale jeszcze bardziej kochał być sam." To jest niesmaowite, bynajmniej nie dlatego, że nie lubię Eweliny. Aspołeczność Maksa bardzo do mnie trafia.
    Życzę weny i pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacy oni są słodcy, to ja nawet nie. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, bo fajnie łączysz te wszystkie wątki, kryminalistyczne, komediowe, psychologiczne i romansidło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dołeczki, twink, kryminał. O matko jak ja Cię wielbię xD Chce więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, to jest idealne streszczenie tej historii. ❤

      Usuń
  4. Biedny Maks, zupełnie nie wie w co się pakuje :) Daje sobą rządzić narzeczonej, która irytuje mnie niezmiernie... ciekawe kiedy w końcu zaprotestuje, przed ołtarzem? A może Aleks uświadomi mu co nieco wcześniej? 😆 Fajny motyw z tymi mafijnymi porachunkami, co prawda gmatwasz to przeokrutnie, ale w tym cała przyjemność i dreszczyk emocji że nie do końca wiadomo o co chodzi :) Trochę mam ochotę potrząsnąć Maksem bo takie nie bycie sobą zawsze kiepsko się kończy, ale może to właśnie tak ma być że dopiero przy Aleksie zacznie czuć się prawdziwie? Podoba mi się ta historia 😀 Oczywiście nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Wesołych Świąt życzę 😚

    OdpowiedzUsuń
  5. Ich rozmowy są takie cudne, że mogłabym czytać i czytać bez końca. "Puknij narzeczoną?" - smiechłam głośno XD Dojebałaś z tym, że Alex ma 18 lat, jednak Bartek nie był tym najmłodszym. Tak się zastanawiam, ile Max ma lat? Chyba jest po stuidach, o ile dobrze pamiętam? Znowu różnice wiekowe, ale takie lubię najbardziej. Trochę głupio tak pisać na początku historii, ale już nie mogę doczekać się aż będą razem <3
    Wesołych Świąt i duuużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zaczynałam pisać bohaterowie byli plus minus w moim wieku. Widzę tendencję, że im jestem starsza tym bardziej moi bohaterowie się odmładzają... może to ja chciałabym się odmłodzić? Poza tym lubię młodych ludzi, tyle czasu na popełnianie błędów ;)
      A ile Maks ma lat? Hm... 24? Tak sądzę :P
      Wesołych świąt!

      Usuń
  6. kiedy coś nowego, kochana? uscnę, jak nie będę wiedziałą co dalej! zdecydowanie to twoje najlepsze opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubie takich gówniarzy jak Aleks :))bezczelni i aroganccy(tak to się pisze?)Maks bidoku ty będziesz miał ciężkie życie z tym małolatem hihihihi, pozdrówka Marcury po świętach,dziękuję bardzo za rozdział ,zostawiłam go sobie do przeczytania na święta i delektowałam się :))0

    OdpowiedzUsuń
  8. Co do wstępu... Jeżeli kiedykolwiek "Zejdź na ziemię" ukaże się w wersji papierowej, kupuję od razu! Nie czytuję książek po raz drugi. Nigdy. Zejdź na ziemię przeczytałam trzy razy. Ostatnio przy okazji zorientowałam się w jak bardzo podobnej sytuacji się znalazłam. Życie płata figle. Nevermind. W każdym razie, jest to jedno z najlepszych dzieł literackich, jakie czytałam, a uwierz, że bibliotekę pochłaniam na bieżąco. Każdą dostawę najpierw oglądam ja i obkładają mi te książki, które chcę przeczytać, a później zajmują się resztą. Wiec przy takiej ilości książek i opowiadań, Twoje jest jednym z dwóch w całym moim życiu, które według mnie warto było przeczytać po raz kolejny.
    Pozdrawiam ( ;

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy możemy spodziewać się rozdziału? 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tylko wyrobię się dzisiaj do 21 to pojawi się od razu, niestety jeśli nie to prawdopodobnie dopiero jakoś jutro po południu ;)

      Usuń
  10. Wkręciłam się na maksa! Bardzo fajny klimat. Jesteś cudowna <3
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ^.^

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    Max i te jego smsy ;] powinien wyluzować, bo ktoś może coś zauważyć...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. czytam rozdział za rozdziałem, mega opowiadanie

    OdpowiedzUsuń