sobota, 8 kwietnia 2017

Rozdział III: Bądź mądry i pisz wiersze

        Hej! Dzisiaj na szybko, bo tona rzeczy na poniedziałek i muszę pracować, a mam lekkiego kaca, ale w jakim stanie lepiej się pracuje? ;) Więc nie przeciągam, tylko ostrzegam, że sporo przekleństw w tym rozdziale, tak jakoś. Mam nadzieję, że się nie urazicie.
        Dzięki za wszystkie komentarze. Pod tym też się odezwijcie ;) Miłego czytania i miłej soboty ;)

     PS. Ach, i spróbuję coś zrobić z tymi potwierdzeniami, które wyskakują przy dodawaniu anonimowych komentarzy, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia, jak to zrobić. Jakieś pomysły?






Rozdział III 


Bądź mądry i pisz wiersze





     Maksa obudziło uczucie, jakby coś próbowało rozłupać mu czaszkę i przeraźliwy ból w karku. Próbował otworzyć oczy, ale natychmiast tego pożałował. Jezu, nie pamiętał, kiedy ostatnio miał takiego kaca. Dlaczego miał kaca? 
       Gdyby bolała go sama głowa to jeszcze byłoby pół biedy. Bolał też kark i plecy, i w ogóle cały był jakiś taki wygięty. Na domiar złego coś wbijało mu się między żebra. Uchylił z trudem powieki. Och, to była stopa Aleksa. A w zasadzie pięta. Cholerna pięta Aleksa wbijała się między jego cholerne żebra, a cała reszta Aleksa leżała rozwalona na większości kanapy, zostawiając Maksowi zaledwie skrawek. Zamierzał właśnie powiedzieć coś na ten temat, ale z jego ust wydobyło się jedynie głuche stęknięcie. 
        – Czego się drzesz? – mruknął sennie Aleks, a Maks miał ochotę spojrzeć na niego z oburzeniem, bo czy on się niby darł? Ale ostatecznie tego nie zrobił, bo każdy ruch za bardzo bolał. 
       – Wbijasz mi stopę w żebra – poinformował go jedynie, próbując nadać swojemu głosowi oschły ton, ale był zbyt zachrypnięty, żeby to zadziałało. Aleks przez chwilę nie odpowiadał i Maks już myślał, że nie doczeka się żadnej reakcji. 
        – Nie moja wina, że śpisz na mojej kanapie – wymamrotał w końcu, wyraźnie nie zamierzając się poruszyć ani teraz, ani nigdy. Maks zmarszczył brwi. 
        – Przepraszam, twojej kanapie? – powtórzył z niedowierzaniem. 
        – No mojej, a niby czyjej? – prychnął Aleks z urazą, zupełnie jakby z nich dwóch to on miał tutaj prawo być urażony. Maks już otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale po chwili zrezygnował i z powrotem je zamknął. Kłócenie się z nim było całkowicie pozbawione sensu, a Maks szczerze mówiąc nie miał za bardzo siły na do niczego nieprowadzące dyskusje. Dźwignął się do pozycji siedzącej i zacisnął powieki, kiedy zakręciło mu się w głowie. 
      – Czy mógłbyś… choć odrobinę przesunąć dupsko? – zapytał możliwie uprzejmie. – Czy za dużo wymagam? – dodał konwersacyjnym tonem, łapiąc jego nogi i zrzucając je z siebie niedelikatnie. Aleks westchnął, zupełnie jakby z nich dwóch to Maks był tym irytującym i uniósł się niechętnie. 
       – Sporo wymagasz – mruknął z niezadowoleniem. – I śmierdzisz jak cysterna wódki – dodał, marszcząc nos. 
        – Ty za to pachniesz fiołkami – prychnął Maks, urażony. 
        – O, dzięki. To miłe – rzucił beztrosko Aleks, udając, że nie wyczuł ironii. Maks przewrócił oczami. 
      – Co się wczoraj w ogóle stało? – wymamrotał zbolałym tonem, na co Aleks spojrzał na niego z czymś podejrzanie przypominającym dezaprobatę. 
      – Sponiewierałeś się, to się stało – poinformował go suchym tonem, jedynie jeszcze bardziej go tym irytując, bo co on sobie myślał, że mógł mu prawić kazania? 
       No dobra, Maks sam wiedział, że to prawdopodobnie nie była najmądrzejsza rzecz, jaką zrobił w ostatnim czasie. 
        – Czemu to zrobiłem? – zapytał sam siebie ze zdumieniem, autentycznie nie rozumiejąc, jak mogło do tego dojść. 
     – Sorry, ja już tak działam na ludzi, że widzą mnie i mają ochotę się upić – oznajmił Aleks, wstając niepewnie na nogi. Maks wręcz przeciwnie, wyrwało mu się kolejne zbolałe westchnienie i z powrotem się położył. 
       – Świetnie – mruknął. – Dlaczego nie umierasz? – zapytał po chwili z wyraźną pretensją w głosie, a Aleks odwrócił się i spojrzał na niego z zaskoczeniem. 
      – Przepraszam? – odparł pytająco, po czym pokręcił głową ze śmiechem. – Ale to nie ja wlałem w siebie wczoraj siedemnaście różnych alkoholi – zauważył. Maks skrzywił się. 
        – Piłem cały czas shoty – zaprotestował słabo. Aleks uniósł brwi z politowaniem. 
       – Tak, które są zrobione z różnych rzeczy – poinformował go takim tonem, jakiego używa się w stosunku do małego dziecka. 
      – Ale wypiłeś tyle samo, co ja… – zajęczał Maks, chowając twarz w dłoniach i nadal nie mogąc się z tym pogodzić. – Zrób mi kawę – zażądał. 
      – Nieprawda, pod koniec opuszczałem co drugą kolejkę, ale byłeś tak najebany, że nie zauważyłeś – oznajmił z uśmieszkiem zadowolenia, podchodząc pewnie do ekspresu, ale kiedy już do niego dotarł zawahał się i obejrzał przez ramię, patrząc przepraszająco na Maksa, który przewrócił oczami, samemu zwlekając się z kanapy. Naprawdę musiał nauczyć Aleksa obsługiwać ten ekspres, jeśli zamierzali dalej… Maks w zasadzie nie wiedział, co robili. Jeśli zamierzali dalej się kumplować? Nie był pewien, czy to było odpowiednie określenie. 
        – Czemu nie kazałeś mi przestać? – zamarudził, uparcie ciągnąc poprzedni temat. 
      – A co ja jestem, twoja niańka? – zdziwił się Aleks. – Chciałem sprawdzić, ile wytrzymasz – dodał beztrosko, szczerząc zęby i wzruszając ramionami. – Wiesz, uratowałbym cię, gdybyś miał zatrucie alkoholowe czy coś. 
        – Rany, dzięki – mruknął ironicznie Maks, włączając ekspres. – Jesteś naprawdę niezastąpiony. 
        – Wiem – odparł nieskromnie Aleks. – Taka już dobra ze mnie dusza. 
     – Powtarzasz się – zauważył sucho Maks, czując, jak jego humor zaczyna się gwałtownie pogarszać. Na moment udało mu się zapomnieć o tym, w jakich okolicznościach on i Aleks faktycznie się poznali. Przez chwilę rzeczywiście byli zwykłą parą kumpli, którzy wypili wczoraj trochę za dużo, ale ta chwila właśnie przeminęła. – Cały czas to powtarzasz. Naprawdę jesteś dobrą duszą? – zapytał bez owijania w bawełnę. Przez twarz Aleksa przemknął jakiś cień, ale szybko go ukrył i zaczął z powrotem sprawiać wrażenie tak pogodnego, jak tylko się dało, będąc na kacu. 
      – Czy te oczy mogą kłamać? – zapytał niewinnie, odwracając się do niego i mrugając przesadnie, a Maks spojrzał posłusznie. Dziwne, wcześniej wydawało mu się, że były brązowe, ale w dziennym świetle były jednak bardziej zielone. 
      – To nie zadziała, bo tak się składa, że wiem, że te oczy mogą kłamać – odparł surowo. Aleks parsknął śmiechem. 
       – No wiesz co? Naprawdę myślisz, że bym cię okłamał? – zapytał zranionym tonem, a Maks przyjrzał mu się uważnie, przypominając sobie wszystko, co Aleks powiedział mu i nie powiedział o tym wieczorze, kiedy się poznali. 
        – Myślę, że tak – odparł prosto z mostu. Przez moment Aleks wpatrywał się w niego bez wyrazu. 
      – I masz rację – przyznał cicho, odwracając wzrok, a Maks poczuł, jakby w pokoju nagle zrobiło się odrobinę zimniej. 
    Nie mógł go rozgryźć. Nie potrafił do końca wyczuć tego faceta. Niby się zakolegowali, niby się przekomarzali, ale było jednak między nimi coś dziwnego, jakiś dystans, jakaś taka ciągła ostrożność. Głównie to Aleks narzucał taką dynamikę, ale Maks trochę też. Zupełnie jakby… jakby ani na moment nie był w stanie się przy nim do końca wyluzować. 
        Aleks odchrząknął. 
        – Strasznie fajnie, że to ustaliliśmy – podsumował beztrosko, udając, że jego ściemnianie na każdym kroku nie było czymś, czym należałoby się przejmować, po czym otworzył lodówkę. – Mogę to zjeść? – spytał, wyciągając z niej jogurt i unosząc go w pytającym geście. Maks z jakiegoś powodu miał ochotę się roześmiać, ale ostatecznie tylko pokręcił głową. 
       – Możesz – odparł, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Temperatura z powrotem się podniosła. Maks podał mu kubek kawy, zabierając się za robienie kolejnej. 
      – Dzięki – rzucił Aleks z pełnymi ustami, po czym westchnął cierpiętniczo. – Serio, Maks, zamierzasz kiedyś umyć zęby? Nie to, że się czepiam, ale… fuj – dodał znacząco, a Maks w odpowiedzi jedynie zmierzył go krzywym spojrzeniem, choć tak naprawdę trochę się zawstydził. Wyminął go bez słowa, kierując się do łazienki.
      Przyglądał się swojemu lustrzanego odbiciu szczotkującemu zęby. Z pewnością zdarzało mu się wyglądać lepiej. Włosy odstawały mu we wszystkich kierunkach, a włosy Maksa miały to do siebie, że jeśli się ich nie uczesało, upodabniały go do mopa. Ból głowy odbijał się na jego twarzy w postaci wielkiej zmarszczki na czole. Spojrzenie miał przekrwione i rozmyte, jakby ktoś wydłubał jego prawdziwe oczy i zastąpił czymś zupełnie niepodobnym do oczu. Stał tak, myjąc bezmyślnie zęby jednostajnym ruchem i obserwując w lustrze, jak Aleks wchodzi do łazienki, przechodzi obok niego, wyciska sobie odrobinę pasty na palec, pochyla się nad umywalką, nabiera wody w usta i głośno gulgocze, a potem wypluwa ją i wychodzi, jakby nigdy nic. Maks uśmiechnął się do siebie, bo jakiś taki ten obrazek wydał mu się sielski i domowy. 
      A potem przypomniał sobie, że to był Aleks i jego wewnętrzny głos zaczął wrzeszczeć, że to nie był jego przyjaciel. Wczoraj w końcu sam to powiedział. Nie byli przyjaciółmi i przecież Maks nigdy nawet nie chciał żadnego przyjaciela, więc dlaczego prowizoryczne mycie zębów w wykonaniu Aleksa wywoływało na jego twarzy cholerny uśmiech? 
        Nie przywiązuj się – nakazał sobie w duchu. – Dzieciak może równie dobrze na dniach trafić do pierdla. 
        Wrócił do salonu i do swojej kawy, zerkając kątem oka na swojego gościa, który z powrotem rozwalił się na kanapie i pisał coś na telefonie. 
      – Okej, to o co chodzi z tobą i z Eweliną? – rzucił zupełnie randomowo, nawet nie odrywając wzroku od ekranu. Maks zatrzymał się wpół ruchu i zamrugał zaskoczony. 
        – Jak to o co z nami chodzi? – zapytał, marszcząc brwi. Aleks wzruszył ramionami. 
        – Tak jakoś… nie mogę was wyczuć. Czemu jesteście razem? Kochasz ją czy z przyzwyczajenia? – zapytał, w końcu unosząc głowę i przyglądając mu się uważnie. Maks poczuł się niezręcznie pod tym spojrzeniem. – I oświadczyłeś się, bo jesteś zakochany do szaleństwa czy dlatego, że po jakimś czasie po prostu wypada? 
        Kurwa – pomyślał Maks. – Tu mnie ma. 
      A w ogóle to kto, do cholery, zadawał obcym ludziom takie pytania? To nie była jego sprawa, więc Maks natychmiast przeszedł w tryb defensywny. 
        – O co ci chodzi? – obruszył się. – Skoro się oświadczyłem to najwyraźniej miałem powód… 
        – Jakoś nie jestem przekonany – przerwał mu Aleks z zastanowieniem. 
       – Gówno mnie obchodzi, czy to cię przekonuje – prychnął Maks, coraz bardziej wkurzony. – Kim ty w ogóle myślisz, że jesteś, żeby oceniać mój związek…? 
      – Sorry – skapitulował natychmiast Aleks, unosząc pokojowo dłonie. – Po prostu jesteście dziwną parą. Ona się ciebie ciągle czepia, a ty jej ciągle unikasz… 
      – Wiesz, jesteśmy już razem naprawdę długo i… – wtrącił Maks bez przekonania, zastanawiając się, dlaczego w ogóle się tłumaczył. 
    – …więc tak się tylko zastanawiałem – dokończył Aleks, wzruszając ramionami, a Maks zmierzył go niechętnym spojrzeniem. 
     – To nie zastanawiaj się nad rzeczami, które cię nie dotyczą – warknął. Aleks uniósł brwi z udawanym zaskoczeniem. 
        – Ty mówisz mi, żebym nie zastanawiał się nad rzeczami, które mnie nie dotyczą? – powtórzył kpiąco. 
      – Czyli co, to ma być jakaś zemsta czy coś? – zapytał Maks z niedowierzaniem. – Przecież dzisiaj nawet jeszcze o to nie zapytałem, a poza tym to zupełnie co innego niż komentowanie mojego związku… 
     – Zauważyłem – wtrącił Aleks, uśmiechając się kącikiem ust. – Jeszcze raz sorry. Po prostu mnie to zaciekawiło. Bo jesteście trochę dziwni – powtórzył, po czym dodał z zastanowieniem: – Chyba napiszę o was… 
        Maks uniósł brwi i dopiero po chwili mu się przypomniało. 
        – O Jezu, mówiłeś poważnie, że piszesz wiersze? – zapytał z obawą. – Wiesz, jakie to banalne? 
        Aleks wzruszył ramionami kompletnie nieprzejęty. 
        – Piszę teksty – poinformował go sucho. – A potem podkładam pod nie bit. 
        Maks przez dobre kilka sekund wpatrywał się w niego bez słowa. 
     – Czyli rapujesz? – upewnił się. Nie był pewien, dlaczego aż tak bardzo go to zdumiewało. W jakiś pokręcony sposób to do niego pasowało, choć Maks nie potrafił wytłumaczyć czemu. 
       – Nazywaj to jak chcesz – prychnął Aleks, uśmiechając się z satysfakcją.
      – Tak to się właśnie nazywa – nie zgodził się Maks, nie wierząc w to, że ten gość potrafił kłócić się dosłownie o wszystko, nawet o najbardziej oczywiste rzeczy na świecie. – To znaczy ty najwyraźniej nazywasz to poezją – dodał nieco złośliwie, a Aleks spojrzał na niego z urazą. 
      – Bo to jest poezja – podkreślił wyniosłym tonem. – W dzisiejszych czasach nie ma niczego, co byłoby bardziej poezją niż rap. Cóż to innego jak nie poezja śpiewana? 
        Maks już otworzył usta, żeby się nie zgodzić, ale nie wydobyło się z nich żadne słowo. 
      – W sumie to nie wiem – przyznał niechętnie, nadal sprawiając wrażenie sceptycznego, choć z drugiej strony nie mając za bardzo żadnego argumentu, bo nie wiedział niczego o rapie. Kompletnie niczego. Chyba nie znał żadnego rapera nawet z imienia… czy tam pseudonimu. Ani jednego. Zerknął na Aleksa, który właśnie marszczył brwi, całkowicie pochłonięty swoim telefonem. – Mogę posłuchać? – zapytał z umiarkowanym zainteresowaniem. Aleks uniósł głowę i przez moment wpatrywał się w niego rozkojarzonym wzrokiem, przez co Maks miał wrażenie, że zapomniał, o czym rozmawiali.
       – Następnym razem – obiecał, w końcu się otrząsając, po czym zerwał się z kanapy. – Teraz muszę lecieć – dodał, a jego komórka zawibrowała w tym samym momencie. – No, już schodzę – rzucił do telefonu, po czym rozłączył się, nie czekając na odpowiedź. Maks poderwał się z miejsca. 
        – No dobra, to… zgadamy się, nie? – upewnił się, nagle z jakiegoś powodu czując się zakłopotany. 
       – No jasne – odparł Aleks, wyglądając, jakby myślami był już daleko stąd. Przez chwilę sprawiał wrażenie nieco zakręconego, bez zastanowienia poszedł do korytarza, po czym zawahał się, zawrócił do salonu i spojrzał z zastanowieniem na Maksa, który uniósł pytająco brwi. – Wiesz, zostawiłem ostatnio coś u ciebie. Ale już to zabieram – zapewnił go, przechodząc przez salon w kilku krokach, zanim Maks w ogóle zdążył zorientować się, co się dzieje. Obserwował bezradnie, jak Aleks kuca obok kanapy, wsuwa pod nią dłoń i przez chwilę maca na oślep, aż w końcu wyciąga coś zawiniętego w zwykłą foliową reklamówkę. Wyprostował się, a Maks zrobił krok w jego kierunku. 
       – Co to jest? – warknął, w głowie przechodząc przez wszystkie najgorsze scenariusze. Broń? Chyba za małe. Narkotyki? Cholera, czy to było nie w porządku z jego strony, że zawsze podejrzewał Aleksa o najgorsze? Nie, natychmiast zdecydował, że nie było. W końcu miał do tego wszelkie powody. 
        – Nic – mruknął Aleks, kompletnie go zbywając i wracając do korytarza. Maks uparcie podążył za nim. 
      – To coś było w moim mieszkaniu – podkreślił, starając się brzmieć stanowczo, choć tak naprawdę im dłużej mierzył zawiniątko podejrzliwym spojrzeniem, jakby w każdej chwili mogło wybuchnąć, tym bardziej był wystraszony. – Pokaż mi, co to jest – zażądał. Aleks przewrócił oczami. 
        – Robisz z igły widły – prychnął. – To nic. Nie teraz. 
        – Potem mi powiesz? – upewnił się Maks, brzmiąc, jakby nie wierzył mu ani przez moment. 
       – Nie – przyznał prosto z mostu Aleks, uśmiechając się bez skruchy. Założył adidasy i już otworzył drzwi, kiedy Maks wyszedł przed niego, zatrzasnął je i korzystając z jego chwilowej dezorientacji wyrwał mu reklamówkę z ręki. Aleks odwrócił się, patrząc na niego z irytacją. 
       – Jezu, Maks – rzucił zmęczonym tonem, ale chyba się poddał, bo nawet nie próbował mu jej z powrotem wyrwać, obserwował jedynie w ciszy, jak Maks wyciąga z reklamówki brązowy, skórzany portfel, otwiera go i wyjmuje dowód osobisty. Telefon w kieszeni Aleksa znowu zaczął wibrować. 
        – Piotr Rogowski? – przeczytał Maks, unosząc pytająco wzrok. Aleks dokładnie widział moment, w którym z pełną mocą dotarło do niego, czyj dowód trzymał w ręce. – Kurwa, Aleks, co się dzieje… – urwał słabo, nawet nie formułując tego jako pytania. Aleks westchnął z rezygnacją. 
        – Nic – oświadczył stanowczo. – Tutaj nikt by go nie znalazł, a nie mogłem wziąć go ze sobą… 
        – Bo? – zapytał Maks, unosząc brwi i wyraźnie czekając na wyjaśnienia. 
    – Bo musiałem porozmawiać z policją – odparł z niewinnym uśmiechem. To znowu nie był ten miły, aleksowy uśmiech, tylko ten nieprzyjemny, który sprawiał, że Maksowi przechodził dreszcz po plecach. – Czy nie tego właśnie chciałeś? – dodał kpiąco, po czym wyciągnął wyczekująco rękę. Maks powoli, odrętwiałymi dłońmi schował dowód z powrotem do portfela, a portfel do reklamówki. Aleks wyrwał mu ją z ręki, mierząc go niechętnym spojrzeniem. – Nie zawracaj sobie tym głowy, Maksiu – rzucił prześmiewczym tonem, po czym wyszedł bez słowa i zbiegł po schodach. Otworzył drzwi do klatki i ruszył chodnikiem w stronę parkingu, odruchowo unosząc głowę. Tak jak się spodziewał Maks obserwował go z balkonu, a kiedy zorientował się, że Aleks patrzy, wycofał się pod samą ścianę, najwyraźniej nie chcąc, żeby go zauważył. Aleks parsknął śmiechem i pokręcił głową, bo Maks byłby naprawdę beznadziejnym szpiegiem, po czym pomachał mu wesoło, podszedł do czerwonego Forda i otworzył drzwi od strony pasażera. 
       – O co, kurwa, chodzi z tym snobistycznym zamkniętym osiedlem? – zapytał facet siedzący za kierownicą, wyciągając głowę i gapiąc się na balkon, na którym jeszcze chwilę wcześniej stał Maks, po czym przeniósł niechętny wzrok na Aleksa. – Już myślałem, że ci się adresy pojebały. I co to za typ, że mu machasz jak idiota? Twój nowy kochaś? – zapytał kpiącym tonem. Aleks uniósł brwi, kompletnie niewzruszony. 
       – Jeszcze nie – podkreślił, unosząc kącik ust i sprawiając wrażenie nadmiernie zadowolonego z siebie. Facet skrzywił się. – Ale pracuję nad tym – dodał, wzruszając ramionami i bezceremonialnie opierając buty o tapicerkę. Spojrzał na kierowcę wyzywająco. – A co, tak cię interesuje moje życie seksualne? – dodał z niewinnym zaskoczeniem. 
        – Jezu, Aleks, chcesz, żebym się porzygał? – prychnął z obrzydzeniem. 
    – Poza tym wiesz, Kostek, naprawdę mógłbyś okazać trochę wdzięczności… – kontynuował Aleks, kompletnie ignorując obelgę.
    – Wdzięczności? – powtórzył Kostek z niedowierzaniem. – Za co miałbym być wdzięczny, za to, że wpierdalasz się w gówno, od którego powinieneś trzymać się z daleka? Czy za opowiadanie bajek psom? 
        Aleks przez chwilę milczał, nie patrząc na niego. 
      – Jedno i drugie – odparł ostatecznie. – Jak wszystko dobrze pójdzie to nigdy nawet nie powiążą tego z tobą… 
        – A jak pójdzie źle to pójdziesz siedzieć za składanie fałszywych zeznań – mruknął Kostek, wchodząc mu w słowo. 
    – Nie, wtedy po prostu wyjdzie na to, że się myliłem, no ale przecież powiedziałem im wszystko, co wiedziałem – oznajmił Aleks przesadnie niewinnym tonem, chociaż zdradzał go kpiący uśmieszek na ustach. – A za to nikt jeszcze nie trafił do pudła – dodał z satysfakcją, ale Kostek i tak pokręcił głową. 
        – Nadal mi się to, kurwa, nie podoba – oznajmił, wyraźnienie nieprzekonany. 
       – A, właśnie, mam dla ciebie prezent – przypomniał sobie Aleks, otwierając reklamówkę. Kostek zmierzył jej zawartość podejrzliwym spojrzeniem. 
       – Co to jest? – zapytał, marszcząc brwi. Aleks wiedział, że Kostek był podejrzliwy z natury i we wszystkim doszukiwał się spisku przeciwko sobie. To nie było dla niego nic nowego. 
        – Portfel – oznajmił beztrosko. 
        – Widzę, kurwa, że to portfel – warknął Kostek zniecierpliwionym tonem. – Czyj? 
        – Rogala – odparł, wzruszając ramionami i rzucając go między siedzenia. – Zrób sobie z nim co chcesz. 
       – Zdążyłeś mu jeszcze portfel zajebać? – zdumiał się Kostek. – Kurwa, kiedy? Byłem tam przecież przez cały czas! – dodał z niedowierzaniem. Aleks wzruszył ramionami, wyglądając na przesadnie zadowolonego z siebie. 
        – Talent – stwierdził nieskromnie z uśmieszkiem satysfakcji. 
       – Świetnie, kurwa – zaklął Kostek, kręcąc głową. – Podobno miałeś być super-mądry i zostać prawnikiem albo lekarzem, albo, kurwa, jednym i drugim, przynajmniej wszyscy twoi nauczyciele tak nam wciskali, jak byłeś gówniarzem. Myślałem, że w końcu w tej rodzinie ktoś będzie sobą coś reprezentował. A ty masz, kurwa, talent do podpierdalania ludziom portfeli… 
     – To nie tak, że będzie go jeszcze potrzebował – zaprotestował Aleks kompletnie nieprzejętym tonem. Kostek przez chwilę się nie odzywał. 
        – Jest tam coś ciekawego? – zapytał w końcu, nie mogąc się powstrzymać, choć wyraźnie wbrew sobie. 
        – Było – odparł Aleks, nie patrząc na niego i uśmiechając się do siebie. – Już nie ma. 
        Kostek zmierzył go wątpliwym spojrzeniem. 
        – Mam nadzieję, że wiesz, co robisz – mruknął tylko. Przez kilka minut żaden z nich się nie odzywał. Minęli rondo Wiatraczna, aż w końcu Kostek zatrzymał się pod jedną z kamienic. – Dobra, wypierdalaj – rzucił, po czym dodał zmęczonym tonem: – I, kurwa, Aleks… trzymaj się z daleka od tego gówna. Idź od razu do domu, sprawdź, co ze starą i trochę się przyczaj chwilowo. Przyczaj, czyli nie jedź do centrum i nie napierdol się do nieprzytomności, zwracając na siebie tyle uwagi, ile się, kurwa, da – warknął. 
        – Sorry, mam dzisiaj randeczkę – odparł Aleks, wzruszając ramionami. – Jak mnie wkurwi to będę musiał się w zamian napierdolić… 
        – Kurwa, jeszcze jeden? – zapytał, wyraźnie nie wiedząc do końca, co o tym sądzić. 
        – Nie – odparł krótko Aleks, otwierając drzwi. 
       – Nadal Wincent? – strzelał dalej Kostek, po czym przewrócił oczami. – Jak nadal się ruchasz z Wincentem to na chuj ci ten frajer z Ochoty? – prychnął, a Aleks w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął. 
        – Po prostu jesteś zazdrosny, że zaliczam więcej niż ty – stwierdził z przekonaniem. Kostek skrzywił się. 
      – A ty po prostu jesteś debilem, któremu wydaje się, że gangsterka to jest zabawa do lansowania się po mieście – warknął. – Więc jeśli już musisz jechać na drugą stronę to głowa nisko i jakby cię tam nie było, jasne? – upewnił się ostrzegawczym tonem. – I Chryste, Aleks… przestań, kurwa, trąbić o takich rzeczach, bo naprawdę nie chcę w głowie obrazu jakiegoś oblecha, który jebie w dupę mojego młodszego brata. No kurwa nie, mam swoje granice – dodał, przymykając oczy prawdopodobnie po to, żeby pozbyć się tej wizji. Aleks zrobił oburzoną minę. 
     – Czemu od razu oblecha? Myślisz, że mam aż tak zły gust? – zapytał zranionym tonem, po czym uśmiechnął się kpiąco i wysiadł z samochodu. 
       – Tylko grzecznie, młody – polecił Kostek, wychylając się, a kiedy Aleks zatrzasnął drzwi, westchnął i ruszył dalej. 


*** 


      Maks znowu nie wiedział, co ze sobą zrobić i zaczynał traktować to jak swój nowy naturalny stan. Już prawie udało mu się przestać o tym myśleć. Prawie. A teraz wszystko zjebało się jeszcze bardziej, bo do tej pory nie miał jednak całkowitej pewności, że Aleks był zamieszany w tę całą sprawę. Wszystko na to wskazywało, ale Maks nie wiedział na pewno, równie dobrze to mógł być jakiś gigantyczny, kosmiczny zbieg okoliczności. Tyle że teraz już wiedział, bo Aleks miał pieprzony portfel pieprzonej ofiary. Miał jego portfel i zostawił go w Maksa mieszkaniu. Gdyby przyszła do niego policja, gdyby cokolwiek przeszukiwali… Maks wiedział co prawda, że to było bardzo mało prawdopodobne, bo przez całe jego życie nie było sytuacji, w której miałby do czynienia z policją, ale… ale gdyby to się stało to znaleźliby w jego mieszkaniu portfel zamordowanego faceta. Zamordowanego. Kurwa, to go stanowczo przerastało. 
       Kto mógł mieć w posiadaniu portfel ofiary zabójstwa? Odpowiedź nasuwała się sama, ale Maks bardzo nie chciał przyjąć jej do wiadomości. Po prostu nie. Wszystko w nim zdecydowało już, że Aleks tego nie zrobił. Za każdym razem, gdy Maks myślał, że była taka możliwość, każda komórka w jego ciele się buntowała, więc chyba nie mógł się aż tak mylić, prawda? Zatem żył w przekonaniu, że Aleks był niewinny – a w zasadzie wierzył w to, że Aleks był niewinny – i w związku z tym nie poszedł na policję, żeby na niego nakablować – no i może odrobinę dlatego, że nie chciał skończyć tak, jak ten cały Piotr. Ale niekablowanie na niego nie oznaczało, że od razu musiał się z nim kumplować. Wiedział, że wręcz nie powinien, bo to było jak idiotyczne podlatywanie do żarówki. Tyle że z jakiegoś powodu chciał i nie był w stanie zdecydować, czy przyciągał go jedynie ten przyjemny dreszczyk adrenaliny, którego jeszcze nigdy wcześniej nie czuł, czy może rzeczywiście chodziło o coś więcej. Może zwyczajnie chodziło mu o Aleksa, bo musiał przyznać, że Aleks miał swój urok, choć zwykle doprowadzał go do szewskiej pasji. Był zabawny, bezpośredni i trochę postrzelony, choć jednocześnie w pewnym sensie tajemniczy i w sumie dobrze im się rozmawiało. Biorąc to wszystko pod uwagę Aleks był właściwie całkiem przyjemną osobą do obcowania. Ale to była tylko jedna strona medalu. 
       W swojej głowie Maks prowadził własne śledztwo, w którym brakowało mu co prawda świadków, dowodów i praktycznie wszystkiego, co było potrzebne do śledztwa, ale przynajmniej pomagało mu ono to wszystko sobie poukładać. Gdyby robił tablicę z poszlakami jak na amerykańskich filmach, miałby już na niej parę punktów. Zresztą cel Maksa mijał się nieco z celem policji, bo Maksowi wcale nie chodziło o dowiedzenie się, kto zabił. Chciał jedynie odkryć, co w tym wszystkim robił Aleks. 
       Po pierwsze był portfel i Maks nie sądził, żeby świadkom morderstwa często zdarzało się przy okazji zajebać ofierze portfel. Jakoś to nie pasowało, poza tym dochodziło tu mnóstwo czynników, takich jak… potencjalna trauma? Przecież to musiałoby być traumatyczne, a Aleks ani przez moment nie sprawiał wrażenia straumatyzowanego. Co mogło zarówno oznaczać, że był po prostu z natury racjonalny, jak i że nie była to pierwsza sytuacja tego typu, w jakiej się znalazł. Druga rzecz… zakładając, że Aleks nie był mordercą, morderca musiał tam jednak gdzieś być. Gdyby Aleks przed nim uciekał to raczej nie miałby kiedy wziąć portfela, prawda? No chyba, że nie był mordercą, ale był po jego stronie. 
        Co prowadziło do kolejnej kwestii, a mianowicie do tego, że Aleks oświadczył, że rozmawiał z policją. Po co miałby to robić? Gdyby powiedział im, kto zabił, świat już by o tym usłyszał. Mógł więc podrzucić im jakiś trop albo wręcz przeciwnie, coś im nawciskać, żeby chronić prawdziwego zabójcę. Czemu miałby to robić? Na to pytanie Maks nie miał już odpowiedzi. Wiedział jedynie, że co jak co, ale ściemniać Aleks potrafił. 
       Nie był pewien, czy to do czegokolwiek prowadziło. To nie było tak, że Maks miał jakąkolwiek szansę na odkrycie, co tam się wydarzyło, o ile oczywiście Aleks sam mu nie powie, a na to raczej się nie zapowiadało. Mógł dalej udawać, że to się nigdy nie wydarzyło i mieć nadzieję, że jego udział przejdzie całkowicie niezauważony (cóż, według Aleksa nie było w tym żadnego jego udziału i prawdopodobnie miał rację, a Maks zwyczajnie przesadzał jak zawsze). Mógł też ciągnąć tę grę pozorów i dalej kumplować się z Aleksem, licząc na to, że nigdy nie nadejdzie dzień, kiedy wyprowadzą go w kajdankach. Albo mógł całkowicie o tym zapomnieć, zerwać kontakt, zepchnąć to wspomnienie na skraj swojego umysłu i już nigdy do niego nie wracać. Aż zrobiło mu się przykro na tę myśl, bo Aleks był po prostu… cholera, był chyba najciekawszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mu się przydarzyła. Próbował zmusić się do myślenia o czymkolwiek innym, ale jedyną rzeczą, o której był w stanie myśleć było to, że Aleks nie odezwał się przez cały dzień. Co zrobił z portfelem? Co, jeśli znaleźli u niego portfel, dorwali go i zamknęli w jakiejś obskurnej, ciemnej celi? Przecież w takiej celi on nie będzie nawet miał jak ułożyć sobie włosów. Poza tym Aleks był taki marudny, bezczelny i konfliktogenny, i do tego najpostawniejszy to on też nie był, na pewno nie przetrwałby w więzieniu. Co niby mógłby zrobić tym wszystkim osiłkom pragnącym jego krwi? Zarapować ich na śmierć? 
      Jezu, chyba naprawdę brakowało mu snu, bo jego myśli stawały się coraz bardziej absurdalne. A najbardziej absurdalne było to, że myślał obsesyjnie o problemach całkowicie obcego gościa, co więcej martwił się o niego zamiast myśleć o rzeczach ważnych dla jego własnego życia. O swoim ślubie. O rozmowie kwalifikacyjnej. O… 
     Kurwa, dochodziła czwarta rano, a on o jedenastej miał rozmowę kwalifikacyjną. Przez chwilę korciło go, żeby na nią nie pójść, żeby zostać tu i dalej się zastanawiać, zagłębić się całkowicie w tajemnicy zwanej „Aleks” i zignorować resztę świata. Ale znał samego siebie i wiedział, jak łatwo przychodziło mu zamykanie się i skupianie na jednej rzeczy tylko po to, żeby mieć wymówkę do odcięcia się od wszystkich pozostałych. Nie mógł sobie na to pozwolić. Zresztą… miał większe szanse na zostanie bankierem czy prywatnym detektywem? 
        Zatem jeden do zera dla rozmowy kwalifikacyjnej.

8 komentarzy:

  1. Hmm.. nie umiem pisać komentarzy dlatego dam tylko znać że jestem, czytam i podoba mi się.. szczególnie postać Maksa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Maks nie zdaje sobie sprawy w jakie Aleksowe sidła wpadł. Aleks ma już chyba co do niego plany. Dziękuję za kolejny rozdział. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh, nie lubię początków opowiadań, jeszcze nic się nie dzieje, jeszcze nic nie wiadomo. Już kocham chłopaków. Tęsknię bardzo i czekam na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochałam "Zejdź na ziemię" najbardziej na świecie, ale "Kontrapunkt" tak średnio przypadł mi do gustu. Mam wrażenie, że "Nocą nie widać tu gwiazd" będzie idealnie pośrodku i na razie zapowiada się bardzo dobrze. Czekam niecierpliwie na następne rozdziały i poprawioną, ze-bookowaną (raczej nie ma takiego słowa, ale przyjmijmy je z otwartymi ramionami) wersję "Kontrapunktu".

    Weny, kochana, i tempa takiego, jak teraz!

    XOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zapomniałam wspomnieć o tytule. Ach, ten tytuł! Od niego miękną mi kolana.

      Usuń
  5. Scena z myciem zębów była cudna. Kojarzy się z taką rutyną i jakoś tak mnie zasmuciła, jakby pokazała, że Maks to taki w gruncie rzeczy samotny gość?
    Uważam, że ilość przekleństw jest adekwatna i wręcz niezbędna do oddania takiego klimatu, jaki pewnie chciałaś oddać i jaki ci się właśnie pewnie oddać udało ;)
    I to /jeszcze/ nie Aleksa... Weź tu człowieku nie oszalej.
    Mam nadzieję, że kiedyś w przyszłości może rzucisz światło na tą twórczość Aleksa? ;)
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. No Aleks do dzieła człowieku,my tu na akcję czekamy :))Maxiu lepiej pilnuj swojego..tyłka hehe

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    coraz ciekawej tutaj, Alex jest bardzo interesującą postacią, poznaliśmy w pewien sposób jego brata, czyżby Alex miał chrapkę na Maxa?no i z tym portfelem... był przez jakiś czas sam to mógł to po cichu wyciągnąć...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń