czwartek, 25 maja 2017

Rozdział X: Chodź ze mną

        I... mamy to! Czekaliście cierpliwie i grzecznie komentowaliście, więc ja też wywiązuję się z obietnicy. Nie wiem, jak to zrobiłam (no dobra, zarwałam raptem jedną noc), ale udało się. Mówiłam, że cierpliwi zostaną wynagrodzeni? 
        Dobra, nie marnujcie czasu na ten nudny wstęp, tylko bierzcie się do czytania. Miłej zabawy! Zostawcie po sobie słówko ;)






Rozdział X

Chodź ze mną







       Maks nie miał pojęcia, co robił w tym miejscu wśród tej bandy korposzczurów. Zgodził się pójść z Eweliną na jej imprezę biurową i żałował tego od równych dwóch godzin, popijając na kanapie gin z tonikiem i próbując telepatycznie przekazywać ludziom, że nie życzy sobie, żeby do niego podchodzili. Nie rozumiał tego. Ewelina przecież kiedyś była stosunkowo normalna, była też normalna, kiedy byli sami, ale wystarczyło umieścić ją w odpowiednim środowisku i stawała się… jedną z nich. Osób, które w codziennych rozmowach po pracy nadal używały określeń takich jak ołpenspejsy i nekstepy i wszystko robili asap. Maks znakomicie się wśród nich odnalazł i dostosował do otoczenia, przed chwilą na przykład pomyślał, że musiał stąd wyjść asap. 
     Ciekawe, co robił Aleks. Ciekawe, czy myślał o nim. Ciekawe, kiedy Maks ostatecznie straci tę resztkę zdrowych zmysłów, która mu jeszcze pozostała.
      Dopił swój gin z tonikiem, krzywiąc się lekko. Miał ochotę na whisky, ale nikt nie pił whisky, a Ewelina powiedziała, że w ten sposób za szybko się upije, a musiał się dobrze prezentować, żeby ona dobrze się prezentowała. Miała rację, Maks zawsze upijał się whisky w ekspresowym tempie. Podeszła do niego od tyłu, obejmując ramionami jego szyję. 
       – I jak się bawisz? – zapytała lekko zdyszana. Była już trochę podpita. Maks dla odmiany nie był. Zmusił się do uśmiechu. 
        – Jest okej – skłamał automatycznie. Dziewczyna rozpromieniła się. 
     – Widzisz, mówiłam ci, że… – zaczęła z przekonaniem, ale nagle jakiś facet siedzący koło nich, którego imienia Maks nie pamiętał krzyknął: 
        – No w końcu!
    Maks podobnie jak cała reszta odwrócił się w stronę wejścia do knajpy, w którym stał wysoki, dobrze zbudowany gość z toną żelu na włosach w towarzystwie zgrabnej blondynki. Wszyscy zaczęli podnosić się z kanap, żeby się z nimi przywitać. Maks i jego narzeczona byli chyba jedynymi osobami, które nie ruszyły się z miejsca. Ewelina wyglądała, jakby połknęła cytrynę. 
        Po chwili chaosu i radosnych powitań przybyła dwójka w końcu do nich podeszła.
     – No cześć, piękna – rzucił typ z irytującym, zadowolonym z siebie uśmieszkiem, po czym pochylił się i pocałował Ewelinę w policzek. Maks obserwował tę scenę w milczeniu.
        – Cześć – odparła Ewelina oschłym tonem, obracając się przez ramię. – Kotku, to jest Karol – przedstawiła go beznamiętnie. – A to Maks, mój narzeczony – dodała niemal wyzywającym głosem. Facet – Karol – obrzucił Maksa szybkim, taksującym spojrzeniem. 
        – Miło mi – powiedział, cały czas głupkowato się uśmiechając. Maks miał wrażenie, że koleś był z jakiegoś powodu rozbawiony. Nie miał pojęcia, o co mu chodziło, ale wcale mu się to nie podobało. Grzecznie odwzajemnił uścisk dłoni. Ewelina nagle zaczęła sprawiać wrażenie, jakby coś przy barze niesamowicie ją zainteresowało. Wyraźnie starała się nie patrzeć na żadnego z nich. 
     Było nudno, tak nudno, jak tylko potrafi być na firmowej imprezie z ludźmi zafiksowanymi na punkcie swojej zupełnie nieinteresującej pracy i niepotrafiącymi rozmawiać o niczym innym. Maks nie był pewien, ile godzin przesiedział w tym absurdalnym miejscu z tymi pozerami, ale wiele by oddał, żeby być teraz w swoim mieszkaniu i upijać się z Aleksem butelką whisky. Przez chwilę miał ochotę do niego zadzwonić, ale zrezygnował. To nie tak, że ich stosunki się ochłodziły od tamtej pamiętnej nocy, kiedy spili się wspólnie na kanapie, ale było trochę dziwnie i udawanie, że nic się nie stało wymagało od Maksa nie lada wysiłku. Męczyło go to, męczyły go te wszystkie niedopowiedzenia, bo przecież obaj doskonale wyczuwali, co się działo. Po prostu o tym nie mówili. Maks się trochę bał, a trochę wstydził, a Aleks najwyraźniej uznał, że nie zamierza jako pierwszy zaczynać tematu. 
        Wstał z westchnieniem, postanawiając znaleźć Ewelinę, która zniknęła gdzieś kilkanaście minut wcześniej. Ostatecznie z całej tej korpobandy nadal była najbardziej strawną osobą i Maks cieszył się, że życie tak się potoczyło, że to jej się oświadczył, a nie którejś z tych pretensjonalnych biurw, które nazywała koleżankami.
      I znalazł ją, a jakże. Przy drugim wejściu z tyłu knajpy. Paliła papierosa w towarzystwie nażelowanego faceta, Karola. Wyglądał, jakby próbował jej coś wytłumaczyć. Ona wyglądała na wściekłą. Maks zatrzymał się tuż przed progiem, nawet nie mając zbytniego poczucia winy przez to, że podsłuchiwał.
      – Słuchaj, mała, nie możemy po prostu tego przegadać i zostawić, musimy od razu robić aferę… – rzucił gość ściszonym tonem, brzmiąc na zniecierpliwionego. Ewelina uniosła kpiąco brwi. 
     – Ja zostawiłam to za sobą – syknęła. – I nie odezwałabym się słowem, gdybyś nie wpadł na genialny pomysł przyjścia z tą zołzą. Jesteś, kurwa, tak bezmyślny i tak nie masz szacunku do nikogo… 
        – Ta „zołza” jest teraz moją dziewczyną – wszedł jej w słowo oschłym tonem. – Słuchaj, wyszło jak wyszło, po prostu się z tym pogódź. Nie byliśmy na wyłączność, cały czas pierdoliłaś o tym, że to tylko takie chwilowe, zanim twój chłopak wróci z Anglii. To ja miałem niby czekać na ciebie wiecznie? – zapytał z niedowierzaniem. Ewelina założyła ręce na piersi, nadal wyglądając na zezłoszczoną, ale chyba nie mając za bardzo argumentu. – Nie moja wina, że w momencie, kiedy poznałem kogoś innego ty nagle zmieniłaś zdanie i stwierdziłaś, że zamierzasz go zostawić. Wtedy już było za późno – prychnął. Ewelina zacisnęła usta i przełknęła ciężko ślinę. 
      – Nie stwierdziłam, że zamierzam go zostawić – zaprotestowała cicho. – Okej, może zastanawiałam się przez chwilę, ale… – poprawiła się niechętnie.
     – Tak to się właśnie kończy, kiedy umawiasz się przez całe życie z jedną osobą – wszedł jej w słowo drwiącym tonem, kręcąc głową. Ewelina zmierzyła go krzywym spojrzeniem.
        – …ale nie, nigdy nie zamierzałam go zostawić – zapewniła go z przekonaniem. – Nie pochlebiaj sobie, nie wygrałeś w żadnej kategorii. Jedyne, co mnie tutaj wkurwia to to, że tego samego pieprzonego dnia, kiedy rozmawialiśmy dowiedziałam się od Ady, że ty już zdążyłeś przedstawić ją wszystkim w pracy. Nawet nie miałeś jaj, żeby mi o tym powiedzieć. To było świństwo, Karol – wyszeptała natarczywie.
        Karol uniósł brwi, wyraźnie niezbyt poruszony.
        – Takie samo, jakie ty zrobiłaś jemu – skwitował obojętnie. – Karma wraca, wiesz, dziewczyno? Szkoda mi go – stwierdził nagle. Ewelina uniosła głowę, zaniepokojona. 
      – Tylko spróbuj mu coś powiedzieć – zagroziła tonem, w którym można było wyczuć nutkę paniki. Karol prychnął. 
       – Nie zamierzam mu nic mówić. To nie moja sprawa – oświadczył bez wahania. – Powiedziałem tylko, że mi go szkoda… 
       Maks uznał, że usłyszał już wystarczająco. Był trochę odrętwiały, ale myślał na tyle trzeźwo, żeby wycofać się chyłkiem i wrócić do głównej sali, uśmiechnąć się niezobowiązująco do paru osób, zabrać swoją kurtkę i wyjść głównymi drzwiami. Nawet nie zastanawiał się za bardzo, dokąd szedł, ruszył przed siebie, kierując się mniej więcej tam, gdzie wydawało mu się, że jest Ochota. Kiedyś trafi do domu. Chwilowo niezbyt się tym przejmował. 
        To nie było tak, że wszystko dotarło do niego jednocześnie. Przyswajał powoli kolejne informacje, rozdarty pomiędzy przeklinaniem Eweliny w myślach a pewnym rodzajem masochistycznego rozbawienia. Serio, biurowy romans? Czy mogła być bardziej banalna? Jeśli już musiała to mogła chociaż zrobić coś fantazyjnego. Wypróbować się jako lesbijka na przykład. I pomyśleć, że Maks czuł się winny, bo miał nieprzyzwoite myśli na temat kogoś innego, a ona od miesięcy udaje, że absolutnie nic się nie stało. Nie sądził, że Ewelina była taką dobrą aktorką, w ich związku to zawsze on był głównym ściemniaczem. A ona autentycznie rżnęła się z kimś innym za jego plecami, kiedy on studiował za granicą, a jak rozmawiała z nim przez telefon to było „kochanie, kochanie”. Gdyby nie był tak bardzo wściekły, odczuwałby niechętny podziw.
      Miał wrażenie, że jego głowa za chwilę wybuchnie od nadmiaru myśli. Musiał… musiał coś zrobić, więc ostatecznie wszedł do sklepu, kupił butelkę whisky, usiadł w parku i zaczął powoli pić, nawet zbytnio nie obawiając się konsekwencji. Dziewczyna robiła go w chuja miesiącami, miał pełne prawo się najebać. Każdy sąd go uniewinni.
     Nie był pewien, co czuł. Był rozgoryczony. Czuł się oszukany. Czuł palący wstyd, jakby ktoś brutalnie zgwałcił jego poczucie własnej wartości, ale nie był pewien, czy to były oznaki złamanego serca. Nigdy wcześniej co prawda tego nie doświadczył, ale nie wyglądało i nie pachniało jak złamane serce. Był po prostu wkurwiony, ale to nie było tak, jakby życie już nigdy nie miało mieć sensu. Chciał… chciał, żeby jakaś sprawiedliwość ją dotknęła, chciał zrobić jej to samo i o ile wiedział, że jeszcze jakiś czas temu pewnie podenerwowałby się, a potem jej wybaczył, to teraz nie był już o tym taki przekonany, bo gdzieś w tym wszystkim jeszcze był Aleks. I ledwo przyznawał się przed samym sobą, że odczuwał niechętną ulgę, zupełnie jakby miał teraz… wolną drogę? Nadal nie był przekonany co do korzystania z niej, ale dobrze było ją mieć. Jezu, o czym on w ogóle myślał? To, że dziewczyna go zdradzała nie oznacza jeszcze, że zrobienie jej na złość jest warte zmieniania całego swojego życia. A Aleks nie był zabawką, żeby traktować go jak niezobowiązującą chwilę słabości i w ogóle to Maks przecież nie wiedział nawet, co Aleks o tym wszystkim myślał. Może… może był tak samo ogłupiały jak on. 
     Więc nie, Maks nie mógł robić takich rzeczy bez przemyślenia. Powinien przestać się upijać, bo to prowadziło jego myśli dziwnym torem, no bo to nie było normalne, że jego związek wisiał na włosku, a jego pierwsza myśl była taka, że spoko, bo teraz będzie mógł przelecieć swojego kumpla bez zżerającego go poczucia winy. Nie, Maks. 
       Spojrzał z rezygnacją na butelkę, którą trzymał w dłoni. Dobra, jeszcze tylko parę łyków. Dla oczyszczenia myśli.


***


       – Chyba cię popierdoliło, jeśli myślisz, że tam pójdziesz – warknął Kostek, wychodząc z pokoju i kierując się w stronę kuchni, sugerując tym samym, że rozmowa była skończona. Aleks przewrócił oczami. 
    – Tak, ponieważ potrzebuję twojego pozwolenia – mruknął z irytacją, świadomy tego, że jego brat prawdopodobnie go nie usłyszał. Pokręcił głową z rezygnacją, po czym bez zastanowienia zgarnął kurtkę z wieszaka i klucze z szafki.
        – Myślisz, że gdzie idziesz? – prychnął Kostek. 
        – Wychodzę – oznajmił Aleks oschłym tonem. 
       – Aleks, słyszałem mnóstwo rzeczy o tym facecie. On jest popierdolony, powinieneś, kurwa, unikać takich ludzi jak ognia… 
         – Tak jak ty to robisz? – odwarknął ironicznie Aleks. 
       – Nie chcesz skończyć tak, jak ja – zapewnił go cicho Kostek. Aleks zaśmiał się gorzko. Będzie mu tu, kurwa, morały prawił.
       – Nie możesz mi już mówić, co mam robić – mruknął tylko, bo nie chciało mu się z nim kłócić. – Jestem pełnoletni. 
     Zanim Kostek zdążył odpowiedzieć, Aleks już trzasnął drzwiami. Jezu, ale był wkurwiony. Będzie go tu traktował jak jakiegoś głupiego dzieciaka, kiedy sam go tego wszystkiego nauczył. Że też nie potrafił utrzymać języka za zębami. Nigdy nie był w stanie uchować niczego w tajemnicy przed Kostkiem, zawsze się wygadywał. Wytrzymał do piętnastego roku życia, zanim wypaplał mu, że jest gejem, chociaż wiedział, że Kostek akurat będzie jedną z osób, którą ciężko będzie przekonać do tego, że gej jest okej. I długo się opierał, dopiero od niedawna był w stanie z nim o tym normalnie porozmawiać, choć nadal krzywił się przy tym dramatycznie, ale Aleks był przekonany, że gdyby kiedykolwiek zobaczył go z facetem… raczej nie byłoby wesoło.
       Nawet nie mógł iść do Maksa, bo Maks był na jakiejś debilnej imprezie. Z Eweliną. To sprawiało, że Aleks był podwójnie wkurwiony, bo nie był nawet w stanie myśleć o Maksie i Ewelinie razem, całujących się albo robiących… inne rzeczy. A najgorsze było to, że to właśnie ona miała do niego pełne prawo. Nie on. To, jak bardzo bezradny się w tym wszystkim czuł doprowadzało go do szewskiej pasji. 
        Na dodatek między nim a Maksem zrobiło się ostatnio… dziwnie. Aleks naprawdę myślał, że po tym prawie pocałunku i po absurdalnym wyznaniu Maksa zaraz przed tym, jak zasnął… myślał, że coś się wydarzy. W jedną albo w drugą stronę, ale przynajmniej o tym porozmawiają, temat jakoś wypłynie. A on nic, jakby ta cała sytuacja nigdy nie miała miejsca. Trzeba było Maksowi przyznać, że w udawaniu, że wszystko było w porządku to on był mistrzem. 
      No, więc Aleks czekał, ale to czekanie mocno dawało mu się we znaki, a nie chciał poganiać Maksa, bo wiedział, że on jednak musiał sam zdecydować, czego chce. Zmuszanie go mijało się z celem, ale powoli zaczynał wątpić w to, że Maks kiedykolwiek wykona jakikolwiek ruch. 
      Maks odpadał, więc wyglądało na to, że pozostawały mu stare śmieci. Zatem na Mazowiecką. Kiedy po godzinie wychodził z Czupito był już w lepszym nastroju; shot bary z reguły to gwarantowały. Uznał, że nie zaszkodzi mu wskoczyć jeszcze do klubu i chwilę potańczyć, skoro już tu jest. Może wpadnie na kogoś znajomego, a może pozna jakiegoś przystojniaka, który pomoże mu zapomnieć o Maksie? Mało prawdopodobne, ale warto było spróbować. 
       I początkowo rzeczywiście było okej. Przez jakiś czas podrygiwał sobie przy barze w rytm słabego r'n'b i odprawił z kwitkiem dwie całkiem ładne, ale najwyraźniej pozbawione gaydaru blondynki, starając się być przy tym uprzejmym, żeby nie urazić ich dumy. I wszystko dalej byłoby w porządku, gdyby wędrując do palarni nie dostrzegł na kanapach w kącie klubu dwóch bardzo znajomych postaci. Ona leżała wyraźnie pozbawiona większości sił witalnych, on ją trochę szarpał, być może zwyczajnie próbował w niezbyt delikatny sposób pomóc jej wstać, ale to nie było Aleksa pierwsze skojarzenie. Przewrócił oczami. Jeśli Maks uważał, że to on miał tendencję do pakowania się w kłopoty, to co dopiero powiedzieć o jego siostrze? 
       Szlag by to, przecież obiecał Partyce, że nie zrobi już żadnej burdy z Adrianem. Powinien przejść obok tej sceny zupełnie obojętnie, bo obietnica złożona Partyce to była całkiem poważna sprawa. Z drugiej strony… to była Maksa siostra, więc nie, nie mógł przejść obojętnie. Z najgorszymi przeczuciami ruszył w ich stronę. 
      – Co tutaj się dzieje? – zapytał cicho, ale nie na tyle cicho, żeby zagłuszyła go muzyka. Adrian spojrzał na niego z niechęcią. Wiki nie sprawiała wrażenia, jakby cokolwiek do niej docierało. Była jeszcze jedna dziewczyna na oko w jej wieku, która wyglądała na wystraszoną. Przez chwilę nikt mu nie odpowiadał. 
       – Ja pierdolę, znowu ty? – prychnął Adrian, podejmując kolejną bezowocną próbę podniesienia Wiktorii na nogi. 
        – Znowu ja – przyznał spokojnie Aleks. – Ile ona wypiła? 
        – A co cię to obchodzi? – warknął Adrian. – Twoja dziunia? No chyba nie! 
        Aleks miał ochotę westchnąć, ale się powstrzymał. 
       – Ile wypiła i czemu tak dużo? – powtórzył, tym razem kierując swoje słowa do tej drugiej dziewczyny, która wyglądała na przejętą i pełną poczucia winy. 
        – Naprawdę nie widziałam – zapewniła go żałośnie. – Poszłam, ale nie na długo, a jak wróciłam to… 
        – Dobra, dobra – przerwał jej Aleks, machając ręką. – Zabiorę ją do jej brata – zdecydował, podchodząc do Wiki i kładąc delikatnie rękę na jej ramieniu. 
        – Wypierdalaj od niej – warknął Adrian, odpychając go. Wiki uniosła głowę, mrugając nieobecnie, aż nagle na jej przepitej twarzy rozlał się szeroki uśmiech.
       – Aleks – wymamrotała z radością, jakimś cudem podnosząc się na nogi, ale po chwili znowu się zachwiała. Aleks objął ją ramieniem w pasie, żeby pomóc jej utrzymać się w pionie. 
        – Coś ty brała? – zapytał szeptem. Wiki zaczęła gwałtownie kręcić głową. 
       – Nic nie brałam, przysięgam – wymamrotała. Aleks spojrzał na nią sceptycznie. Niech jej będzie. Spojrzała na niego wielkimi, błagalnymi oczami. – Czy możemy sobie stąd jechać? – zamarudziła. – Możesz mnie zabrać gdziekolwiek. Moglibyśmy powtórzyć ostatnią noc, którą spędziliśmy razem. W czwartek, pamiętasz? – wybełkotała, przymykając oczy i uśmiechając się do siebie. Aleks przez chwilę walczył z przemożną chęcią parsknięcia śmiechem. Zabrzmiało to tak perwersyjnie, jak tylko się dało, a ich ostatnia noc polegała na jedzeniu żelek i oglądaniu „Teorii wielkiego podrywu” u Maksa do szóstej nad ranem. Uniósł wzrok z rozbawieniem, ale zastygł, kiedy jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Adriana. Uśmieszek natychmiast zniknął z jego twarzy i poczuł mimowolny, dławiący niepokój, bo Adrian patrzył na niego tak, jakby go nienawidził.
     – Ty po prostu nie potrafisz się nie wpierdalać, co, Szczęsny? – zapytał cichym, niebezpiecznym tonem. Aleks przełknął ślinę, bo tak naprawdę to zwykle wcale nie chciał się wpierdalać. To mu samo tak wychodziło. – Nie wiem, jaki masz ze mną problem, ale zaczyna mnie to wkurwiać, więc możemy go załatwić tu i teraz.
        Nie odzywaj się, nakazał sobie Aleks w duchu. Nie szukaj guza. 
      – No wiesz… jeden raz może być przypadkiem, ale drugi już chyba coś o nas mówi, co? Po prostu bądź mężczyzną i się z tym pogódź… – wypalił, niemal natychmiast przeklinając siebie i swój długi język, bo zanim zdążył zorientować się, co się działo, pięść Adriana przemierzyła drogę do jego twarzy i uderzyła go z pełnym impetem w szczękę. Aleks przyrżnął potylicą o filar, aż go zupełnie zamroczyło. Po chuj to powiedział, nie mógł trzymać języka za zębami? No ale trzeba było przyznać, że aż się prosiło, żeby powiedzieć to na głos. Wiedział, dlaczego Adrian był taki wściekły. To była rzecz jasna wierutna bzdura, bo Aleks nawet nie był zainteresowany kobietami, ale rzeczywiście kiedy spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej to już po raz drugi odbił mu dziewczynę. Najpierw Sonia nie mogła się od niego uwolnić, więc poprosiła Aleksa, żeby ją „poderwał”, a teraz Wiki coś sobie uroiła w głowie. Miał rację ten, kto powiedział, że kobiety przynosiły same kłopoty.
        Co nie zmieniało faktu, że nawet będąc pedałem miał większe wzięcie niż ten frajer. To podnosiło go nieco na duchu. Szkoda tylko, że wśród nie tej płci, wśród której by chciał.
        Tylko tyle zdążył pomyśleć i już zamierzał się odwrócić, kiedy usłyszał pisk Wiki i poczuł, że ktoś łapie go za przód kurtki. Padły kolejne ciosy, nie był pewien, ile ich było, ale Adrian nie przestawał nawet na chwilę, żeby dać mu szansę oddania. Najwyraźniej Aleks rozjuszył go na tyle, że jak już zaczął to nie był w stanie przestać, ale w którymś momencie Wiki krzyknęła coś w rodzaju „Jezu, Chryste, zabijesz go!”, więc Adrian przyjebał mu jeszcze ostatni raz dla podsumowania, tym razem trafiając prosto w nos, po czym odepchnął go brutalnie na blat stolika. Aleks zamrugał z wysiłkiem, ale z jakiegoś powodu nic nie widział, być może dlatego, że krew chyba zalepiła mu oczy, w ogóle miał wrażenie, że była wszędzie, buchała mu z nosa i z ust. Kurwa, frajer był całkiem silny. Jego twarz musiała być zupełnie poprzestawiana, bo nie mógł nią poruszyć, jakby nagle stracił mimikę. Odkaszlnął eksperymentalnie i wywołało to więcej bólu niż w ogóle było warte. Uniósł rękę i pomacał swój nos. Chyba był cały, nie sprawiał wrażenia złamanego. Podniósł się niepewnie na nogi.
      – O mój Boże, Aleks, nic ci nie jest…? – zapytała Wiki, łapiąc go za ramię, żeby go podtrzymać, chociaż bardziej przeszkadzała niż pomagała. Jej oczy były szeroko otwarte i przerażone. Aleks pokiwał głową z wysiłkiem. 
      – Spróbuję… pójść do łazienki – zdecydował, czując, że powoli wraca do siebie. A przynajmniej znowu zaczął cokolwiek widzieć. 
        Jezu, Partyka ich zabije. Obu.
      – Powinniśmy pojechać do szpitala? – pisnęła spanikowana. Ciężko było orzec, czy to było pytanie, czy stwierdzenie. Aleks skrzywił się. 
     – Daj spokój – rzucił tylko bagatelizującym tonem, robiąc pierwszy niepewny krok w stronę toalet i stwierdzając, że raczej nie powinien przewrócić się po drodze.
        – Idę z tobą – postanowiła Wiki, cały czas nie puszczając jego ramienia. – Julka, poczekasz tu? – dodała, odwracając się przez ramię i najwyraźniej zwracając się do swojej koleżanki. Aleks miał to w dupie, był jedynie zaskoczony, że Wiki tak szybko prawie wytrzeźwiała. Pewnie kwestia adrenaliny. 
      Wpadli do damskiej łazienki, bo była czystsza i Aleks rzucił się do umywalki. Przemył twarz wodą, co odrobinę go otrzeźwiło, po czym oparł się o zimne kafelki i przymknął oczy. Wiki wyciągnęła milion ręczników papierowych i zaczęła powoli, w milczeniu zmywać krew z jego twarzy. Po kilku sekundach cała podłoga była czerwona i ubabrana. 
       – Boże, przepraszam… – powiedziała w końcu cicho, brzmiąc na zrozpaczoną. – Ja nie chciałam, naprawdę nie wiedziałam, że on tak zareaguje… 
        – Nie przejmuj się tym – wychrypiał Aleks. – Adrian zawsze miał na mnie alergię. Znalazłby sobie powód. 
      – To jest normalnie jakiś psychol – wyszeptała, kręcąc głową ze zgrozą. – Nie wiem, co ja zrobię, jak on mnie teraz nie zostawi w spokoju… 
       Aleks nie chciał jej mówić, że to był właśnie taki typ człowieka, który nie zostawiał dziewczyn w spokoju i bardzo źle znosił odrzucenie. To naprawdę mogło się skończyć nieciekawie. 
        – Nie martw się nim – rzucił tylko, choć był przekonany, że nie zabrzmiał ani odrobinę uspokajająco. 
    – Ja tak tylko palnęłam, bo chciałam go zamknąć, wiesz, że nie o to mi chodziło… – zaczęła szybko tłumaczyć. 
     – Wiem – zapewnił ją, próbując się uśmiechnąć, ale to tylko sprawiało, że wszystko jeszcze bardziej go rozbolało. – Uwierz mi, chęć wkurwienia tego frajera jest naturalnym i zdrowym odruchem. Całkowicie cię rozumiem. 
        Wiki parsknęła cichym śmiechem, ale prawie natychmiast spoważniała.
       – Przynajmniej wiem, że w razie czego ty się zawsze za mną wstawisz – powiedziała nagle, spoglądając na niego spod rzęs. Czerwona lampka zapaliła się w głowie Aleksa dokładnie w momencie, w którym Wiki przysunęła się bliżej niego. – W ogóle… jesteś świetnym facetem, wiesz? Zawsze można na ciebie liczyć. Nie ma takich wielu – szepnęła, uśmiechając się kącikiem ust. – Chociaż… wolałabym, żebyś już go nie podpuszczał. Nie wiedziałam, co robić i… i bałam się, że… – dodała jeszcze ciszej, ale głos jej się załamał, więc przełknęła ciężko ślinę i uniosła dłoń, kładąc ją płasko na jego klatce piersiowej. Jezu, to wszystko… to było dla Aleksa zbyt wiele. I czemu, kurwa, jej brat nie mógł być taki bezpośredni i zdecydowany? 
        – Wiki… – zaczął zmęczonym tonem, zastanawiając się, w jaki sposób najdelikatniej ją spławić. 
       – Wiem – zapewniła, nie dając mu dojść do słowa. – Nie będziemy tego robić teraz, szkoda twojej twarzy. Poczekam, aż wróci do tej dawnej, ślicznej wersji. Chociaż… – dodała znacząco, unosząc się na palcach. – Dla mnie nadal jest super sexy – wyszeptała mu do ucha, po czym pocałowała go delikatnie w policzek. Aleks przez moment zastanawiał się, jak to rozegrać, ale przed chwilą typ, którego nie znosił całkowicie rozwalił mu twarz i jeszcze do końca nie doszedł do siebie. Odsunął się. 
    – Okej – odparł dla świętego spokoju, patrząc na nią z góry. Wybacz, mała, ale jesteś nie tym Kołodziejczykiem, którego chcę – dodał w myślach. Na szczęście ona też się odsunęła, natychmiast wychodząc z trybu flirciary. 
     – To co, jedziemy taksówką? – zapytała beztrosko, otwierając przed nim drzwi do łazienki, a Aleks rozmasował sobie skronie ze zmęczeniem. Jezu, przez co on przechodził dla tego Maksa, a przecież nawet nie miał pewności, że coś z tego będzie. 
       Próbował dodzwonić się do niego przez całą drogę. Nic. Był jeszcze na tej imprezie? Była prawie trzecia w nocy, Maksowi na pewno nie chciałoby się tyle siedzieć na służbowym spotkanku jakichś korpozjebów. No cóż, najwyżej będą kwitnąć pod drzwiami. 
        Aleks wyciągnął z taksówki Wiki, którą najwyraźniej uśpiły stres i alkohol i zatargał ją na górę. Pomruczała coś marudnie, ale posłusznie pozwoliła mu poprowadzić się po schodach. Maks otworzył, ale po dobrych siedmiu minutach dobijania się. Twarz miał zmęczoną, a wzrok nieco rozbiegany. Przez kilka chwil wpatrywał się w nich, jakby nie był pewien, czy rzeczywiście ich widział, czy miał jakieś majaki. Jego spojrzenie zatrzymało się na moment na twarzy Aleksa i aż uchylił usta z zaskoczenia.
    – Przesyłka dla pana Maksa Kołodziejczyka, nieprzytomna siostra, sztuk jeden – oznajmił Aleks, uśmiechając się krzywo, choć miał świadomość, że po pierwsze to nie było zbyt zabawne, a po drugie jego twarz musiała wyglądać jeszcze bardziej makabrycznie, kiedy próbował się uśmiechać. Maks zamrugał, po czym powoli odsunął się, żeby ich przepuścić. Nie zadawał nawet żadnych pytań, tylko przejął ledwo utrzymującą się na nogach Wiktorię, bez słowa zaciągnął ją do sypialni i rzucił na łóżko. Aleks nie czekał na zaproszenie, zamknął za sobą drzwi na klucz i wszedł do salonu jak do siebie. Uniósł brwi, widząc na stoliku prawie pustą butelkę Jacka Danielsa. 
      – Masz jednoosobową imprezę? – zapytał z rozbawieniem, kiedy usłyszał, że Maks wrócił do pomieszczenia. – Było aż tak źle? – dodał domyślnie, odwracając się. Maks podszedł do niego powoli, a Aleks poczuł się mimowolnie zaniepokojony, bo odkąd się tu pojawili Maks ani razu się nie uśmiechnął. 
        – Co jej się stało? – odpowiedział cicho pytaniem na pytanie, a Aleks wyczuł, że to nie była pora na żarty. 
      – Schlała się – odparł krótko, bo to akurat wydawało mu się na tyle oczywiste, że nie miał pojęcia, po co Maks pytał. – Była znowu z Adrianem, nie wiem, co zaszło, ale… 
      – A tobie co się stało? – przerwał mu Maks, marszcząc brwi. Stali teraz naprzeciwko siebie. Maks uniósł powoli dłoń i dotknął jego twarzy. Zrobił to delikatnie, ale Aleks i tak zasyczał z bólu. 
        – Adrian się stał – odparł, niczego więcej nie wyjaśniając. Spojrzenie Maksa błądziło od jednego siniaka do drugiego, jakby nie wiedział, w którym miejscu skupić wzrok. Patrzył tak, jakby jego samego fizycznie bolało to, co widział. 
     – Dlaczego? – wyszeptał. Aleks przez moment nie odpowiadał, tylko wpatrywał się w niego nerwowo. Przełknął ciężko ślinę, kiedy kciuk Maksa przesunął się po jego spuchniętej wardze. Był kompletnie wypruty emocjonalnie, a to spojrzenie i ten dotyk sprawiały, że zasychało mu w gardle, a w głowie miał jeszcze większy mętlik niż do tej pory. Odchrząknął.
        – Uważa, że sypiam z twoją siostrą, a chyba sam chciałby to robić – poinformował go Aleks bez owijania w bawełnę. Dłoń Maksa znieruchomiała. 
      – Sypiasz z moją siostrą? – zapytał zaskakująco spokojnym tonem, a Aleks znowu poczuł, że coś było bardzo nie tak, bo Maks nie zachowywał się jak on, to była jakaś pieprzona beznamiętna podróbka Maksa. 
        – Nie, Maks, nie sypiam z twoją siostrą – westchnął, chociaż według niego to pytanie było tak absurdalne, że nawet nie warto było na nie odpowiadać. 
        – Czemu, kurwa, za każdym razem, jak Wiki jest z tobą to kończy w takim stanie? – warknął nagle Maks z irytacją, a brwi Aleksa wystrzeliły w górę. 
       – A to jest moja wina? – zapytał z przesadnym zaskoczeniem i odrobiną urazy, bo on tu stara się pomóc, jak może, a jeszcze mu się za to obrywa. – Znalazłem ją już taką… 
        Maks prychnął pod nosem, gwałtownie opuszczając rękę i odsuwając się. 
     – Dostajesz po mordzie od gościa, który jest o nią zazdrosny, więc sorry, Aleks, ale coś tu jest mocno podejrzane – odparł ze złością. Aleks nie miał zielonego pojęcia, o co właściwie Maks był zły, ale nie chciał na niego naciskać, kiedy był taki… dziwny. – Serio, dzieje się coś między wami? – zapytał prosto z mostu oskarżycielskim tonem. – To o nią tu chodzi? Bo nie wydaje mi się, żebyś był naiwniakiem, który przyjmowałby ciosy za laskę, z którą nic cię nie łączy…
        Aleks przez moment był pewien, że się przesłyszał, po czym roześmiał się, nie mogąc się powstrzymać.
        – Wydaje ci się, kurwa, że to dla niej to robię? – powtórzył z niedowierzaniem, bo Maks nie mógł wymyślić większego idiotyzmu, po czym podszedł do niego jednym szybkim krokiem i złapał go za ramię. Mocno, ale tym tekstem Maks naprawdę go rozjuszył. – Jak bardzo ślepym debilem trzeba być, żeby dojść do takiego wniosku i nie wpaść na to, że właśnie to mnie z nią łączy, że jest twoją siostrą? – warknął, kładąc nacisk na "twoją", bo w tym momencie oficjalnie skończyła mu się cierpliwość. Wpatrywał się w Maksa ze wzburzeniem, czekając, aż ułoży sobie w tej swojej małej główce to, co Aleks właśnie powiedział, bo przecież nie dało się powiedzieć tego większymi literami. Byłby bardziej oczywisty tylko, gdyby obcesowo wepchnął mu język do gardła. 
    Maks patrzył mu prosto w oczy w napięciu, przerażony tym, że ten moment właśnie nadszedł, a on potrzebował więcej czasu na przemyślenie tego wszystkiego, bo może rzeczywiście gdzieś w środku chciał, żeby coś się między nimi wydarzyło, ale nie chciał tego potem żałować ani żeby Aleks tego żałował, ani żeby to było spowodowane jego wściekłością na Ewelinę i niczym więcej. Ale prawda była taka, że Ewelina go zdradziła, z pewnością niejednokrotnie, a Aleks tu był i patrzył na niego tak, jak patrzył zawsze, jedynie z domieszką irytacji, i dostał w pysk, bo wstawił się za jego młodszą siostrą, choć wcale nie musiał, i przed chwilą praktycznie przyznał Maksowi na głos, że chciał tego samego, co on. Podpisał na nich wyrok w ten sposób, bo Maks naprawdę miał już dosyć nieustannego ignorowania tych wszystkich kłębiących się w nim uczuć. Chciał je dopuścić do głosu i sprawdzić, dokąd go zaprowadzą, a teraz nawet niczego nie tracił, bo przecież nie miał już nic do stracenia. 
      Choć prawda była taka, że nie chodziło o Ewelinę. Nie chodziło też o Wiktorię. Od samego początku chodziło tylko i wyłącznie o nich dwóch. Inni ludzie w żaden sposób nie zmieniali faktu, że to coś między nimi istniało i było coraz silniejsze. Jeśli się okaże, że to będzie tragiczny błąd to Maks przynajmniej będzie miał wytłumaczenie, że był w emocjonalnej rozsypce po dowiedzeniu się o zdradzie swojej wieloletniej dziewczyny i nie myślał racjonalnie, a poza tym to zdecydował, że wszystkie kobiety to zdziry i w związku z tym postanowił zakwestionować swój heteroseksualizm. Tak, to brzmiało rozsądnie. 
       Pochylił się bez ostrzeżenia. Nie było żadnego nieśmiałego muskania, od razu złapał go za brodę i pociągnął ją w dół, uchylając jego usta, a Aleks nie protestował, tylko zasyczał lekko z bólu. Maks nie zwrócił na to uwagi, był zbyt zaskoczony, bo nie spodziewał się, że będzie taki słodki, nawet pomijając metaliczny smak krwi. Aleks przez chwilę stał w bezruchu, oszołomiony bólem i tym nagłym zwrotem akcji, bo naprawdę powoli przestawał już wierzyć w to, że Maks kiedykolwiek się na to odważy, a teraz to się naprawdę działo. Język Maksa wdarł się do jego ust bez żadnych niepotrzebnych wstępów i to w końcu obudziło Aleksa, który uniósł dłonie i złapał go za przód marynarki, bardziej po to, żeby się podtrzymać niż w jakimkolwiek innym celu. Stanął na palcach, wyciągając szyję, żeby być jeszcze bliżej, a dłoń Maksa przeniosła się z jego podbródka na tył jego głowy, przytrzymując go stanowczo. Aleks westchnął cicho w jego usta, bo kurwa, Maks najwyraźniej był bardzo stanowczy, kiedy już podejmował decyzję i przechodził do konkretów.
       Oderwali się od siebie na sekundę, żeby złapać oddech i wymienić jedno błyskawiczne, porozumiewawcze spojrzenie, po czym Maks chwycił go za szyję i pchnął do tyłu. Aleks uderzył pośladkami o szafkę, więc oparł się o nią, przyciągając go pospiesznie za koszulkę. Maks złapał go za biodra i przylgnął do nich, czując się, jakby w jego głowie wybuchały cholerne fajerwerki, bo przez ostatnie parę dni robił wszystko, co było w jego mocy, żeby nie myśleć o tych biodrach. One go, kurwa, prześladowały. Otarł się o nie eksperymentalnie, a z ust Aleksa wydobyło się ciche, stłumione jęknięcie, więc chyba było okej. Przyssał się z powrotem do jego warg i cały czas musiał się powstrzymywać, bo tak bardzo chciał dotykać jego twarzy, ale nie mógł, bo jakaś resztka świadomości podpowiadała mu, że zrobiłby mu w ten sposób krzywdę, więc w zamian zacisnął boleśnie palce w jego włosach. Nie wiedział, co mu się nagle stało, nigdy taki nie był, a teraz jedynym, o czym był w stanie myśleć było to, że musiał go jakoś unieruchomić i przytrzymać w tym jednym miejscu za włosy albo za te cholerne biodra albo za cokolwiek, żeby tu został i przypadkiem nie zniknął i żeby Maks mógł dalej się o niego ocierać i słuchać jego delikatnego, rozanielonego mruczenia. Nic innego go nie obchodziło.
      Kurwa, jak mógł w ogóle rozważać niespróbowanie tego? Co z tego, że on był facetem, skoro był przy tym taki zmysłowy, czarujący i pełnokrwisty, nawet pomimo posiniaczonej twarzy, i tak seksownie pachniał, Maks dopiero teraz się zorientował. Był już tak nakręcony, że miał wrażenie, że w każdej chwili mógł eksplodować jak jakiś niedoświadczony nastolatek, choć tak naprawdę czuł się trochę jak niedoświadczony nastolatek, który dostał tę zachwycającą, rozpalającą istotę i nie do końca wiedział, co z nią zrobić. Oderwał się od niego i przeniósł usta na jego policzek, a później na szyję, przypominając sobie swój sen sprzed paru dni.
        – Nie boli cię to? – zapytał, bo w jego głowie nagle pojawiła się jakaś jedna z ostatnich trzeźwych myśli. 
      – Nie – odparł natychmiast Aleks, odchylając głowę do tyłu i oplatając jego szyję ramieniem. Maks wiedział, że kłamał, musiało go boleć, ale nie miał na tyle silnej woli, żeby przestać, zwłaszcza że Aleks wyraźnie też się do tego nie palił. – Twoja siostra jest… – zaczął rozkojarzonym tonem. – Tu gdzieś obok – dokończył, jakby tak naprawdę ani nie wiedział za bardzo, gdzie była, ani niezbyt go to obchodziło. 
        – Racja – przyznał Maks, zatrzymując usta za jego uchem i przez chwilę próbując się zastanowić. 
        – Chodź ze mną – polecił Aleks zdyszanym tonem. 
        – Gdzie? – zapytał szeptem Maks. 
      – Do łóżka – odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Maks przycisnął twarz do jego szyi, na zmianę przygryzając ją, a potem kojąc językiem. Aleks wciągnął głęboko powietrze i nagle Maks poczuł jego paznokcie wbijające się delikatnie w jego barki.
        – Dobrze – wyszeptał. – Teraz? 
       – Teraz – potwierdził Aleks z desperacją, odsuwając go od siebie gwałtownie. Jego dłonie przesunęły się z pleców Maksa na jego rozporek i zaczęły go pospiesznie rozpinać, w tym samym momencie popychając go w stronę kanapy. Maks potknął się po drodze, ale w końcu opadł na nią, ciągnąc go za sobą. Aleks usiadł na jego biodrach, przyciągając go do pocałunku i wsuwając dłoń głęboko w jego dżinsy. Maks zasyczał, przymykając oczy i odchylając głowę do tyłu. Nie wiedział, w jakiej alternatywnej rzeczywistości się znalazł ani dlaczego ta z pozoru banalna pieszczota była aż tak dobra. Mogło to rzeczywiście wynikać z tego, że to był mężczyna – że był męski – a to by oznaczało, że Maks właśnie dowiedział się o sobie czegoś, czego wcale nie chciał wiedzieć, ale możliwe, że chodziło o to, że... że to był po prostu Aleks, że to jego dłoń masowała go właśnie przez bieliznę pospiesznymi, chaotycznymi ruchami i że to jego uda ściskały go w biodrach, i że to jego oczy wpatrywały się w niego spod wpółprzymkniętych powiek, rozmyte, nieobecne i w tym swoim rozkojarzeniu całkowicie hipnotyzujące. Maks złapał go za kark i przyciągnął do siebie, stykając ich czoła, bo tym cholernym oczom w kilka minut udało się roztrzaskać wszystko, co do tej pory wydawało mu się, że wiedział o samym sobie i obawiał się, ile jeszcze szkód mogą wyrządzić, jeśli będzie wpatrywał się w nie zbyt długo.
    – Kurwa, Aleks… – wymruczał, chcąc wykazać się większą elokwencją, ale jego myślenie zostało zredukowane do minimum. Gdyby potrafił jeszcze myśleć to pewnie byłby zmartwiony tym, że inny facet właśnie robił mu dobrze, ale nie potrafił, więc jedynie dyszał ciężko w jego szyję, wypychając biodra do przodu, żeby być bliżej tej magicznej, czyniącej cuda dłoni i porównując to wszystko w myślach do nieba. Uniósł machinalnie wzrok, momentalnie znowu wpadając w sidła tego narkotyzującego, żarliwego spojrzenia i przez chwilę miał absurdalne wrażenie, jakby ziemia waliła mu się pod stopami, bo dokładnie w tym momencie zdał sobie sprawę z tego, że nic już nigdy nie będzie takie jak kiedyś.

14 komentarzy:

  1. Oh oh oh😮już się biorę za czytanie😍 Jesteś najlepsza! ♥️♥️♥️

    OdpowiedzUsuń
  2. Święty panie, co tu się podziało!
    No ładnie. Eh ta Ewelina... Czy jestem okropną osobą przez to, że ta nowinka o niej mnie tak ucieszyła? xD
    W ostatniej scenie(wreeeszcie!) cały czas drżałam z niepokoju, że przerwie im nagle znów przytomna Wiki. Dzięki Ci z całego serca, że tak się nie stało <3
    Nawet nie wiem co o tym wszystkim napisać, ale no, piękne to było :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie. Jeszcze tylko 2 miliardy problemów do rowiązania i ślub ;) Marzę o takim zakończeniu tej opowieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Za dużo tego. Najpierw oglądam Wersal, z najlepszą gejowską parą w historii, teraz ten rozdział, a jutro egzamin, na który nic nie umiem. Za dużo feelsów. To co, teraz w weekendzik? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W weekendzik? Nie ma szans... jeśli będzie za tydzień to będzie dobrze, to był rozdział nadprogramowy. Naprawdę muszę zacząć trochę spać.
      Jak Wersal? Na razie zabrałam się za Sense8, ale jak się dowiedziałam, że nowy Wersal wyszedł... kusi. Jest fantastycznie?

      Usuń
  5. Finally!!!:))yeaaahhh Maks :)no chłopie dałeś radę:))Aż mi serce drga:))ufff ..tyle mocji,dzieki Mercury,tylko pytanie teraz co ja będę czytac w weekend?masz tam cos w zanadrzu?;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę osobno :(.
    Wczoraj była polska premiera 3 i 4 odcinka Wersalu na Canal+, naprawdę świetny i polecam wszystkim nie tylko ze względu na świetny gejwątek. Jak dla mnie zaczyna się dużo lepiej niż pierwszy sezon, Monchevy daje feelsy i widać, że dużo bardziej się kochają. Dołożyć do tego nowy rozdział i zawał murowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam, też polecam wszystkim, mnie już pierwszy sezon zachwycił, więc jeśli mówisz, że drugi jeszcze lepszy... ;)
      A, i przepraszam za traumę związaną z nadmiarem uczuć. Znam ten ból.

      Usuń
  7. W końcu się zdecydował :) Co prawda szkoda mi go trochę przez tą Ewelinę ale jak to się mówi: nie ma tego złego co by... 😆 Ajaj i gorąco się zrobiło i mam cholerną nadzieję że Wiki im nie przeszkodzi i że Maks się nie wystraszy... Ale myślę że po tym spojrzeniu w oczy Aleksa chyba już się zorientował że to coś więcej :) Bardzo mi się podoba że oni są z dwóch różnych światów, niby wszystko ich różni a jednak tak ich ciągnie do siebie :) Super rozdział :) Dziękuję bardzo i wypoczynku w weekend życzę 😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiśniolinia27 maja 2017 15:31

    Weszłam tu dzisiaj w nocy, kiedy obudził mnie ból brzucha i rano nie byłam pewna, czy to mi się tylko śniło, czy faktycznie był tutaj ten rozdział. Więc wchodzę znowu i znowu mam jakiś taki głupkowaty zaciesz, bo, przyznajmy: nastąpiło wreszcie coś, na co chyba wszyscy czytający w mniejszym lub większym stopniu oczekiwali. I jak tu teraz żyć do kolejnego rozdziału, kiedy takie przełomowe rzeczy mają miejsce?

    OdpowiedzUsuń
  9. W koncu! Cudoqny rozdział. Jestes cudowna, kocham to opowiadanie. ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedno słowo które mówi wszystko o tym rozdziale to: WOW :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    no pięknie, okazało się że Ewelina zdradza Maxa, no i tak Wiki to ma wielkie szczęście... ale Aleks wspaniale się zachował, i pozostaje Max... to było gorące, w końcu zrobił ten krok...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteś niesamowita. Lecę kupić książkę:)

    OdpowiedzUsuń