niedziela, 7 maja 2017

Rozdział VII: Rozbitkowie

       Hej! Jednak nie udało się wczoraj, a już dzisiaj ;) Jak mija Wam weekend? U mnie imprezowo-pracująco, ale jak się okazało warto czasem w sobotę zostać w domu. Tempo nam troszkę spowolniło, ale nie może cały czas się coś dziać, nie? Więc w tym rozdziale spokojnie, ale obiecuję, że za chwilę wróci akcja i to mnóstwo akcji ;)
        Dzięki za wszystkie komentarze. Miłego czytania. Trzymajcie się cieplutko!





Rozdział VII

Rozbitkowie





      Maksa obudziły głosy dochodzące z jego salonu i po raz kolejny był zaskoczony, bo był przyzwyczajony do ciszy w swoim mieszkaniu. Podniósł się z trudem i na śpiąco wyszedł z sypialni. Pamiętał jak przez mgłę swoją wczorajszą złość na widok Aleksa i Wiki, ale kiedy zobaczył ich tego ranka wróciła ona z podwójną mocą. Patrzył, jak Aleks pochylał się nad stołem, opowiadając jej o czymś z entuzjazmem, a ona ani na moment nie przestawała chichotać i poczuł, jak wypełnia go jakaś zdradziecka i przygniatająca emocja, która sprawiała, że miał ochotę zacisnąć dłonie w pięści, a potem wpaść do salonu i wywlec z niego albo jego, albo ją, nie miał tylko pewności, które bardziej.
       Nie zrobił tego jednak, tylko wszedł do środka, mrucząc pod nosem ciche „dzień dobry”. Aleks uniósł głowę i wyszczerzył zęby na jego widok. Wiktoria z jakiegoś powodu parsknęła śmiechem, a Aleks spojrzał na nią z urazą.
        – No dobra, już idę – powiedział marudnym tonem, podnosząc się niechętnie i biorąc ostatni łyk kawy. 
     – Maks, twój kolega to straszny gaduła – oznajmiła Wiki, choć od razu widać było, że wcale nie była niezadowolona z tego powodu. – Od godziny zbiera się, żeby pójść pod prysznic. Zdążył opowiedzieć mi całą historię swojego życia – dodała wesoło, a Aleks nalał kawy z dzbanka do kolejnego kubka i wręczył go Maksowi, kiedy mijał go w progu, jednocześnie spoglądając na niego porozumiewawczo. Maks nie miał pojęcia, co to spojrzenie miało oznaczać.
    Podszedł powoli do stołu, mimowolnie zirytowany na Wiktorię. Próbował sobie wmówić, że było to spowodowane tym, co odwaliła poprzedniej nocy, ale wiedział, że chodziło bardziej o jej ostatni komentarz. Zdążył opowiedzieć jej całą historię swojego życia? Wiedział, że to było absurdalne, ale z jakiegoś powodu wkurzało go to, że Aleks spędził tyle czasu na unikaniu pytań Maksa ze zwinnością akrobaty, a teraz mówił rzeczy jego siostrze, którą znał od wczoraj? To nie było tak, że Maks był zazdrosny o Wiktorię, bo to byłoby idiotyczne, ale… ale to niemożliwe, żeby Aleks lubił ją bardziej niż jego, prawda? 
      Chociaż z drugiej strony… wiedział, że Aleks był gadułą, miał długi język i zdarzało mu się mówić o wiele zbyt dużo. Czyżby aż tak dobrze mu się rozmawiało z jego siostrą? W sumie niewykluczone. W końcu byli w bardziej zbliżonym wieku niż on i Maks. Oboje byli dziećmi… no dobra, młodzi. 
        Pokręcił głową, chcąc pozbyć się tych głupich myśli. 
        – Jak się czujesz? – zapytał cicho, siadając koło niej. Widział, że była zawstydzona i uciekała wzrokiem we wszystkich kierunkach, byle tylko na niego nie spojrzeć. 
        – Już lepiej – mruknęła, gapiąc się z umiarkowanym zainteresowaniem w słoik dżemu. Maks miał ochotę westchnąć, ale nie zrobił tego. Nie wiedział, jak poprowadzić tę rozmowę, żeby jej nie odstraszyć i nie wkurzyć, tylko sprawić, żeby się przed nim otworzyła. W zasadzie on i Wiktoria nigdy wiele nie rozmawiali i Maks właśnie zdał sobie sprawę z tego, że tak naprawdę słabo się znali. Zbyt duża była między nimi różnica wieku. Kiedy wyjeżdżał do Anglii miała czternaście lat i była jeszcze niewinnym dzieckiem, a teraz wrócił i z zaskoczeniem odkrył, że była nastolatką. A przecież wiedział, jakie bywały niektóre nastolatki, ale Wiki była w jego głowie tak bardzo zamknięta w kategorii dziecka, że nawet nie przeszło mu przez myśl, że mogłaby być jedną z nich. Cholera.
        – Słuchaj… – zaczął niepewnie, samemu uznając, że będzie łatwiej, jeśli nie będzie na nią patrzył. – Długo już to robisz? Bierzesz te… rzeczy? – zapytał niezręcznie, a Wiki uniosła gwałtownie głowę. 
        – Co? Maks, nie – zapewniła go natychmiast. – To był pierwszy raz, naprawdę, pierwszy i ostatni, bo było okropnie – dodała bez cienia wątpliwości, krzywiąc się. – Nie… nie spróbuję więcej, ja… 
      – Pierwszy i ostatni raz? Na pewno? – upewnił się Maks z naciskiem, pochylając się nad stołem, żeby spojrzeć jej w oczy. – Przysięgasz? 
       – Przysięgam – mruknęła zrezygnowanym tonem, unosząc wzrok, żeby na niego spojrzeć. Maks wypuścił ciężko powietrze. 
      – Po co w ogóle to zrobiłaś? – zapytał po chwili, marszcząc brwi, bo naprawdę nie mieściło mu się to w głowie. Wiki wzruszyła żałośnie ramionami.
        – Chciałam tylko spróbować – wyjaśniła bez przekonania. – Bo wszyscy to robią… 
        – Ty nie jesteś „wszyscy” – warknął z irytacją, bo to był beznadziejny argument. Wiki prychnęła. 
      – Brzmisz jak matka – zauważyła, patrząc na niego znacząco, a Maks zorientował się, że cholera, chyba miała rację. Westchnął, próbując się uspokoić.
     – Wiem. Postaram się nie – obiecał, krzywiąc się, po czym zamyślił się. To będzie trudniejsze. – Nie powinnaś… nie powinnaś w ogóle zadawać się z takimi ludźmi. Wiesz, co oni… – urwał, bo wątpił w to, żeby jego siostra wiedziała, czym ci ludzie się zajmowali poza ściganiem się samochodami.
    – Już nie przesadzaj, Maks – rzuciła z irytacją. – To normalni ludzie, mają po prostu swój sposób imprezowania i… 
        Maks parsknął głośnym śmiechem. Swój sposób imprezowania. Co za piękny eufemizm. 
        – Okej – zgodził się dla świętego spokoju, bo przecież nie mógł jej powiedzieć, czym jej kumple zajmowali się po godzinach, bo wtedy zapytałaby go, skąd o tym wiedział, a on musiałby wsypać Aleksa. Zresztą… im mniej wiedziała, tym lepiej dla niej. 
        Jezu, nawet się nie zorientował, kiedy zaczął zupełnie bezmyślnie powtarzać słowa Aleksa. 
     – Tak czy inaczej… – zaczął znowu po chwili. – Nadal jesteś za młoda na to wszystko. Jeśli zaczynasz próbować takich rzeczy mając szesnaście lat to pomyśl, co będzie później… 
       – Właśnie niekoniecznie – zaprotestowała Wiki, starając się brzmieć na pewną siebie. – Aleks powiedział, że to naturalna ciekawość, którą trzeba zaspokoić, więc to nawet dobrze, że spróbowałam teraz i stwierdziłam, że to nie dla mnie… 
        – Dobra, pierwsza rzecz – przerwał jej Maks, unosząc dłoń. – Nie słuchaj Aleksa. Przez trzy czwarte czasu Aleks pierdoli głupoty. To, że Aleks coś mówi to nie znaczy, że to jest prawda – dodał z przekonaniem. Wiki parsknęła śmiechem.
      – No wiesz co – mruknęła z rozbawieniem. – Skąd ty go w ogóle wziąłeś, co? – dodała zaciekawionym tonem, marszcząc nos. Maks pokręcił głową. 
      – Gdybym ci powiedział, nie uwierzyłabyś mi – odparł, uśmiechając się do siebie, jednak to sprawiło, że ciekawość Wiktorii jedynie wzrosła. 
        – Powiedz mi – zażądała, pochylając się. 
      – To był… jeden z tych szalonych zbiegów okoliczności, w których istnienie nie wierzymy, dopóki się nie wydarzą – wyjaśnił enigmatycznie. Wiki sprawiała wrażenie rozczarowanej, kiedy zorientowała się, że najwyraźniej nie zamierzał powiedzieć nic więcej na ten temat. Pokręciła głową. 
     – Po prostu… nigdy nie spodziewałabym cię spotkać ciebie w towarzystwie kogoś… takiego jak on – dokończyła niepewnie, a Maks parsknął śmiechem, bo to była cholerna prawda. Wzruszył ramionami.
       – Być może po prostu… zmieniam przyzwyczajenia – odparł zdawkowo, po raz pierwszy przyznając to na głos. Naprawdę przy Aleksie stawał się zupełnie innym Maksem. Przez ostatnie parę lat stał w miejscu, a teraz autentycznie czuł, jakby… jakby ktoś otworzył mu oczy. Miał ochotę działać, miał ochotę poznawać ludzi i po raz pierwszy od dawna wierzył w to, że nadchodzący dzień może przynieść coś ekscytującego. Pokręcił głową, bo jeszcze tydzień temu nigdy by w coś takiego nie uwierzył.
        – I to bardzo – przyznała Wiktoria z podziwem. – Wyścigi samochodowe, serio? Ktoś mi podmienił brata… – dodała, kręcąc głową ze śmiechem. – Ale to dobrze – zaznaczyła natychmiast. – Wiesz, do tej pory uważałam cię za strasznego nudziarza. Wczoraj zmieniłam zdanie – wyznała prosto z mostu bez cienia skruchy, a Maks skrzywił się.
       – Dzięki – mruknął i już zamierzał obrócić to wszystko w żart, kiedy nagle zmienił zdanie i spojrzał na nią poważnie. – Jak myślisz, jak to by się skończyło, gdyby mnie tam wczoraj nie było? Byłaś kompletnie… oderwana od rzeczywistości. Myślisz, że ten frajer by się tobą zajął? Zabrałby cię do domu? – zapytał kpiąco, bo sam mocno w to wątpił. Wiki przygryzła niepewnie wargę. 
       – Adrian? – upewniła się bez przekonania, po czym wzruszyła ramionami. – Pewnie nie. Poczekałabym, aż mi przejdzie. I poszła do którejś koleżanki… 
     – Poważnie, Wiki? – zapytał Maks z dezaprobatą. – Szesnastolatka na haju włócząca się sama po Warszawie? Masz pojęcie, jak źle to się może skończyć? Czy ty w ogóle myślisz? – dodał ze złością, nieświadomie z powrotem wchodząc w rodzicielskie tony. Wiktoria skrzywiła się. 
       – No dobra, dobra – mruknęła pod nosem obrażonym tonem. – Wiem, że to nie było najmądrzejsze. Po prostu… nic by mi się nie stało, to nie pierwszy raz, kiedy włóczyłabym się sama po Warszawie. Znam to miasto jak własną kieszeń. I nie potrzebuję opiekunki, to nie jest tak, że jeśli wychodzę z Adrianem to on musi trzymać mnie za rączkę przez cały czas… 
       – Jeśli byłby dżentelmenem to jednak powinien, zwłaszcza kiedy jesteś w takim stanie, w jakim ty byłaś wczoraj – wytknął Maks, wchodząc jej w słowo. – Ale on zdecydowanie nie jest dżentelmenem. Skąd ty w ogóle znasz tego typka, co? – zapytał z niedowierzaniem, bo to też nie mieściło mu się w głowie. Otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale nie pozwolił jej na to. – Ale chyba nic cię z nim nie łączy, co? – dodał z obawą. 
       – No po tym wczorajszym tekście to zdecydowanie już nie – odparła naburmuszona, a Maks przymknął oczy i wypuścił powoli powietrze, próbując zachować spokój.
        – Jezu, Wiki… 
       – No co? – obruszyła się. – Poznałam go i zaczęliśmy się spotykać. Ludzie tak robią, Maks. Nie każdy tak jak ty spotyka się z jedną dziewczyną od dziesięciu lat…
        – Ośmiu – poprawił ją cicho Maks.
       – Nieważne – prychnęła Wiki, przewracając oczami. – A że okazał się chujem… no cóż, tak bywa, trzeba to przeżyć… 
       – Nie wierzę, że tak lekko do tego podchodzisz. Powinnaś trzymać się od takich typów z daleka, nie masz żadnego instynktu samozachowawczego? – wszedł jej w słowo ze złością. Wiki powoli zaczynała sprawiać wrażenie mocno wkurzonej. 
      – No to może nie mam! Jezu, przestań się na mnie drzeć – wysyczała wściekle. – Co, teraz najchętniej trzymałbyś mnie pod kloszem? Tak, jak matka trzymała ciebie? – dodała drwiąco. Maks otworzył usta, ale zamknął je, nie wiedząc, co powiedzieć, bo to była cholerna racja. Zawsze był trzymany pod kloszem, nigdy nie próbował niczego i dlatego teraz, mając dwadzieścia cztery lata praktycznie nie znał życia. I nie, jasne, że nie chciał tego samego dla Wiki. Ale nadal… – Może o tym nie wiesz, ale mam swój rozum i potrafię zdecydować, czy jakiś facet jest mnie wart, ale żeby to wiedzieć muszę najpierw spróbować, nie? 
        – Wystarczyłoby mi, gdyby ten facet nie był zbirem na pierwszy rzut oka… – wycedził Maks.
      – Ty to jednak jesteś taki sam, jak rodzice – zarzuciła mu Wiki, krzyżując ręce na piersi. – Wszyscy jesteście pierwsi do oceniania! Muszę mieć chłopca z dobrej rodziny, najlepiej gdyby to był syn jakichś ich znajomych, bo nikt mniej ustawiony nie jest godny wielkich państwa Kołodziejczyków, co? Wiesz, że ludzie to nie tylko grubość ich portfela? 
      – Oczywiście, że wiem – zaprotestował Maks. – Po co od razu tak to wyolbrzymiasz? Nie każę ci nikogo oceniać po pieniądzach, ale jednak wolałbym, żebyś ograniczyła swój wybór do tych uczciwie zarabiających na życie… 
      – Bo dresiarz to od razu przestępca – prychnęła Wiki z urazą, a Maks musiał przyznać, że im więcej ich poznawał, tym bardziej zaczynał tak myśleć. – Ale z ciebie hipokryta, Maks. Sam kumplujesz się z tym Aleksem, który obraca się w tym samym środowisku. Przecież on znał Adriana. Może i byłam oderwana od rzeczywistości, ale tyle pamiętam – powiedziała uparcie. – I co, Aleks już jest w porządku? Czy Aleks byłby dla mnie odpowiednią partią? – dodała drwiącym tonem, a Maks nie był pewien, czy powiedziała to tylko po to, żeby udowodnić swój punkt widzenia, czy może w tym pytaniu kryło się coś więcej.
        – Nie, Aleks nie byłby dla ciebie odpowiednią partią – warknął ze złością, bo nie był nawet w stanie myśleć o swojej siostrze i Aleksie razem. Wiki uniosła butnie podbródek. 
     – To szkoda, bo ani ja, ani Aleks nie zamierzamy cię słuchać ani czekać na twoje błogosławieństwo – oznajmiła wyzywającym tonem, a Maks miał ochotę zamrugać z zaskoczeniem, kiedy rozmowa o Wiki i Aleksie zupełnie nagle przestała być hipotetyczna. Uniósł brwi, bo teoretycznie widział, że Aleks wpadł w oko jego siostrze i miał wrażenie, że i on ją polubił, ale z jakiegoś powodu rozmawianie o tym sprawiło, że to nagle stało się o wiele bardziej realne. Pochylił się. 
       – Wiktoria, słuchaj – powiedział cicho, pierwszy raz od nie wiadomo kiedy używając jej pełnego imienia. – Nie żartuję teraz i nie mówię tego, żeby zrobić ci na złość – zaznaczył, czując, że powinien podejść do tego spokojnie. – Zostaw Aleksa w spokoju, to nie jest facet dla ciebie. Nie znasz go, ale ja go znam i on nie jest taki, jak ci się wydaje. – Ta, znał go. Rzeczywiście. Wiki skrzywiła się.
        – A skąd wiesz, co mi się wydaje? – zakpiła. 
       – Wiem, że go lubisz i wiem, że Aleks jest fajny. Ja też go lubię i uważam, że jest fajny – podkreślił. – Ale mogłabyś ten jeden raz po prostu mi zaufać? To strasznie zły pomysł. 
      Wiki chyba wytrąciło z równowagi to, że nagle zrobiło się tak poważnie, bo zmarszczyła brwi i przez moment wyraźnie nie wiedziała, jak zareagować. 
       – Ale dlaczego? – zapytała w końcu. – On nie jest taki jak Adrian, więc czemu mówisz, że to zły pomysł? Naprawdę go polubiłam, poza tym wstawił się za mną i był taki miły… wydawało mi się raczej, że to jeden z tych dobrych gości, więc nie rozumiem, dlaczego miałbyś być aż tak przeciwny… chodzi o to, że to twój kumpel czy jak? – dodała bez zrozumienia. Maks westchnął. 
        – To nie ma nic wspólnego z tym, czy jest moim kumplem czy nie – odparł bez wahania. – Po prostu mi zaufaj, okej? 
       – Ale jak mam ci zaufać tak na słowo, skoro nie chcesz mi powiedzieć dlaczego, a ja go naprawdę… – zaczęła buntowniczo. 
        – Wiki – przerwał jej stanowczym tonem. – Koniec tematu. Masz szesnaście lat, więc po prostu… nie chodź na nielegalne wyścigi, nie bierz żadnych specyfików i trzymaj się z daleka od podejrzanych typków. Nie chcę ci prawić kazań, ale o wiele lepiej na tym wyjdziesz, jak znajdziesz sobie normalnego chłopaka, a nie… kogoś takiego, jak Aleks. On jest synonimem kłopotów. 
        Akurat jak to mówił przez głowę przeleciało mu milion czarnych scenariuszy, które mogłyby się wydarzyć, gdyby Aleks miał dziewczynę i gdyby była nią Wiki. Przecież ci ludzie nie byli tacy jak oni, w ich świecie rządziły zupełnie inne zasady. Oni się mścili, nie znali litości i byli zdolni do wszystkiego. To nie było środowisko odpowiednie dla jego młodszej siostry. 
        Głównie chodziło mu o to. Próbował nie myśleć, że chodziło mu również o to, że gdyby Wiki i Aleks zaczęli się spotykać to ona stałaby się dla niego ważniejsza niż Maks. Jasne, Maks nadal byłby jego kumplem, ale… to nie byłoby to samo. Miałby ciągłe, stałe porównanie z kimś, kto byłby ważniejszy i Aleks zacząłby skupiać się na niej, a Maks chciał, żeby skupiał się na nim. To było idiotyczne i dziecinne, wiedział o tym, ale zwyczajnie nie był gotowy na to, żeby dzielić się Aleksem, zwłaszcza z kimś, kogo znał. Zwłaszcza ze swoją siostrą. Aleks był… był jego odkryciem. Był jego nutką ekscytacji w życiu, niczyją inną. 
     Wszystkie te myśli chyba odbiły się na jego twarzy, bo Wiki wpatrywała się w niego przez moment z namysłem, po czym wyglądało na to, że zrozumiała, że Maks mówił całkowicie poważnie. Mogła nie wiedzieć dlaczego, ale wiedziała, że to nie były żarty i to chyba sprawiło, że zrezygnowała z dalszego kłócenia się. Chwilę później westchnęła ciężko.
        – Słuchaj, Maks… miałam cię zapytać – zaczęła tak niepewnie, jakby zastanawiała się, czy w ogóle zaczynać ten temat. – Miałbyś coś przeciwko, gdybym… – urwała, przygryzając wargę. 
       – Gdybyś co? – ponaglił ją, mając ochotę przewrócić oczami, ale powstrzymał się, bo postanowił sobie, że będzie dla niej wyrozumiały.
        – Gdybym tu została przez jakiś czas? – wypaliła w końcu, zerkając na niego z nadzieją. – Znaczy tutaj… u ciebie. Niedługo, tylko jakoś do… no nie wiem, do końca tygodnia? 
      Maks przymknął oczy. O co chodziło z tymi dzieciakami i dlaczego traktowały jego mieszkanie jak jakąś metę? Czy ktoś powiesił na jego drzwiach tabliczkę informującą, że wszystkie przybłędy są mile widziane? Nie sądził, on nie miał nawet cholernej wycieraczki z napisem „Witamy”. Przetarł oczy ze zmęczeniem.
       – Czemu? – zapytał krótko kompletnie zrezygnowanym tonem. Wiki przez moment sprawiała wrażenie odrobinę zażenowanej, ale szybko wzięła się w garść.
       – A jak długo ty wytrzymałbyś z rodzicami pod jednym dachem, co? – zapytała wyzywającym tonem, unosząc domyślnie brew.
       Cholera. To był argument, z którym Maks nie był w stanie nawet polemizować i ona doskonale o tym wiedziała. W końcu to on wymieniał z nią porozumiewawcze, zbolałe spojrzenia za każdym razem, kiedy ich matka i ojciec urządzali sobie kolejny konkurs na to, kto jest bardziej zjebany. 
        – Wiki, nie jestem pewien… – zaczął niezdecydowanym tonem, zastanawiając się desperacko, jak się z tego wykręcić. – Wiem, że oni nie są za bardzo… 
       – Aha, czyli nie pomożesz mi – stwierdziła oschłym tonem, starając się nie brzmieć na zawiedzioną. – Okej, nie to, żebym spodziewała się, że się przejmiesz… 
        – Nie, nie o to chodzi – zaprotestował natychmiast, rozmyślając gorączkowo.
       Szlag by to, nie mógł jej odmówić, bo kiedy wrócił z Anglii, a wtedy jeszcze nie rozmawiali zbyt wiele sam zapewnił ją niezręcznie, że w razie czego mogła na niego liczyć, a to był pierwszy raz, kiedy poprosiła go o cokolwiek, więc naprawdę nie mógł. Zwłaszcza w świetle tego, w jakie towarzystwo ostatnio wpadła. W ten sposób mógłby mieć ją trochę na oku, bo przecież wiedział, że ich rodzice nie widzieli niczego poza czubkami własnych nosów.
       Z drugiej strony pomieszkując tutaj nawet zaledwie przez tydzień ona i Aleks będą spędzać ze sobą czas i na pewno się bliżej poznają, i… i Maks nie był pewien, czy chciał wiedzieć, jak to się skończy.
        – Jeśli namówisz do tego rodziców to okej – postanowił w końcu, wzdychając wewnętrznie i zastanawiając się, jak to w ogóle było możliwe, że po jego mieszkaniu, które zawsze było jego prywatną samotnią, teraz szalała dwójka dzieciaków w wieku szkolnym.
     – Na pewno się zgodzą, powiem im, że stąd będę miała bliżej do szkoły i nie będę musiała dojeżdżać pociągiem – zapewniła go z szerokim uśmiechem. – No i w końcu będę u ciebie, nie? Więc nie będą mieli o co mieć pretensji – dodała z przekonaniem, brzmiąc na autentycznie podekscytowaną, co wcale nie spodobało się Maksowi. Co ona kombinowała? – Słuchaj, naprawdę… dzięki, braciszku – dodała nieco ciszej, a Maks nie był w stanie nie uśmiechnąć się w odpowiedzi. W końcu otrząsnął się i odchrząknął niezręcznie. 
       – No dobra, tylko jedna rzecz – zaczął z wahaniem. – Będzie nam tu trochę ciasno, no bo… no bo Aleks też tu zostaje, więc… – wyjaśnił, próbując na szybko wymyślić jakikolwiek rozsądny, niewzbudzający podejrzeń powód, dla którego Aleks miałby mieszkać w jego mieszkaniu, ale żadnego nie wymyślił. Wiki zamrugała, jakby na początku nie dotarło do niej to, co powiedział. 
       – Aleks? – powtórzyła, marszcząc brwi. – Ale… to on tu mieszka? – dodała z niedowierzaniem.
       – Nie no, oczywiście, że nie – odparł natychmiast Maks, zupełnie jakby sam pomysł był absurdalny, chociaż biorąc pod uwagę ostatnie tendencje to wcale nie był. – Po prostu musi się u mnie zatrzymać przez parę dni – dodał, próbując sprawić, żeby zabrzmiało to jak coś całkowicie naturalnego, choć przecież doskonale wiedział, że to nie było normalne. 
     – Ale czemu? – zapytała Wiki z zaskoczeniem, wyraźnie nie wiedząc, kiedy porzucić temat. – Nie ma własnego domu?
        Maks westchnął. 
        – A jesteś w stanie w to nie wnikać czy musisz wszystko wiedzieć? – zapytał ostrym tonem, stwierdzając, że tak naprawdę nie musiał odpowiadać, wystarczyła odpowiednia sugestia. – To jego sprawa. Na pewno nie twoja.
        Wiki przełknęła ciężko ślinę, wyglądając na zmartwioną. 
       – Ale co, ma jakieś problemy rodzinne? – domyśliła się półgłosem, a Maks zrobił dziwny gest, coś pomiędzy pokiwaniem głową a wzruszeniem ramionami. Okazało się, że to była dobra taktyka, a przynajmniej sprawiła, że Wiki przestała drążyć. – Sorry. Nie chciałam się wtrącać – powiedziała cicho, a Maks pokiwał krótko głową. – I wiesz, mi absolutnie nie przeszkadza to, że Aleks tu będzie… – zapewniła go, a Maks skrzywił się, jakby połknął cytrynę. Aha, był przekonany, że jej to nie przeszkadzało.
      – O czym tu tak szepczecie? – wtrącił beztrosko Aleks, wracając do salonu z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. Cholernik zachowywał się, jakby był u siebie. 
        – Będziemy razem mieszkać – poinformowała go Wiki, uśmiechając się szeroko. Aleks uniósł brwi. 
       – Wow. Szybko poszło. Zwykle zaczynam od zaproszenia do kina czy coś… – urwał, wzruszając skromnie ramionami. To nic, że jeszcze nigdy nie zaprosił nikogo do kina, a nawet gdyby to zrobił to z pewnością nie byłaby to dziewczyna.
       – Ona miała na myśli, że oboje… – wyjaśnił Maks z naciskiem. – …tu chwilowo zostaniecie – dokończył przesadnie zbolałym tonem. 
       – Och. Okej – skwitował prosto Aleks, ale Maks z jakiegoś powodu miał wrażenie, że po tej informacji nieco oklapł. Może obawiał się, że Wiki się czegoś dowie? Tak, to musiało być to. To było w każdym razie bardziej prawdopodobne niż ta druga opcja, że podobnie jak Maks wolałby, żeby byli sami i mogli na spokojnie pogadać, tak jak zawsze i bez kogoś obcego wiszącego im nad głowami. Maks naprawdę nie miał pojęcia, w którym momencie zaczął myśleć o Aleksie jako o kimś nieobcym, podczas gdy nie czuł się zbyt blisko nawet z własną siostrą. 
       – To znaczy wiecie… nadal macie iść do szkoły i… – Maks zawahał się, próbując trochę przejąć rolę tego odpowiedzialnego, ale tak naprawdę nie za bardzo się do tego poczuwając. – A w ogóle to dzisiaj żadne z was do niej nie poszło, a ja powinienem… 
        – No ale mieliśmy kaca, nie? – zaprotestowała natychmiast Wiki, a Maks spojrzał na nią krzywo, bo to, że ktoś ma kaca nie było żadnym powodem, żeby nie iść do szkoły. Sami chcieli pić to teraz powinni się męczyć. Aleks z kolei pokiwał nieobecnie głową, jakby całkowicie zgadzał się z jej argumentacją. 
    – Maks – powiedział stoicko spokojnym tonem. Maks spojrzał na niego pytająco. – Jesteś w tym beznadziejny – poinformował go bezlitośnie, a Wiki wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. – A my jesteśmy już całkiem odrośniętymi dziećmi. Nie trzeba zmieniać nam pieluszek. Nie? – upewnił się, zerkając na Wiki, która pokiwała gwałtownie głową. 
        – Zdecydowanie – poparła go. – To co, robimy coś? – dodała po chwili, jakby wstąpiła w nią nowa energia. Aleks spojrzał na nią z zaciekawieniem, ale zanim zdążył odpowiedzieć Maks uniósł brwi. 
        – A co niby chcesz robić? – prychnął. 
        – No nie wiem… jakaś impreza? – zasugerowała niewinnie. 
        – Jest południe, a poza tym to tobie już wystarczy imprez – uciął Maks z dezaprobatą. Wcześniej widział, że Aleks nieco się ożywił, ale teraz z powrotem oklapł. Maks przez kilka sekund toczył zaciętą walkę z samym sobą. Cholera, z jednej strony Aleks przecież go znał, ale teraz Maks stanął obok swojej młodszej siostry i miał wrażenie, że w tym porównaniu wypadał strasznie blado i nudno, a przecież nie mógł na to pozwolić. – O ile ta impreza nie wyjdzie poza ściany tego mieszkania to róbcie sobie, co chcecie – zdecydował, wzdychając cierpiętniczo. Wiki skrzywiła się.
        – Nie no, nie mówię, że teraz, ale mieliśmy z Aleksem podbijać kluby – powiedziała, spoglądając na niego i czekając, aż ją poprze. Maks też na niego spojrzał, tym razem z pretensją, ale Aleks tylko uśmiechnął się przepraszająco, jakby chciał powiedzieć „ups”.
        – Maks ma rację – oznajmił, opierając podbródek na złączonych dłoniach na stole, jakby chciał dodatkowo pokazać, że nigdzie się stąd nie rusza. – Zostańmy tutaj i wypijmy tą butelkę Jacka Danielsa, którą trzymasz w barku prawdopodobnie od stu lat – zaproponował, uśmiechając się do Maksa beztrosko, ten jednak nie odwzajemnił uśmiechu. Aleks zmarszczył brwi, nie wiedząc, o co tym razem mu chodziło. – To znaczy… po szklaneczce? – dodał pytającym tonem. Maks przewrócił oczami, wstając od stołu. On tu tylko próbował utrzymać swoją siostrę w stanie stosunkowej trzeźwości, a Aleks kompletnie mu w tym nie pomagał. 
      – Jesteście głodni? – zapytał i nie czekając na odpowiedź skierował się do kuchni, żeby stworzyć jakieś śniadanie i nakarmić dzieci. Aleks po chwili do niego dołączył i zabrał się za mycie kubków po kawie. 
        – No nie obrażaj się – mruknął bez owijania w bawełnę. Maks spojrzał na niego kątem oka.
        – Nie obrażam się – zaprotestował natychmiast. – Po prostu mógłbyś nie zachęcać jej na każdym kroku do chlania whisky, włóczenia się z tobą po klubach… – wyliczył. 
      – Ej, próbuję po prostu być miły – wszedł mu w słowo Aleks. – A to jedyne, na czym się znam – dodał obrażonym tonem z rozbrajającą szczerością. Kąciki ust Maksa początkowo uniosły się wbrew jego woli, ale po chwili spoważniał. 
        – No właśnie wiem i dlatego nie dziw się, że nie podoba mi się to, że sama twoja obecność dodatkowo ją do tego zachęca – odparł cicho, krojąc zamaszyście cebulę. – Jeśli tak to ma wyglądać to nie wiem, czy to jest dobry pomysł, żebyście ty i ona siedzieli razem na tych czterdziestu metrach kwadratowych… – dodał pod nosem, a dłonie Aleksa nagle znieruchomiały.
      – Wiesz, jeśli dzięki temu masz spokojnie spać w nocy to mogę się zatrzymać gdzieś indziej, to żaden problem – powiedział spokojnym, ale dość sztywnym tonem, wyraźnie starając się udawać, że zabolało go to o wiele mniej niż w rzeczywistości. Maks spojrzał na niego gwałtownie. 
      – Nie, nie o to mi chodziło – zapewnił go natychmiast. – No coś ty, nie… nie musisz jechać – dodał, zastanawiając się, czy tę panikę, którą czuł można było wywnioskować z jego głosu. Miał cholerną nadzieję, że nie, bo naprawdę przez chwilę się wystraszył, że Aleks pojedzie, a w głębi duszy cieszył się, że spędzi u niego te parę dni. Parę spokojnych dni, bo jak dotąd wszystko mógł powiedzieć o Aleksie, ale niczego z nim związanego nie można było uznać za spokojne
        Aleks zmarszczył brwi i przez moment przyglądał mu się z lekko niedowierzającym uśmiechem, aż w końcu wzruszył ramionami.
        – Okej – powiedział tylko, najwyraźniej uznając, że skoro Maks tak się upierał, że obecność Aleksa mu nie przeszkadzała to nie zamierzał się z nim kłócić. 
        – Sorry, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało, jakbyś… jakbyś nie był mile widziany czy coś. Jesteś bardzo mile widziany – wyjaśnił niezręcznie Maks, czując, że chyba coraz bardziej się pogrążał. Cholera, i chyba na dodatek zaczął się czerwienić. – Po prostu… wiesz, po prostu się martwię… 
        – Maks – przerwał mu Aleks wyrozumiałym tonem, a Maks zdał sobie sprawę z tego, że naprawdę lubił sposób, w jaki Aleks wymawiał jego imię. Robił to tak samo za każdym razem, kiedy był już zmęczony jego nadmiernym dramatyzowaniem, przerywał mu wtedy, wypowiadając jego imię właśnie tym tonem, a potem mówił do niego trochę w taki sposób, w jaki mówi się do małego dziecka. – Twoja siostra jeszcze wczoraj paliła crack, naprawdę wydaje ci się, że teraz nagle uda ci się zrobić z niej zakonnicę? – zapytał rozsądnie. – Słuchaj, wiem, że trochę spanikowałeś, ale to najgorsza metoda wychowawcza na świecie. Przekonaj ją, że ćpanie jest bardzo głupim pomysłem, ale nie popadaj w przesadę, bo to nie jest tak, że dziewczyna nie może się napić. Zwłaszcza w domu ze swoim bratem – podkreślił, patrząc na niego wyczekująco, a Maks musiał przyznać w duchu, że to miało sens, ale tak naprawdę nie miał za bardzo ochoty na przyznawanie Aleksowi racji na głos. 
       – Nadal jest nieletnia – mruknął bez przekonania, starając się zignorować jego w zasadzie całkiem dobrą radę. Aleks przewrócił oczami. 
        – Tak, bo szesnastolatki mają to do siebie, że brzydzą się alkoholem – prychnął kpiąco. 
    – Ja nie piłem, jak miałem szesnaście lat – oznajmił natychmiast Maks, na co Aleks uśmiechnął się półgębkiem. 
       – Dlaczego mnie to nie dziwi? – westchnął, a uśmiech na jego twarzy jeszcze bardziej się poszerzył. – Ja piłem, jak miałem dwanaście i co, wyrosłem na ludzi, nie? – zapytał retorycznie. – Bo mam mózg – dodał z satysfakcją. – I Wiki też go ma. – Maks uniósł sceptycznie brwi, a Aleks uniósł ostrzegawczo palec. – Ani słowa – zastrzegł. Maks roześmiał się. 
        – Niech ci będzie, że coś tam się może dzieje pod tą perfekcyjnie ułożoną fryzurą – mruknął wątpliwie. 
     – O, uważasz, że moje włosy są perfekcyjne? – powtórzył Aleks radośnie, unosząc łyżkę, którą właśnie wycierał i przeglądając się w niej z przesadną próżnością. 
       – Cofam to – rzucił płasko Maks. Aleks zaśmiał się i przez chwilę stali w milczeniu. – No dobra, postaram się… nie być w związku z nią nadgorliwy – powiedział w końcu niechętnie, wracając do poprzedniego tematu. – I jej nie ograniczać. Za bardzo – podkreślił. Aleks uśmiechnął się. 
        – Gwarantuję ci, że nawet gdybyś próbował i tak by cię nie posłuchała – oznajmił beztrosko. – Wiesz, jakie są nastolatki – dodał, przewracając dramatycznie oczami, na co Maks uniósł z niedowierzaniem brwi. Aleks wyszczerzył zęby. – Ale przecież ona jest fajna. Nie powinna być zbyt ciężka do zniesienia. No i zawsze możemy ją upić, żeby móc sobie spokojnie pogadać… – zaczął, ale uchwycił spojrzenie Maksa i natychmiast się wycofał. – No dobra, nie możemy. Sorry. Głupi plan. 
        Maks wiedział, że powinien zezłościć się na ten ostatni komentarz, ale nie był w stanie się do tego zmusić. W zamian z jego ust wyrwał się niekontrolowany śmiech.
       – Wiesz… ona zostanie tu tylko do soboty – oznajmił pozornie beznamiętnym tonem. – Ty po prostu zostań parę dni dłużej i przynajmniej, wiesz… posiedzimy, napijemy się i pogadamy w spokoju – zasugerował niewinnie. Aleks spuścił nieco głowę, ale Maks nadal mógł zobaczyć kawałek tego gigantycznego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy.
        – Okej – odparł cicho i zupełnie nie w swoim stylu, nie patrząc na Maksa. 
    Wyglądało na to, że Aleks jednak nie lubił Wiki bardziej niż jego. Maks poczuł gwałtowny przypływ satysfakcji, kiedy sobie to uświadomił, a jednocześnie w jego głowie pojawiła się myśl, czy to nie było… dziwne, żeby dwóch znajomych wolało spędzać czas samemu niż z kimś jeszcze. Ale… Maks naprawdę czuł się swobodnie, kiedy był tylko z Aleksem, mieli wtedy swoją własną dynamikę, której nikt nie zakłócał. Więc to chyba było zupełnie naturalne, kiedy ludzie lubili nawzajem swoje towarzystwo. Prawda? 


***


     Maks przewrócił się na plecy na niewygodnym materacu. Długo zastanawiał się, czy czułby się bardziej niezręcznie śpiąc z Wiktorią, czy z Aleksem i ostatecznie uznał, że obie te opcje były do bólu niezręczne. Otworzył jedno oko, widząc, że słońce już powoli wschodziło, a jego wzrok padł na jego łóżko, na którym rozwaliła się w poprzek Wiktoria. Aleks spał na swojej kanapie, bo to w końcu była jego kanapa, teraz już nawet Maks musiał to przyznać. 
        To było zabawne parę dni. No cóż, może „zabawny” nie było do końca słowem, którego Maks by użył, ale… nie było tak źle, jak się spodziewał. Byli dziwnym zespołem; Wiki i Aleks wyraźnie się zaprzyjaźnili, ale on nie odpowiadał za bardzo na jej niezbyt subtelne próby podrywu – może wiedział, że Maksa to irytowało i nie chciał mu dodatkowo podpadać? To pewnie było to. Jeśli chodzi o niego i Aleksa to zdarzało im się wymieniać porozumiewawcze spojrzenia i przewracać oczami na Wiktorię i jej nalegania, żeby przez cały czas coś robić. Poza tym… wcześniej Aleks kojarzył mu się z niekończącym się chaosem, a teraz tylko siedzieli w domu, chrupiąc popcorn, oglądając sitcomy i wymieniając niezbyt ambitne żarty i było zupełnie inaczej. Maks spodziewał się, że będzie mu brakować tej ciągłej nutki ekscytacji, ale nie był pewien, czy to przypadkiem nie było jeszcze lepsze. Bo Aleks tak naprawdę wcale nie był chodzącą katastrofą, o ile nie próbował niczego udowodnić ani zaszpanować. Zdarzało mu się na przykład rozłożyć na swojej kanapie z podręcznikami i notatkami i zaznaczać w nich poszczególne zdania kolorowymi zakreślaczami, i to tak bardzo do niego nie pasowało, że aż Maks nie był w stanie oderwać wzroku. Wiki zwykle oglądała wtedy jakieś seriale, a Maks otwierał laptopa i przygotowywał się do drugiego etapu rozmowy kwalifikacyjnej, ale i tak raz na jakiś czas unosił wzrok, czasami kompletnie nieświadomie, bo Aleks wyglądał strasznie zabawnie, kiedy się skupiał. Marszczył tak śmiesznie czoło i cały czas gryzł swoją dolną wargę, trochę jak ta dziewczyna, która grała Bellę w „Zmierzchu”, no i do tego te kolorowe zakreślacze. Aleks tak bardzo nie kojarzył mu się z typem ucznia, który używa kolorowych zakreślaczy, kojarzył mu się z typem ucznia, który ma jeden zeszyt do wszystkiego. 
      Kiedy Wiki tu była, czuł się trochę jak psychopata, dlatego odczuwał lekką ulgę połączoną z poczuciem winy, że była już sobota, a ona miała wrócić dzisiaj do rodziców. Wtedy będzie mógł bezkarnie gapić się na Aleksa, powtarzając w głowie ekonomiczne formułki, które zdążył już zapomnieć, odkąd skończył studia. Po prostu Maksowi dobrze powtarzało się w głowie formułki patrząc, jak Aleks powtarza w głowie cechy poszczególnych gatunków strunowców i nie martwiąc się, że jego rozwydrzona siostra za chwilę mu przerwie, żądając kawy i będzie musiał zaczynać od początku. Kiedy Aleks skupiał się na czymś i wyciszał, zamiast być chodzącą katastrofą, było w nim nawet coś uspokajającego.
     Usłyszał jakiś dźwięk i przewrócił oczami, bo do tej pory nie rozumiał, jak to było możliwe, że Aleks tak wcześnie wstawał. Czy nastolatki nie powinny spać do południa? Wiki w każdym razie wyglądała, jakby dopiero wchodziła w fazę rem. Przymknął z powrotem oczy, wsłuchując się w odgłosy krzątania, kiedy Aleks przemierzał parę razy drogę z salonu do łazienki i z powrotem. Trzeba było mu przyznać, że zachowywał się cichutko jak myszka i Maks już zamierzał się podnieść, żeby oszczędzić mu konieczności chodzenia na palcach, bo Wiki nie obudziłby o tej porze nawet wybuch bomby atomowej, ale nagle usłyszał ciche kliknięcie drzwi wejściowych. Zmarszczył brwi, ale zanim zdążył się nad tym zastanowić jego telefon zawibrował. 

    Od: Aleks. Hej, mam coś do załatwienia i muszę zniknąć na jakiś czas. Nie chciałem was budzić. Przepraszam, że tak nagle. Obiecałem Wiki naleśniki na śniadanie, czekają w kuchni. Postaram się odezwać za parę dni. Nie martw się. xx 

        Aha. Co to dokładnie przed chwilą pomyślał o tym, że Aleks działał uspokajająco? To była wierutna bzdura. I czy on nie wie, że kiedy ktoś mówi „nie martw się” to sprawia, że ta druga osoba automatycznie zaczyna się martwić?
        Jezu, w tym tempie i z tym gówniarzem na karku to Maks osiwieje, zanim przekroczy ćwierćwiecze.

15 komentarzy:

  1. Zawsze wierzyłam w nocne czytanie! xD Udanej niedzieli życzę 🙂

    OdpowiedzUsuń
  2. O rety, jak to dobrze przeczytać nowy rozdział po najgorszych maturach :D
    eh, zazdrosny ten Maks, co? xD
    "cały czas gryzł swoją dolną wargę, trochę jak ta dziewczyna, która grała Bellę w „Zmierzchu”" -najbardziej rozpoznawalna rzecz z całej tej farsy, Bella gryząca wargę xDDD
    Całkowicie rozumiem Aleksa z tymi zakreślaczami. Po trzech latach liceum jedyne, co jest białe w moich podręcznikach, to marginesy :D Oj, też powinnam powtarzać strunowce, a nie siedzieć na internecie...
    Uroczy ten rozdział <3 Ale końcówka...
    Pozdrawiam i życzę weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to sobie spokojnie pogadali we dwóch... nie ma co, Maks na pewno jest rozczarowany. Jestem naprawdę ciekawa kiedy Maks zacznie sobie uświadamiać że to co czuje do Aleksa wychodzi poza kumpelskie ramy? Być może Aleks coś zainicjuje? Chociaż jakoś myślę że to wyjdzie od Maksa,może dlatego że jest taki zazdrosny :) No zobaczymy :) Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Super dziekuje!:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy będzie buzi-buzi? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze troszkę. Ale cierpliwi zostaną wynagrodzeni ;)

      Usuń
    2. A może już dzisiaj? Już uwielbiam tę historię.

      Usuń
  6. Powiem jak młody Sthur przed premierą swojego kabaretu(lata temu)"Niech się to kurwa w końcu zacznie" :))Dziękuję Mercury że testujesz moją cierpliwość:))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ogromnie się cieszę, że rozdziały pojawiają się regularnie. Tak jak i inni czytelnicy nie mogę się doczekać aż w końcu między chłopakami coś się zadzieje :D Maks wpadł w sidła Aleksa, ale jeszcze o tym nie wie ;D Świetnie się czyta to opowiadanie i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;) Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy możemy spodziewać się kolejnego rozdziału. Już nie mogę się doczekać aż poznam dalszą część tej historii XD Czytam wszystkie twoje teksty, jesteś świetną pisarką

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchajcie kochani, jeśli jakimś cudem wyrobię się dzisiaj, to spróbuję, ale do 16 pracuję, potem muszę na szybko podpisać umowę na mieszkanie i przewieźć chociaż część rzcezy, a później może dokończę rozdział, ale coś czuję, że będę potrzebowała się upić, bo ostatnio pracuję prawie 24h. Zachciało się Warszawy. Napisane jest ze trzy czwarte, więc jak tylko choć na chwilę usiądę przed komputerem to dokończę. Dzisiaj albo jutro, promise.
      Pozdrawiam, M.

      Usuń
    2. Jesteś niesamowita <3

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra, przyznaję się, trochę popłynęłam. Dobre 3 godziny temu zaszyłam się między regałami samozwańczego działu ksiąg zakazanych i dotarłam aż tutaj. Oczywiście żaden ze mnie obibok, bo przejrzałam i uporządkowałam te niemieckie mapy, ba! Nawet wczytałam się w kilka i o zgrozo, zrozumiałam wszystko, mimo że nie tknęłam niemieckiego od 3 lat... Do rzeczy.
    W ciągu tych pięciu rozdziałów działo się tyle, ile w co najmniej dwóch sezonach Mody na sukces. Aż nie wiem czego się złapać.
    Nie przeliczyłam się, z Maksa to jednak żaden imprezowicz. Może miewa niewielkie przebłyski, to jednak bardziej z zapędów masochistycznych aniżeli z własnej woli. Za to Aleks jest bardzo niejednoznaczny, zagubiony między twardym, gangsterskim, trochę ironicznym i zlewczym obliczem a tym cholernie słodkim, trochę przerysowanym romantykiem z wybujałą wyobraźnią. Lubię go. Tak jak wcześniej Kociaka i Oliwera.
    Dzieci są straszne, ale nastolatki to potwory. I wydaje mi się, że im bardziej technologia, rozwój idzie do przodu, tym proporcjonalnie zmniejsza się mózg i zapędy samozachowawcze u dzieci. WIki jest tego idealnym przykładem. Aleks też - bez faworyzowania.
    Do tego Ewelina... Tak jak Aleks nie znosi długich imion, tak ja nie znoszę tego imienia. Przepraszam dziewczyno, jesteś skreślona.

    I uwielbiam twoje tytuły rozdziałów. Jesteś mistrzynią w intrygowaniu tytułami.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    och pięknie, Max jest zazdrosny i to bardzo, choć nie zdaje sobie sprawy o co dokładnie, naprawdę pięknie, och Max nie wyobraża sobie, żeby nie było Alexa obok...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń